Wydaje się, że współczesna kultura jakby stawia przed nami taki życiowy wybór: albo masz dobre relacje albo masz duże pieniądze. Czy nie wydaje się Wam, że żyjemy w rzeczywistości, która zdaje się podpowiadać: „pieniądze to oczywiście prestiż, szacunek i uznanie – trudno je zdobyć, tylko nieliczni mają ich dużo – więc właśnie na nich warto się skupiać i im poświęcaj swoją energię i czas. A dobre relacje może i są ważne, ale zawsze zdążysz je zbudować, a poza tym inni i tak mogą Cię oszukać…”? Czy na pewno trzeba wybierać? Zapraszam do refleksji na ten temat.
Na początku uwaga wstępna: piszę ten wpis nie po to, żeby pokazać, że budowanie dobrych relacji nie przeszkadza zarabianiu dużych pieniędzy i w ogóle każdy może i powinien dobrze zarabiać. Piszę go dlatego, żeby pokazać fałsz tego dylematu, który może wpływać na to, że ktoś zrezygnuje z jednej z dwóch bardzo ważnych spraw:
– troszczenia się o ludzi wokół siebie i dobre relacje (w skrócie: życie dla innych)
– realizacji wszystkich swoich talentów, poczucia spełnienia i sukcesu (może upraszczając: życia dla siebie)
Nie chodzi tu bynajmniej o fałszywy dylemat: życie dla innych – życie dla siebie (o którym bardzo dużo pisałem w wpisie o opłacalnej bezinteresowności), ale o to, że my bardzo często niewłaściwie podchodzimy do kwestii pieniędzy zbytnio się na nich koncentrując, a przez to zapominając o ludziach wokół. I właśnie o tym będzie w tym wpisie.
No dobra – tyle uwag wstępnych, a teraz przejdźmy do rzeczy:
Wybieraj: albo relacje albo pieniądze
W naszej kulturze bardzo często pojawiają się treści, które zdają się bardzo ostro rozdzielać dwie sprawy ukazując je jako niemożliwe do jednoczesnej realizacji:
– bycie dobrym, nastawienie na innych i posiadanie dobrych relacji
– bycie bogatym
Na przykład:
– Kopciszek jest biedna, ale za to dobra, a jej macocha i jej córki są bogate, ale wredne
– W filmie Charlie i fabryka czekolady (2005) Charlie jest biedny, ale ma szczęśliwą rodzinę, a właściciel fabryki Willy Wonka, jest bogaty, ale nie potrafi budować dobrych relacji
Na pewno znajdziemy w treściach kultury również przykłady osób dobrych i bogatych, ale raczej są one w mniejszości.
Co więcej, na pewno znasz takie osoby, które dużo zarabiają, a jednocześnie nie potrafią budować relacji z dziećmi, ich małżeństwo się rozpadło i w ogóle nie są lubiani przez ludzi. Na pewno znasz też takie osoby, które żyją w szczęśliwych kochających się rodzinach, są lubiane i przyjemnie spędza się z nimi czas, ale jednocześnie nie zarabiają dużo i skromnie żyją. Może nawet mógłbyś sobie zrobić w głowie takie zestawienie swoich znajomych:
I prawdopodobnie bardzo mało osób znalazłby się w obydwu kolumnach jednocześnie…
No właśnie jakby nasza współczesna kultura stawiała nas przed takim dylematem:
– albo masz dobre relacje
– albo dużo zarabiasz
Zadaj sam sobie pytanie: Czy zgadzasz się z tym dylematem? Czy Twoim zdaniem nie można mieć jednocześnie tego i tego?
Zobaczcie, że przyjęcie takiego przekonania może powodować rezygnowanie z budowania pięknych, trwałych i prawdziwych relacji myśląc, że straci się na tym finansowo.
Albo rezygnację z wykorzystywania wszystkich swoich talentów w pracy zawodowej lub biznesie z myślą, że stracą na tym nasze relacje.
Czy to nie jest absurdalne?
Rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Chcę Wam pokazać, że wcale nie musisz tak ostro wybierać pomiędzy relacjami, a pieniędzmi i że jedno nie wyklucza drugiego (o tym będzie najpierw), a nawet – że jest wręcz odwrotnie – zarabianie naprawdę dużych pieniędzy wiąże się z maksymalnym nastawieniem na drugiego człowieka, na jego potrzeby i wartość, którą mu się daje (o tym będzie później).
Nie musisz wybierać
Kluczem do właściwego ustawienia swoich działań jest nadanie swoim wartościom (czyli sprawom, które uważamy za ważne), a dalej działaniom – właściwych priorytetów. Tak jak wyznawane przez Ciebie wartości nie są równie ważne, tak samo podejmowane przez Ciebie działania nie mogą mieć takich samych priorytetów. Odpowiednie ustawienie życiowych priorytetów sprawia, że łatwiej jest nam osiągać nasze cele oraz organizować działania w czasie, w myśl zasady: najpierw rzeczy najważniejsze (first things first).
No właśnie: tylko, żebyś wiedział, co jest najważniejsze. Mam dla Ciebie ćwiczenie:
1. Na poniższej liście zaznacz wartość, którą uważasz za najważniejszą:
Aktywność fizyczna
Bezpieczeństwo
Bóg
Chęć zmiany
Ciężka praca
Dążenie do celu
Dążenie do sprawiedliwości
Dbałość o porządek
Dobrobyt
Duchowość
Działanie
Hobby
Inspirowanie innych
Komputer
Ludzie
Miłość
Misja życiowa
Muzyka
Myślenie
Nauka
Niezależność
Odpoczynek
Osiągnięcia/nagrody
Piękno
Pomoc innym
Poszukiwanie sensu
Potrzeby społeczności
Praca fizyczna
Prestiż i uznanie
Produktywność
Przygoda
Przyjaźń
Przywiązanie do miejsca
Przywództwo
Radość
Religia
Rodzina
Rozum
Rozwiązywanie problemów
Rozwój
Różnorodność
Ryzykownie
Satysfakcja
Spełnienie
Sprawiedliwość
Szczęście
Sztuka
Tworzenie trwałych dzieł
Twórczość
Uczestnictwo
Wiedza
Władza
Wnoszenie wkładu
Wygląd zewnętrzny
Wygoda
Wyzwanie
Zabawa
Zdrowie
Zgoda
Zwierzęta
2. Teraz zaznacz wartość, którą lokujesz u siebie na 2. miejscu.
3. Następnie zaznacz wartość, którą lokujesz u siebie na 3. miejscu.
4.10. I tak dalej…, aż do pozycji 10.
11. Teraz przepisz te 10 wartości w kolejności od najważniejszej do najmniej ważnej.
12. Zadaj sobie pytanie: Czy hierarchia działań, które codziennie podejmuję, pokrywa się z hierarchią wartości, którą deklaruję?
W Jak Uczyć Skuteczności proponuje, żeby swoje działania opierać o 4 hierarchicznie ułożone przestrzenie:
Więcej o tym w tym wpisie:
4 kategorie celów, które warto mieć, żeby działać skutecznie
I teraz zobaczcie, że tak naprawdę nie musisz ostro wybierać: albo to, albo to, ale przy odpowiednim ułożeniu wartości (a w konsekwencji również działań i organizacji czasu) możesz każdą z Twoich wartości w jakiś sposób realizować. Oczywiście jakiejś wartości poświęcasz więcej czasu, energii i generalnie zasobów, a drugiej mniej, co przekłada się również na efekty działań, ale nie jest tak, że z czegoś musisz rezygnować. Tutaj nie chodzi o to, że nie musisz wybierać (bo przecież hierarcha wartości, to też wybór), ale o to, że Twój wybór dotyczy odpowiedniego ułożenia, a nie koniecznie odrzucania czegoś (choć i wtedy tak może być – ale wtedy wynika to z Twojej świadomej decyzji).
Kluczem jest właśnie dobre ustawienie swoich działań, tak, żeby były zgodne z Twoją hierarchią. Kiedy zastanawiasz się nad tym, co dla Ciebie ważne zanim podejmiesz działanie, istnieje większe prawdopodobieństwo, że:
– nie będziesz działał pod wpływem zewnętrznym (np. mody lub polityki) lub wewnętrznym (np. impulsu, zachcianki) – o tych wpływach pisałem dużo w wpisie o kształceniu charakteru
– będziesz bardziej utożsamiał się z tym, co robisz, to będzie przez Ciebie postrzegane jako bardziej „Twoje”, będziesz bardziej zadowolony z Twojego działania
– będziesz bardziej zmotywowany i wciągnięty w działanie, bo będzie wynikało z Tego, że odpowiada na Twoje potrzeby autonomii i kompetencji (o tych potrzebach były w wpisie o pracy marzeń)
– wreszcie: zrobisz to lepiej i doprowadzisz do końca
Może spotkałeś się gdzieś z stwierdzeniem, że życie to sztuka odrzucania tego, co nieważne i wybierania tego, co ważne. W pewnym sensie się z tym zgadzam, ale w życiu bardziej chodzi właśnie o nadawanie priorytetów, bo nawet dwie bardzo ważne sprawy, nie są równie ważne.
Mam nadzieję, że rozumiecie i zgadzacie się z pierwszym punktem argumentacji obalającym fałszywy dylemat relacje vs. pieniądze, który polega na tym, że przy odpowiedniej organizacji swojego życia nie musimy odrzucać żadnej z tych spraw, ale po prostu w właściwym stopniu je realizować. Teraz czas na drugi, w którym postaram się udowodnić, że tak naprawdę relacje => pieniądze, czyli, że możesz odnosić największe życiowe sukcesy i zarabiać największe pieniądze właśnie wtedy, kiedy jesteś maksymalnie nastawiony na drugiego człowieka, i jednocześnie najwięcej tracimy i marnujemy nasze życie, kiedy tego nastawienia brak (czyli kiedy myślisz tylko o sobie i o pieniądzach).
Zanim jednak przejdziemy dalej kilka linków do treści rozszerzających temat hierarchii wartości, która pomaga organizować czas i oddzielić to, co pilne (i przez to wydaje się ważne) od tego, co naprawdę ważne:
– Jak zacząć działanie – Zacznij od najważniejszego
– Trzy rodzaje celów (planów), które warto mieć, żeby działać skutecznie
– Zarządzanie czasem – 1 istotny szczegół, o którym zapominamy i 14 pomocnych trików
Nastawienie na drugiego najbardziej pomaga Tobie
Zacznijmy od małych spraw. W kursie Prawdziwe Relacje i Autentyczne Przywództwo, który przygotowałem w ramach projektu edukacyjnego Prawdziwy Skarb podaje 9 potężnych narzędzi budowania prawdziwych relacji. Chodzi tu o kompetencje i codzienne działania, które możemy podejmować w celu budowania naszych relacji. Wymieniam tam 9 narzędzi:
- Wdzięczność
- Pokora
- Przebaczenie
- Życzenie innym dobrze
- Dawanie prezentów bez okazji
- Mądre wymagania
- Mądre upominanie
- Mądre pomaganie
- Uśmiech
I teraz zobaczcie, że paradoksalnie stosowanie tych działań, tzn. np. okazywanie wdzięczności, przebaczanie, życzenie innym dobrze, dawanie prezentów, a nawet uśmiech, największą korzyść, wewnętrzną radość i spokój przynosi nie tej drugiej osobie, ale właśnie tej osobie, która podejmuję tę aktywność (Tobie). Zobaczcie:
- Wdzięczność prowadzi do zadowolenia z życia (o badaniach Sheldon i Lyubomirsky (2006) pisałem w wpisie o relacjach).
- Pokora prowadzi do braku porównywania się z innymi (o badania nad porównaniem się z innymi pisałem w wpisie mówiącym o tym, jak przestać to robić).
- Przebaczenie prowadzi do pokoju serca.
- Życzenie innym dobrze prowadzi do wewnętrznego rozluźnienia.
- Dawanie prezentów bez okazji daje radość.
- Stawianie innym mądrych wymagań sprawia, że ludzie traktują nas poważnie.
- Mądre upominanie sprawia, że ludzie traktują nas z szacunkiem.
- Mądre pomaganie sprawia, że ludzie traktują nas z wdzięcznością.
- Własny uśmiech daje Ci odczucie radości.
To osobiste korzyści tylko z kilku spraw związanych z nastawieniem na innych, a miało być o pieniądzach. Ok, to w takim razie pozwólcie, że opowiem Wam historię o dwóch skoczkach narciarskich (do spisania tej historii skłoniła mnie rozmowa z przyjaciółmi na temat motywacji sportowców):
Wyobraź sobie skoczka narciarskiego, który wchodząc na belkę i szykując się do lotu myśli sobie: pieniądze, pieniądze, pieniądze. Ile dostanę pieniędzy za ten skok? Może sobie kupię nowy samochód lub nawet nowy dom? Czy ma on głowę do zajęcia się takimi sprawami jak: kierunek i prędkość wiatru, ułożenie nart i ciała, dobre wybicie z progu, lądowanie z telemarkiem?
A teraz wyobraź sobie drugiego skoczka. Wchodzi na tę samą belkę, ale myśli o ludziach wokół niego, o rodzinie, swoim małym synku, który też może kiedyś będzie sportowcem, o kibicach, trenerze, narodzie, który ogląda go przed telewizorami. No i on myśli o ludziach i chce dla nich skoczyć jak najlepiej. Analizuje kierunek wiatru, sprawdza narty, maksymalnie koncentruje się na dobrym wybiciu z progu i perfekcyjnym lądowaniu z telemarkiem.
Jak myślisz, który lepiej skoczy? Ten pierwszy, czy ten drugi? Wydaje się, że ten drugi (zakładamy, że wszystkie inne czynniki są takie same). A jak myślisz, który z tych skoczków więcej zarabia? Oczywiście więcej zarabia ten, który lepiej skacze, a lepiej skacze ten drugi.
Może ta historia w pewien sposób upraszcza rzeczywistość, ponieważ stwarza jakby dychotomię spraw, na których koncentruje się skoczek przed skokiem (i każdy z nas podchodząc do swojej pracy):
pieniądze (moje potrzeby) ALBO dobry skok (potrzeby innych)
Bo może lepiej byłoby tą sytuacje zobrazować takim rozróżnieniem:
myślę o tym, co właśnie robię ALBO myślę, o czymś innym niż to, co właśnie robię (np. skutki mojej pracy, moje motywacje itp.)
A też na pewno obydwa te rozróżnienia nie są dychotomiczne, a raczej tworzą one kontinua, gdzie poszczególne sytuacje możemy wpisać na przykład gdzieś pomiędzy 0 a 100 (a nie 0 lub 1). Nie chcę tutaj wchodzić w jakieś szczegółowe podziały i rozważania (bo to nie temat tego wpisu, choć sam temat treści świadomości jest mega ciekawy, jeśli Was to ciekawi, zerknijcie np. do wpisu o marzeniach lub uspokajaniu myśli, w których analizuje tego typu tematy), ale chcę pokazać pewien paradoks pieniędzy: nie koncentruj się na nich, a będziesz miał ich więcej.
Koncentruj się:
1) na tym, żeby działania wykonać jak najlepiej,
2) na wartości, która za nimi stoi,
3) na ludziach, którym ma służyć,
4) na wykorzystaniu posiadanych przez siebie talentów,
5) na robieniu tego co słuszne,
a nie na pieniądzach.
Bo niestety działają one tak, że jeśli się na nich koncentrujesz, to odciągają Twój umysł od tych 5 spraw, które sprawiają, że sprawy są po prostu dobrze wykonywane, a jeśli są dobrze wykonywane, to będziesz dostawać za nie więcej pieniędzy.
Koncentracja na tych 5 sprawach prowadzi do tego, że nasze podejście jest bardziej długofalowe, a koncentracja na pieniądzach zawężą nasz horyzont czasowy do tu i teraz. Wyobraź sobie, że dzwoni do Ciebie klient (lub ktoś inny, kto płaci Ci za Twoją pracę) i ma jakąś nietypową prośbę lub dziwne nieuzasadnione pretensje, których spełnienie będzie Cię trochę kosztowało (załóżmy 50 zł). Mógłbyś więc grzecznie (lub nie) powiedzieć temu komuś, że niestety nie spełnisz jego prośby, no i ok, klient sobie pójdzie i już nie wróci, a w najgorszym przypadku napiszę gdzieś o Tobie jakąś nieprzychylną opinię (no ale opłacało się, bo przecież zaoszczędziłeś 50 zł, no nie?). Ale gdybyś tak spełnił jego prośbę i wydał na to 50 zł, istnieje wtedy duże prawdopodobieństwo, że klient kiedyś wróci i jeszcze przyprowadzi kilku znajomych (no i może jeszcze napisze o Tobie przychylną opinię, choć na to raczej nie ma co liczyć: ludzie są o wiele bardziej zmotywowaniu do pisania opinii negatywnych niż pozytywnych, z zresztą słusznym przekonaniem, że skoro coś zostało zrobione dobrze, to takie powinno być, dlatego nie ma co wstydzić się zachęcania ludzi do przekazywania pozytywnych opinii, np. obiecując za nie jakiś drobny gadżet – zobaczcie jak to mamy zrobione przy zakupach w Centrum Dobrego Wychowania: Podziel się opinią i odbierz bonus).
Takie podejście ma sens niezależnie od tego, czy pracujesz w wielkiej międzynarodowej korporacji, prowadzisz mały lokalny biznes, czy po prostu u kogoś pracujesz. Wyobraź sobie, że prowadzisz mały sklep wędkarski i właśnie zatrudniłeś młodego pasjonata wędkarstwa, dla którego jest to pierwsza w życiu wakacyjna praca. A ten zamiast sprzedawać, to tylko gada z klientami, doradza, wypytuje, dzieli się swoimi przemyśleniami i wspomnieniami z zawodów wędkarskich. Inny to by wciskał klientom towar, żeby tylko sprzedać jak najwięcej, a ten gada. No i właśnie na tym polega praca, która daje sens. Nie na tym, że wciskasz osobom odwiedzającym Twój sklep produkty, ale, że budujesz z nimi relacje, rozpoznajesz i odpowiadasz na ich potrzeby, maksymalizujesz wartość, którą możesz im dać, a przy tym się świetnie bawisz i sprawia Ci to radość (bo np. jesteś pasjonatem wędkarstwa).
W którym z tych dwóch sklepów wolałbyś robić zakupy:
– w sklepie, w którym sprzedawca wciska Ci na siłę jakieś badziewiaste produkty, ba nawet nie miał ochoty dokładnie się z nimi zapoznać
– w sklepie, w którym możesz porozmawiać z pasjonatem danej branży, który zna się na tym, co robi i widać, że sprawia mu to radość?
Pozwólcie, że opiszę Wam historię z mojego własnego doświadczenia: kiedy szukałem drukarni do wydrukowania Jak Uczyć Skuteczności, spisałem sobie parametry książki i wysłałem do kilkunastu drukarni w całej Polsce prośby o wycenę. Jeszcze wtedy nie znałem się tak na pojęciach drukarskich i nawet nie do końca wiedziałem na jakim papierze chcę ją wydrukować (mniej więcej wiedziałem, ale nie wiedziałem jak się nazywa i jak go opisać). Odpisało mi kilka drukarni, kilka zadało jakieś dziwne niezrozumiałe dla mnie pytania o parametry druku, kilka w ogóle nie odpisało, natomiast Pani z drukarni PrintGroup z Szczecina do mnie zadzwoniła i zaproponowała, że prześle mi próbne wydruki i próbniki papieru. Po kilku dniach miałem już w ręku przesyłkę z próbnymi książkami, w tym kilkoma w twardej okładce i z dokładnie takim papierem, na jakim wyobrażałem sobie wydruk mojej książki. Jak myślicie, czy w takiej sytuacji zwracałem uwagę na to, że oferta cenowa nie było może zbyt atrakcyjna (choć prawdę mówiąc nie była również wygórowana)? Oczywiście, że nie. Poczułem się potraktowany poważnie – jak człowiek, a nie jak klient, który jest tylko statystyką i właśnie w tej drukarni zamówiłem wydruk.
W każdym z nas jest taka pokusa, żeby koncentrować się na tym, co tu i teraz, ale budowanie prawdziwych relacji a tym bardziej robienie prawdziwych pieniędzy nigdy nie przyniesie zakładanego rezultatu, kiedy nie myślimy długofalowo.
Więcej takich przykładów znajdziecie w wpisie o „opłacalnej bezinteresowności”:
Bezinteresowność się opłaca, czyli jak działa ekonomia wdzięczności
A więcej o tym, na czym polega koncentracja na wartości w biznesie tutaj:
Sprzedajesz kawę, czy radość picia kawy w dobrym towarzystwie? – o wartości w pracy i biznesie
A co jeśli ludzie mnie oszukają?
No właśnie, ktoś z Was może zapytać: a co jeśli ludzie wykorzystają moją dobroć i nastawienie na dawanie wartości?
Odpowiedź jest prosta: Wpisz to w koszty. W ogóle się tym nie przejmuj. Bądź dobry pomimo to. Nie chcę Was tutaj przekonywać stwierdzeniami w stylu: nawet jeśli ludzie wobec Ciebie zachowują się nie w porządku, to Ty i tak masz być uczciwy, dobry, miły itp., itd. Niemoralne zachowanie innych nie usprawiedliwia Twojego niemoralnego zachowania (tak w ogóle, to nic nie usprawiedliwia niemoralnego postępowania), ale chcę Wam pokazać coś innego: doświadczenie pokazuje, że bycie dobrym i trzymanie się swojego nastawienia na drugiego człowieka i tak zawsze po prostu się opłaca.
Zobaczcie na ten wykres (zawarłem, go również w wpisie o bezinteresowności, gdzie znajdziecie też bibliografię w tym temacie):
Generalnie większość ludzi to tzw. rewanżyści, którzy zachowują się wobec Ciebie, tak jak Ty wobec nich: jesteś wobec niech w porządku, oni są w porządku wobec Ciebie; oszukujesz ich, oni będą oszukiwać Ciebie. Dawcy to takie osoby, które nawet za zło „oddają” dobro, a biorcy, to niewdzięczni ludzie, którzy nawet za dobro odpłacą Ci kopniakiem w… niższą cześć pleców.
W każdej populacji znajduje się jakiś odsetek ludzi znajdujących się na lewym krańcu tego kontinuum: socjopatów, psychopatów, ludzi, którzy umyślenie i z premedytacją będą Cię wykorzystywać i np. przyjazne mechanizmy reklamacji w Twojej firmie, możliwości zwrotów, Twój czas itp. Ale zobaczcie, że generalnie zdecydowana większość ludzi to co najmniej rewanżyści, czyli osoby, które zachowają się wobec Ciebie w porządku, jeśli Ty jesteś wobec nich w porządku.
Jeśli zachowujesz się wobec ludzi w porządku, to zdecydowana większość ludzi będzie zachowywać się wobec Ciebie fair, a jedynie mniejszość odpłaci Ci złem:
Jeśli natomiast jesteś wobec ludzi nie fair, to od zdecydowanej większości możesz spodziewać się tego samego, a tylko nieliczni odpłacą Ci dobrem za zło:
Oczywiście te wykresy to pewne uproszczenie rzeczywistości, ale chcę Wam przez nie pokazać, że nawet z takiego nieco matematycznego punktu widzenia i tak opłaca się być dobrym i nastawionym na dobro drugiego człowieka.
O wiele lepiej 1 raz dać się oszukać, ale pomóc 99 klientom, którzy odejdą zadowoleni, niż bojąc się, że zostaniemy oszukani sprawić, że 99 osób odejdzie niezadowolonych (i rozpowie o tym wszystkim swoim znajomym). A jeszcze bardziej w skrócie:
Ufność po prostu się opłaca.
Zresztą generalnie na takim mniej więcej podejściu opierają się biznesy nastawione na budowanie trwałych relacji z klientem i obliczające tzw. CLV (customer lifetime value), które zakłada, że w początkowej fazie relacji z klientem koszty mogą być większe niż przychody.
Gdzieś też kiedyś słyszałem, że ostatnie lata ewolucji zarządzania podejściem do biznesu (czyli gdzieś mniej więcej od początku boomu gospodarczego po XX wojnie światowej, a może i nawet od rewolucji przemysłowej XIX wieku) mające na celu maksymalizację zysków, wyglądały mniej więcej tak:
1. Nastawienie na pieniądze – najważniejszy jest pieniądz, chciwość napędza rynek, opłaca się oszukiwać, a nawet trzeba, bo i tak wszyscy oszukują. Na szczęście ten etap skończył się w gospodarce dosyć szybko, bo ludzie się zorientowali, że po prostu nie opłaca się oszukiwać. W Polsce trwało to może nieco dłużej, tak może do końca lat ’90. XX w.
2. Nastawienie na klienta – najważniejszy jest klient, klient ma zawsze rację, można mu coś wcisnąć, byle były zadowolony, dlatego ważne jest ładne opakowanie produktu, poczucie prestiżu, kiedy się go kupuje itp.
3. Nastawienie na wartość – najważniejsza jest wartość jaką dajemy drugiej osobie, czyli najwyższa jest jakość produktu, klient nie zawsze ma rację, nie jest on ekspertem od produktu, ale za to wie jakie ma potrzeby, a zadaniem biznesu jest ich odpowiednie rozpoznanie i odpowiedzenie na nie. To dlatego, kiedy wchodzisz np. do sklepu z butami sprzedawca nie wciska Ci od razu butów, które ma w promocji, ale pyta, do czego będziesz ich używał, jaki lubisz styl, w co się ubierasz itp. a dopiero potem proponuje Ci odpowiednie obuwie. To dlatego coraz więcej firm jasno określa i publicznie komunikuje swoją misję (odpowiedź na pytanie Dlaczego?).
Oczywiście, jak sami możecie się domyślić, są również biznesy mentalnością tkwiące w końcówce XIX wieku, dla których pieniądz jest najważniejszą wartością pomimo wszystko i które jakby zdają się nie zauważać, że właśnie z takiego nastawienia może wynikać to, że ledwo wiążą koniec z końcem i że takie skonstruowanie biznesu jest bardzo:
– nieopłacalne
– męczące (bo pieniędzy zawsze mało)
– niedające satysfakcji
– psujące relacje.
I teraz takie proste pytanie do Ciebie: u przedsiębiorcy/pracownika, charakteryzującego się którym z tych trzech wymienionych nastawień chcesz kupować? To takim sam bądź.
Czyli konkretnie co robić?
Podsumujmy ten wpis dwoma grupami porad:
1. Dbaj o człowieka w „małych” codziennych sprawach:
– zrób komuś herbatę, kolację, pranie…
– pokrzep dobrym słowem, podziękuj…
– uśmiechaj się sprawiając innym radość i nie koncentrując na sobie, nawet jeśli Ci się nie chce…
To da Ci codzienną radość i z bardzo dużym prawdopodobieństwem podobne działania innych wobec Ciebie.
2. Dbaj o człowieka w wielkich projektach, które robisz w życiu:
– rób swoją pracę najlepiej jak potrafisz pamiętając, że ktoś z niej korzysta (bo jakby tak nie było, to nikt by Ci za nią nie płacił, a jeśli robisz jakąś pracą i masz poczucie, że nikt z niej nie korzysta, to porozmawiaj o tym z szefem lub po prostu ją rzuć)
– sprawiaj, żeby produkty i usługi, które oferujesz były najlepszej jakości i odpowiadały na potrzeby klientów
– wyprzedzaj w myśleniu o ich potrzebach innych ludzi: dawaj kubek wody spragnionemu zanim o to poprosi, wprowadzaj na rynek produkty, które odpowiadają na potrzeby klientów zanim oni jeszcze zdadzą sobie z nich sprawę
– maksymalizuj korzyść, którą dajesz odbiorcom swojej pracy, w języku biznesu nazywa się to skalowaniem, jeśli np. sprzedajesz buraki, to pomyśl jak mógłbyś sprzedawać ich więcej większej liczbie osób
To da Ci duże pieniądze i poczucie spełnienia.
A tak w ogóle moglibyśmy streścić cały ten wpis w odniesieniu do każdej naszej relacji (w tym zawodowej i biznesowej) prostą poradą Pana Jezusa, która zawsze, niezależnie od sytuacji, pozostaje prawdziwa i to niezależnie od tego, czy mówimy o sprawach małych, czy dużych:
Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie! (Łk 6, 31)
Co myślicie o takim podejściu do kwestii relacji i pieniędzy? Zgadzacie się z nim? Zapraszam do dyskusji w komentarzach.
P.S. Jeśli chcesz pobrać treść tego wpisu w formie e-booka, to zapraszam Cię do dołączenia do darmowego kursu: Jak Budować Dobre Relacje, który przygotowałem w ramach projektu Prawdziwy Skarb.