Konkretne biblijne porady, dotyczące tego, jak budować relacje, czyli co to znaczy kochać

W Piśmie Świętym jest mnóstwo konkretnych, praktycznych życiowych porad. W tym wpisie analizuję takie porady w kwestii budowania dobrych relacji z innymi.

 

Jest to już drugi wpis z serii zbierającej biblijne porady dotyczące naszych relacji. Treści dotyczących relacji jest bardzo dużo, dlatego też podzieliłem tą tematykę na następujące wpisy:

Podstawy biblijnego spojrzenia na relacje

– Konkretne biblijne porady, dotyczące tego, jak budować relacje, czyli co to znaczy kochać [niniejszy wpis]

Biblijne porady dotyczące małżeństwa oraz szukania żony i męża

Biblijne wskazówki dotyczące wychowania dzieci, starości i szacunku dla zmarłych

Jak zgodnie z Biblią budować relacje z przyjaciółmi i sąsiadami oraz porady dotyczące gościnności

Biblijne porady dotyczące relacji nauczycielskiej, przywództwa, zarządzania ludźmi i budowania zespołów

 

 

Dlatego też, przed lekturą niniejszego wpisu, zapraszam do lektury wpisu zbierającego podstawy biblijnego spojrzenia na relacje. W niniejszym wpisie mówimy o konkretnych, ale trochę ciężko może być je nam zrozumieć, jeśli nie poznamy podstaw.

 

We wpisie opisującym podstawy biblijnego budowania relacji pisałem o czymś takim, jak porządek miłości, czyli wskazanie mówiące o tym, że nie wszystkim jesteśmy w stanie i powinniśmy okazywać miłość w taki sam sposób. Im ktoś bliżej nas, tym większe oznaki miłości powinniśmy mu okazywać (w skrócie robić dla niego więcej), a im ktoś dalej nas, tym mniej. Pamiętacie o tym czytając poniższe porady, ponieważ w różnym stopniu będziemy je w konkretach stosować do różnych ludzi. Generalnie cały poniższy wpis mówi o tym, że Biblia zaprasza nas do rozsądnego odpowiadania na potrzeby innych i w konkretach będzie to oznaczało co innego dla naszych najbliższych, a co innego dla osób dalej nas. Na przykład troska o podstawowe potrzeby ciała kogoś bliskiego (np. naszego dziecka) może oznaczać codzienne przygotowywanie mu posiłków, a kogoś nam nieznajomego, tylko jednorazowe nakarmienie go, kiedy akurat będzie tego potrzebował. Przecież w gruncie rzeczy każdy człowiek ma mniej więcej takie same potrzeby, ale bardziej angażująco będziemy odpowiadać na nie w stosunku do bliższych nam osób, niż dalszych.

 

Zobaczcie też, że pewną biblijną oczywistością jest to, że w pierwszej kolejności powinniśmy przestrzegać Bożego prawa i każde jego złamanie, będzie nie tylko psuło naszą relacje z Bogiem, ale także z drugim człowiekiem. Przykazania Dekalogu wprost mówią, czego nie robić względem bliźnich: nie zabijać, nie cudzołożyć, nie kraść, nie okłamywać, nie zazdrościć. Nie będziemy mówić tutaj o nich, a raczej skupimy się na tej sprawie w kontekście działań pozytywnych – czyli co robić (a nie czego nie robić). Ta myśl wprost zapisana jest w Piśmie Świętym:

Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo. Albowiem przykazania: Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj, i wszystkie inne – streszczają się w tym nakazie: Miłuj bliźniego swego jak siebie samego! Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa. (Rz 13, 8-10)

 

I właśnie o takiej miłości jest ten wpis.

 

 

Spis treści

Kochać to odpowiadać na potrzeby

Troszcz się o potrzeby ciała

Podstawowe potrzeby są ważne

Bądź hojny

Ty się troszczysz o innych, Bóg troszczy się o Ciebie

Troszcz się o potrzeby serca

Okazuj czułość fizyczną i psychiczną

Spójrz na świat z perspektywy drugiego

Spędzaj czas

Okazuj łagodność

Wstrzymaj się przed osądzaniem

Mądrze dawaj prezenty

Troszcz się o potrzeby rozumu

Prowadź sensowne rozmowy i nie rań językiem

Dawaj odpowiednią autonomię i stawiaj adekwatne wymagania pozwalające na rozwój

Kiedy trzeba upominaj, ale nie w gniewie i zaczynając od upomnienia w cztery oczy

Troszcz się o potrzeby ducha

Przebaczaj

Błogosław i módl się, czyli pomimo wszystko myśl o innych dobrze i dobrze im życz

Dążcie do wspólnego celu

Kochaj jak Maryja

 

 

Kochać to odpowiadać na potrzeby

We wpisie opisującym podstawy biblijnego podejścia do relacji powiedzieliśmy sobie o tym, że prawdziwa miłość wymaga od nas dwóch postaw: bezwarunkowej afirmacji oraz adekwatnych wymagań. Moglibyśmy powiedzieć, że afirmowanie i wymaganie to nic innego jak mądre odpowiadanie na wszystkie potrzeby drugiej osoby. Zobaczcie, że czasami określenie „odpowiadać na czyjeś potrzeby” kojarzy się z takim płytkim dawaniem człowiekowi, tego, na co akurat ma ochotę. To trochę tak, jakby rodzic poszedł z dzieckiem do supermarketu i chcąc „odpowiedzieć na jego potrzeby” kupił mu wszystko to, na co akurat dziecko ma ochotę (oczywiście lody, żelki, cukierki, ciastka, czekoladę i całe mnóstwo innych tego typu produktów). Potrzeba jednak, to nie to samo co zachcianka (jednocześnie chęć zjedzenia czegoś słodkiego nie zawsze będzie tylko zachcianką).

 

Albo jeszcze inaczej: „odpowiadanie na potrzeby” kojarzy się nam z dawaniem potrzebującemu np. jedzenia, ciepłego ubrania na zimę lub w ogóle jeszcze jakiś innym materialnych rzeczy, których mu brakuje. A nawet jak nie materialnych, to i tak spraw, których mu brakuje, np. ciepła, zrozumienia, jakiegoś braku. To oczywiście też jest ważne i do tego zachęca nas Biblia, nie możemy jednak sprowadzić tego zagadnienia tylko do – moglibyśmy powiedzieć – dawania. Mądre odpowiadanie na potrzeby uwzględnia także sprawy, które wymagają nie tylko przyjęcia czegoś, co otrzymuje się od drugiej osoby, ale także zachętę do podjęcia własnej aktywności. Ludzkie potrzeby (czy może pełniej powiedzieć: „pragnienia”) są o wiele bardziej głębsze i złożone i nie można ich sprowadzić tylko do tego, co wprost można dać lub otrzymać od drugiej osoby.

 

O wiele pełniejsze spojrzenie na ludzkie potrzeby i pragnienia możemy zobrazować ujmując je w 4 kategoriach:

– potrzeby ciała

– potrzeby serca

– potrzeby rozumu

– potrzeby ducha

 

 

W każdej z tych kategorii możemy afirmować drugą osobę i w każdej z tych kategorii możemy stawiać drugiej osobie wymagania, choć zdaje się, że potrzeby z początku tej listy będą bardziej związane z afirmacją (np. dawanie komuś jedzenia), a z końca listy bardziej z wymaganiami (np. wymaganie od kogoś bliskiego rozwoju).

 

Przypomnijmy jeszcze raz tutaj to, o czym już wspominaliśmy we wpisie opisującym podstawy relacji: prawdziwa troska o potrzeby innych prowadzi do tego, że nasze potrzeby też są zaspokajane. Tak więc przyjrzymy się teraz wyżej wymienionym zagadnieniom w myśl złotej Jezusowej zasady: jeśli chcesz tego doświadczać od innych, to sam to najpierw rób (Łk 6, 31). Jeśli chcesz, żeby inny troszczyli się o Twoje potrzeby, to najpierw Ty troszcz się o ich potrzeby. Pamiętajmy też o tym, że kochanie innych (czyli troszczenie się o ich potrzeby) powinno być równoznaczne z kochaniem siebie, dlatego na przykład jeśli chcemy komuś przebaczyć, powinniśmy najpierw przebaczyć sobie, albo jeśli chcemy komuś stawać adekwatne wymagania, powinniśmy je najpierw postawić sobie itd.

 

Przyjrzyjmy się więc, do jakich konkretnych działań odpowiadających na potrzeby innych zachęca nas Biblia. Zrobimy to w taki sposób, że będziemy przyglądać się postępowaniu Boga wobec człowieka, w którym okazuje On nam swoją troskę w ramach poszczególnych grup potrzeb jako wzór postępowania dla nas, jak również przytoczymy dosłowne wskazania mówiące nam o tym, jak warto postępować.

 

 

Troszcz się o potrzeby ciała

Podstawowe potrzeby są ważne

Zobaczcie, że Pan Jezus rozpoczyna swoją publiczną działalność od cudu rozmnożenia wina na weselu (J 2, 1-11), ponieważ Maryja dostrzegła tę potrzebę, jeszcze zanim wszyscy ją zauważyli. Co więcej Jezus zanim mówił o trudnych rzeczach, najpierw tłumom daje się poznać, jako ten, który rozmnaża chleb i sprawia cudowny połów ryb (drugi połów miał miejsce już po zmartwychwstaniu Jezusa).

 

Ewangeliści opisują dwa cuda rozmnożenia chleba:

– pierwszy, gdzie Jezus rozmnaża 5 chlebów i 2 ryby, opisany jest we wszystkich czterech ewangeliach (Mk 6, 34-44; Mt 14, 15-21; Łk 9, 12-17; J 6, 1-13). Opis Janowy wydaje się najciekawszy, ponieważ pojawia się tutaj bardzo dialog dydaktyczny Jezusa z Filipem, gdzie ten drugi w ogóle nie odpowiada na pytanie Jezusa, ale od razu widzi ograniczenia oraz szczegół wskazujący chłopca jako właściciela rozmnażanej żywności.

– drugi, gdzie Jezus rozmnaża 7 chlebów i kilka rybek (Mk 8, 1-9; Mt 15, 32-39)

 

To może tak na marginesie, ale egzegeci wskazują, że te dwa opisy rozmnożenia chleba pokazują to, że najpierw Jezus kieruje swoje przesłanie do Narodu Izraelskiego (pierwsze rozmnożenie chleba, po którym zebranych zostaje 12 koszów ułomków – co odnotowują wszyscy czterej Ewangeliści: Mt 14, 20; Mk 6, 43; Łk 9, 17; J 6, 13 – jako symbol 12 pokoleń Izraela), a następnie do wszystkich ludzi (drugie rozmnożenie chleba, gdzie Jezus mówi o ludziach, że: „przyszli z daleka” Mk 8, 3). Zarówno w Ewangelii Mateuszowej, jak i Markowej opis drugiego cudu rozmnożenia poprzedzony jest dialogiem Jezusa z poganką (Mt 15, 21-28; (Mk 7, 24-30), gdzie początkowo odmawia On wysłuchania jej prośby posługując się obrazem chleba, którego nie zabiera się dzieciom, żeby dać psom, a następnie – na skutek wiary kobiety, która również odpowiada posługując się obrazem chleba (właściwie to okruszyn) – Jezus spełnia jej prośbę.

 

Cuda Jezusa dotyczyły także obfitych połowów ryb – które też dotyczą przecież troski o potrzeby ciała, może nawet nie w wymiarze zaspokojenia potrzeby jedzenia (choć np. w J 21 apostołowie spożywają cudownie złowione ryby), ale raczej w sensie powodzenia biznesowego, wszak rybołówstwo było pracą apostołów pojawiąjących się w tych fragmentach (szerzej analizuję ten temat na podstawie opisu drugiego cudownego połowu we wpisie z poradami biznesowymi):

– pierwszy połów bezpośrednio poprzedzający powołanie Piotra (wtedy jeszcze nazwanego Szymonem), Jakuba i Jana (Łk 5, 4-11). Jezus w trakcie połowu znajduje się w łodzi.

– drugi połów mający miejsce już po zmartwychwstaniu Jezusa (J 21, 1-14). Jezus w trakcie połowu znajduje się na brzegu.

 

Obydwa te połowy łączą dwie sprawy: po pierwsze mają miejsce po całonocnej nieudanej pracy, kiedy to apostołom nic się nie udaje złowić. Pierwszy połów miał miejsce w dzień po tej nocy, ponieważ bezpośrednio przed nim Jezus nauczał ludzi z łodzi, natomiast drugi miał miejsce nad ranem. Drugim wspólnym elementem tych cudów był fakt, że po każdym z nich apostołowie wzmacniają swoją relację z Jezusem. W przypadku pierwszego połowu czytamy dosłownie o tym, że zostawili sieci i poszli za Jezusem, a w przypadku drugiego następuje po nim dialog Jezusa z Piotrem, w którym ostatecznie potwierdza On jego powołanie.

 

Tak właściwie to w Ewangelii pojawia się także inny cudowny połów, gdzie Jezus każe Piotrowi wędką złowić rybę, która będzie miała w pyszczku pieniążek potrzebny do zapłacenia podatku (Mt 17, 24-27). Fakt ten również zresztą świadczy o myśleniu Jezusa o potrzebach materialnych (a taką jest moglibyśmy powiedzieć płacenie podatku, tzn. może szerzej: posiadanie potrzebnych pieniędzy).

 

Kiedy Jezus uzdrawia córkę Jaira, przypomina domownikom, żeby ją nakarmili (ten fakt odnotowany jest także w Łk 8, 55):

Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: «Talitha kum», to znaczy: "Dziewczynko, mówię ci, wstań!" Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść. (Mk 5, 41-43)

 

W innym miejscu Biblii czytamy, że misja proroka Eliasza rozpoczyna się od tego, że prosi on ubogą wdowę o jedzenie i to w pierwszej kolejności dla siebie:

Eliasz zaś jej powiedział: «Nie bój się! Idź, zrób, jak rzekłaś; tylko najpierw zrób z tego mały podpłomyk dla mnie i przynieś mi! A sobie i twemu synowi zrobisz potem. (1 Krl 17, 13)

 

A kiedy okręt, na którym Apostoł Paweł jako więzień płynie w podróży do Rzymu przez 14 dni i nocy miotany jest sztormem tak wielkim, że przegnał statek od wybrzeży Krety aż na Maltę (ponad 800 km w linii prostej), marynarze mogą podjąć jakąś sensowną aktywność dopiero po pokrzepieniu się posiłkiem, o co przytomnie dba Paweł jako pierwszy rozpoczynając jedzenie (pamiętajmy, że oni przez 14 dób byli na okręcie miotanym falami, dlatego wcale się im nie dziwię, że nie chcieli nic jeść):

Kiedy zaczynało świtać, Paweł zachęcał wszystkich do posiłku: «Dzisiaj już czternasty dzień trwacie w oczekiwaniu, o głodzie i bez żadnego posiłku. Dlatego proszę was, abyście się posilili; bo to przyczyni się do waszego ocalenia; nikomu bowiem z was włos z głowy nie spadnie». Po tych słowach wziął chleb, złożył Bogu dziękczynienie na oczach wszystkich i ułamawszy zaczął jeść. Wtedy wszyscy nabrali otuchy i posilili się. A było nas wszystkich na okręcie dwustu siedemdziesięciu sześciu. Kiedy się najedli, ulżyli okrętowi, wyrzucając zboże do morza. (Dz 27, 33-38)

 

Co więcej, Jezus zaznacza nawet, że te potrzeby są ważniejsze niż np. przepisy rytualne. Kiedy Apostołowie z głodu naruszają spoczynek szabatowy zbierając kłosy i wywołując przy tym oburzenie faryzeuszy, Jezus odpowiada na to:

«Nie czytaliście, co uczynił Dawid, gdy był głodny, on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego i jadł chleby pokładne, których nie było wolno jeść jemu ani jego towarzyszom, tylko samym kapłanom? (Mt 12, 3b-4, podobnie: Mk 2, 25b-26; Łk 6, 3-4)

 

Jezus wspomina tutaj sytuację opisaną w 1 Sm 21, 4-7. Co ważne w tej historii Dawid nie bierze tych chlebów samodzielnie, ale dostaje je od kapłana. Gdyby wziął je samodzielnie mogło to być uznane za kradzież – a ta (i inne wykroczenia moralne) nie może być usprawiedliwiona przez głód. Za kradzież Biblia nie uznaje jednak wspomnianej czynności wykonywanej przez Apostołów, czyli zbierania rękami kłosów z czyjegoś pola – byłaby to kradzież, gdyby używali oni sierpa lub innego narzędzia przyspieszającego pracę (Pwt 23, 25-26).

 

Biblia wprost zauważa, że kradzież wynikająca z głodu jest wykroczeniem moralnym i obraża Boga:

Proszę Cię o dwie rzeczy, nie odmów mi – proszę – nim umrę: Kłamstwo i fałsz oddalaj ode mnie, nie dawaj mi bogactwa ni nędzy, żyw mnie chlebem niezbędnym, bym syty nie stał się niewiernym, nie rzekł: «A któż jest Pan?» lub z biedy nie począł kraść i imię mego Boga znieważać. (Prz 30, 7-9)

 

Człowiek, który kradnie z głodu, może co prawda będzie przez nas nieco inaczej oceniony, nie uniknie jednak kary za swój czyn:

Nie ma hańby dla tego, kto kradnie, by wnętrze napełnić, gdy głodny; a siedmiokrotnie zwróci złapany, wszystko, co w domu ma, odda. (Prz 6, 30-31)

 

Tak więc widzimy, że Biblia dostrzega ważność tych podstawowych potrzeb i zachęca do dbania o nie w odniesieniu do:

 

– domowników i najbliższych – na przykład Poemat o Dzielnej Niewieście kończący Księgę Przysłów przekazuje wzór kobiety, która troszczy się o jedzenie dla swojego domu i potrzebujących:

Podobnie jak okręt kupiecki żywność sprowadza z daleka. Wstaje, gdy jeszcze jest noc, i żywność rozdziela domowi, <a obowiązki – swym dziewczętom>. (…) Otwiera dłoń ubogiemu, do nędzarza wyciąga swe ręce. (Prz 31, 14-15.20)

 

W innych miejscach zachęcają do tego Apostołowie:

Jeśliby ktoś posiadał majętność tego świata i widział, że brat jego cierpi niedostatek, a zamknął przed nim swe serce, jak może trwać w nim miłość Boga? Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą! (1 J 3, 17-18)

A jeśli kto nie dba o swoich, a zwłaszcza o domowników, wyparł się wiary i gorszy jest od niewierzącego. (1 Tm 5, 8)

 

– ubogich i potrzebujących np. nakazując zostawienie części plonów niezebranych i obiecując za to Boże błogosławieństwo:

Jeśli będziesz żął we żniwa na swoim polu i zapomnisz snopka na polu, nie wrócisz się, aby go zabrać, lecz zostanie dla obcego, sieroty i wdowy, aby ci błogosławił Pan, Bóg twój, we wszystkim, co czynić będą twe ręce. Jeśli będziesz zbierał oliwki, nie będziesz drugi raz trząsł gałęzi; niech zostanie coś dla obcego, sieroty i wdowy. Gdy będziesz zbierał winogrona, nie szukaj powtórnie pozostałych winogron; niech zostaną dla obcego, sieroty i wdowy. (Pwt 24, 19-21)

Błogosławiony, czyj wzrok miłosierny, bo chlebem dzieli się z biednym. (Prz 22, 9)

 

Natomiast brak udzielenia pomocy lub zwlekanie z nią według Biblii prowadzi do odrzucenia, gniewu i przeklinania ze strony innych i samego Boga:

Nie mów bliźniemu: «Idź sobie, przyjdź później, dam jutro» – gdy możesz dać zaraz. (Prz 3, 28)

Kto uszy zatyka na krzyk ubogiego, sam będzie wołał bez skutku. (Prz 21, 13)

Synu, nie odmawiaj biedakowi rzeczy niezbędnych do życia i oczu potrzebującego nie męcz zwlekaniem! Nie dręcz duszy głodnego i nie pobudzaj do gniewu człowieka w jego niedostatku! Serca rozgniewanego w większy zamęt nie wprowadzaj i nie zwlekaj z datkiem dla potrzebującego! Nie odpychaj żebrzącego w strapieniu, a od ubogiego nie odwracaj swej twarzy! Nie odwracaj oka od proszącego i nie dawaj człowiekowi sposobności, aby cię przeklinał. Gdy bowiem przeklnie cię w gorzkości duszy, Ten, co go stworzył, wysłucha jego życzenia. (Syr 4, 1-6)

 

– przybyszów, zachęcając do gościnności (o temacie gościnności będzie więcej jednym z kolejnych wpisów o tematyce relacji):

Niech trwa braterska miłość. Nie zapominajmy też o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę. (Hbr 13, 1-2)

Oni to świadczyli o twej miłości wobec Kościoła; dobrze uczynisz zaopatrując ich na drogę zgodnie z wolą Boga. Przecież wyruszyli w drogę dla imienia Jego nie przyjmując niczego od pogan. Powinniśmy zatem gościć takich ludzi, aby wspólnie z nimi pracować dla prawdy. (3 J 1, 6-8))

 

– więźniów, chorych i cierpiących:

Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: "Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie". (Mt 25, 34-36)

Pamiętajcie o uwięzionych, jakbyście byli sami uwięzieni, i o tych, co cierpią, bo i sami jesteście w ciele. (Hbr 13, 3)

 

– a nawet wrogów:

Gdy wróg twój łaknie, nakarm go chlebem, gdy pragnie, napój go wodą – żar ognia zgromadzisz na nim, a Pan ci za to zapłaci. (Prz 25, 21-22)

Umiłowani, nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście [Bożej]! Napisano bowiem: Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę – mówi Pan – ale: Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód – nakarm go. Jeżeli pragnie – napój go! Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowę. (Rz 12, 19-20)

 

Podstawowa troska o drugiego człowieka może sprowadzać się również do wymiaru pożyczania pieniędzy:

Dobrze się wiedzie mężowi, który lituje się i pożycza, postępuje w swych sprawach uczciwie. (Ps 112, 5)

 

Z tym, że na pożyczanie Biblia zezwala jedynie, jeśli nie zamierzamy pobierać odsetek (dokładanie omówiłem tę kwestię przy okazji tematów finansowych).

 

Biblia zachęca również do troski o majątek ludzi wokół nas – kiedy znajdziemy coś, co nie należy do nas, mamy obowiązek oddać to właścicielowi, a jeśli go nie znamy, powinniśmy to zachować do czasu znalezienia właściciela:

Jeśli zobaczysz zbłąkanego wołu swego brata albo sztukę mniejszego bydła, nie odwrócisz się od nich, lecz zaprowadzisz je z powrotem do swego brata. Jeśli brat twój nie jest blisko ciebie i jeśli go nie znasz, zaprowadzisz je do swego domu, będą u ciebie, aż przyjdzie ich szukać twój brat i wtedy mu je oddasz. Tak postąpisz z jego osłem, tak postąpisz z jego płaszczem, tak postąpisz z każdą rzeczą zgubioną przez swego brata – z tym, co mu zginęło, a tyś odnalazł: nie możesz od tego się odwrócić. (Pwt 22, 1-3)

 

W Biblii jest też taka porada i może w pewnym stopniu można byłoby przełożyć ją na współczesność tak, że jeśli zobaczymy kogoś, komu zepsuł się samochód, to powinniśmy pomóc mu go naprawić (lub przynajmniej zepchnąć na bok drogi, jeśli nie znamy się na naprawie):

Jeśli zobaczysz, że osioł twego brata albo wół jego upadł na drodze – nie odwrócisz się od nich, ale z nim razem je podniesiesz. (Pwt 22, 4)

 

Giovanni Lanfranco. Eliasz otrzymuje chleb od wdowy z Sarepty (1621-1624)

Getty Center, Los Angeles (wikimedia.org)

1 Krl 17, 13-15

 

Bądź hojny

Co też ważne – i pisałem o tym już przy omawianiu tematu pieniędzy – Biblia wielokrotnie namawia nas do hojności w kwestii troski nie tylko o podstawowe potrzeby innych. Jednocześnie przy podstawowych potrzebach sprawa ta wydaje się najbardziej oczywista – tzn. wręczając komuś rzeczy materialne, raczej nie mamy problemu ze stwierdzeniem, co to znaczy być hojnym:

Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie». (Łk 6, 38, zob. też Mk 4, 24)

…okazujemy się sługami Boga przez wszystko: przez wielką cierpliwość, wśród utrapień, przeciwności i ucisków, w chłostach , więzieniach, podczas rozruchów, w trudach, nocnych czuwaniach i w postach, przez czystość i umiejętność, przez wielkoduszność i łagodność, przez [objawy] Ducha Świętego i miłość nieobłudną… (2 Kor 6, 4-6)

Kto zajmuje się rozdawaniem, [niech to czyni] ze szczodrobliwością; kto jest przełożonym, [niech działa] z gorliwością; kto pełni uczynki miłosierdzia, [niech to czyni] ochoczo. (Rz 12, 8b)

 

  • Podręcznik - Jak Uczyć SkutecznościWięcej o tym, jak działać skutecznie i żyć z innymi znajdziecie w moim podręczniku:
    Jak Uczyć Skuteczności

    ZOBACZ PODRĘCZNIK

 

Ty się troszczysz o innych, Bóg troszczy się o Ciebie

Czasami przed troszczeniem się o materialne potrzeby innych powstrzymuje nas obawa, że dając coś drugiej osobie, sam stracę. Sam mam mało i jeszcze mam się dzielić? A może właśnie dlatego masz mało, że się nie dzielisz? Biblia wielokrotnie pokazuje to, że dzieląc się z innymi, nawet jeśli wydaje się, że mamy mało, niczego nam nie brakuje.

 

Bóg nie pozwoli Ci umrzeć z głodu, jeśli będziesz postępował w sposób prawy:

Prawego Pan nie zagłodzi, lecz odtrąci żądze nieprawych. (Prz 10, 3)

 

Bóg nie tylko nie pozwoli Ci umrzeć z głodu, ale będzie Cię hojnie zaopatrywał. We wspomnianej już historii spotkania Eliasza z ubogą wdową w Sarepcie owa wdowa podzieliła się z Eliaszem wszystkim co miała: garścią mąki w dzbanie i odrobiną oliwy w baryłce, a Bóg sprawił że choć Eliasz, wdowa i jej syn codziennie jedli podpłomyki, dzban mąki nie wyczerpał się i baryłka oliwy nie opróżniła się, choć wokół panował głód z powodu braku deszczu (1 Krl 17, 8-16).

 

Podobnie w opisie cudu pomnożenia żywności w 6. rozdziale Ewangelii według świętego Jana Jezus rozmnaża pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby, które przyniósł jeden chłopiec (J 6, 9). A co by było, gdyby ów chłopiec nie chciał się podzielić tym, co zapewne przygotowali mu rodzice? Na szczęście chłopiec nie ukrywał tego jedzenia i pozwala Jezusowi je rozmnożyć, co kończy się tym, że zapewne najadł się on sam i jeszcze przy okazji pięć tysięcy mężczyzn.

 

Oczywiście może takie przykłady cudownych Bożych interwencji mogą nas nie przekonywać, ale zobaczcie, że nawet patrząc na to na sposób czysto ludzki: kiedy dzielisz się chlebem i ludzie o tym wiedzą, to, kiedy ty będziesz potrzebował pomocy, będą bardziej skorzy ci pomóc. Co więcej: ludzie są bardziej skorzy w pewien sposób troszczyć się o Twoje interesy nawet jeśli nie potrzebujesz pomocy, ale wiedzą, że Ty troszczysz się o innych. Wyobraź sobie dwie piekarnie, które są w równiej odległości od Twojego domu i które pieką równie smaczny chleb. O jednej piekarni wiesz, że jej właściciel pomaga potrzebującym, a o drugiej, że jej właściciel to straszny sknera i egoista. W której kupujesz? Taka potoczna życiowa mądrość jest też zresztą zauważana przez Biblię. Taką oto radę daje prorok Daniel królowi babilońskiemu Nabuchodonozorowi, kiedy przez sen dowiedział się, że zostanie wygnany:

Dlatego, królu, przyjmij moją radę i okup swe grzechy uczynkami sprawiedliwymi, a swoje nieprawości miłosierdziem nad ubogimi; wtedy może twa pomyślność okaże się trwałą». (Dn 4, 24)

 

A w Księdze Izajasza czytamy:

Czyż nie jest raczej ten post, który wybieram: (…) dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków. Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie. Sprawiedliwość twoja poprzedzać cię będzie, chwała Pańska iść będzie za tobą. Wtedy zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: "Oto jestem!". Jeśli u siebie usuniesz jarzmo, przestaniesz grozić palcem i mówić przewrotnie, jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem. Pan cię zawsze prowadzić będzie, nasyci duszę twoją na pustkowiach. Odmłodzi twoje kości, tak że będziesz jak zroszony ogród i jak źródło wody, co się nie wyczerpie. (Iz 58, 6a.7-11)

 

Może czasami nasza niechęć do dzielenia się podsycana jest naszym lękiem przed tym, że coś możemy stracić, że czegoś może nam brakować. A przecież Bóg ciągle przypomina nam, że się o nas troszczy, kiedy my troszczymy się o Jego sprawy (w tym właśnie o ludzi wokół nas):

A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary? Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy. (Mt 6, 28-34)

 

Jeszcze dosadniej postawę ufności w Bożą opiekę, która objawia się właśnie tu i teraz widzimy w modlitwie Ojcze Nasz, w której modlimy się: „chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj” (Mt 6, 11). „Dzisiaj” a nie „na dwa tygodnie z góry, żebyśmy nie musieli się martwić”.

 

Bóg pragnie, żebyśmy z radością troszczyli się o innych, a On Sam nam będzie błogosławił:

Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. (Mt 5, 7)

Tak bowiem jest: kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie. Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg. A Bóg może zlać na was całą obfitość łaski, tak byście mając wszystkiego i zawsze pod dostatkiem, bogaci byli we wszystkie dobre uczynki. (2 Kor 9, 6-8)

Stwierdzam, że wszystko mam, i to w obfitości: jestem w całej pełni zaopatrzony, otrzymawszy przez Epafrodyta od was wdzięczną woń, ofiarę przyjemną, miłą Bogu. A Bóg mój według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę. (Flp 4, 18-19)

Niechże i nasi wierni nauczą się przodować w [spełnianiu] dobrych czynów, które służą zaspokojeniu koniecznych potrzeb – żeby nie byli bez zasług. (Tt 3, 14)

 

Szerzej o tym, że kiedy my troszczymy się o innych – tzn. żyjemy zgodnie z tym, do czego zaprasza nas Bóg – wtedy On troszczy się o nas, pisałem w wpisach dotyczących pieniędzy:

Co według Biblii należy robić, żeby mieć dużo pieniędzy

Biblijna mądrość w biznesie i marketingu. Żyć jak błogosławiony bogacz

 

Oczywiście potrzeby materialne, czyli potrzeby ciała to nie wszystko. Nie możemy zatrzymać się tylko na nich. Człowiek, to nie tylko ciało i jego potrzeby. Takie myślenie, to pokusa złego, który chce nas sprowadzić tylko do potrzeb ciała:

Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: «Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem». Lecz On mu odparł: «Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych». (Mt 4, 3-4, podobnie Łk 4, 3-4)

 

Jezus powołuje się tutaj na ten fragment:

Pamiętaj na wszystkie drogi, którymi cię prowadził Pan, Bóg twój, przez te czterdzieści lat na pustyni, aby cię utrapić, wypróbować i poznać, co jest w twym sercu; czy strzeżesz Jego nakazu, czy też nie. Utrapił cię, dał ci odczuć głód, żywił cię manną, której nie znałeś ani ty, ani twoi przodkowie, bo chciał ci dać poznać, że nie samym tylko chlebem żyje człowiek, ale człowiek żyje wszystkim, co pochodzi z ust Pana. (Pwt 8, 2-3)

 

Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że potrzeby materialne – potrzeby ciała to nie wszystkie ludzkie potrzeby. Chcąc budować z innymi piękne relacje, nie powinniśmy koncentrować się tylko na nich, choć jednocześnie nie możemy o nich zapominać.

 

 

Troszcz się o potrzeby serca

Okazuj czułość fizyczną i psychiczną

Równie ważną grupą potrzeb, które ma każdy z nas są te, które określamy mianem potrzeb serca. Pod pojęciem potrzeb serca rozumiemy całe spektrum emocjonalnych i społecznych potrzeb człowieka, tj. potrzebę przynależności, zainteresowania, współczucia, docenienia, pokazania, że ktoś jest dla nas ważny itp. Każdy z nas ma potrzebę przynależności, to znaczy bycia członkiem rodziny, grupy, społeczności. Bardzo nas boli odrzucenie i sytuacja, w której zdajemy sobie sprawę, że nikogo nie obchodzimy i nikt nas nie rozumie.

 

Konkretnie potrzeba przynależności objawia się w tym, że pragniemy czułości fizycznej i „czułości” umysłu i serca, czyli poczucia, że jesteśmy rozumiani. Czułość odpowiada na naszą potrzebę bliskości i przynależności fizycznej, a zrozumienie na potrzebę „bliskości” umysłu. Zobaczcie też, że nie da się jednocześnie nie okazywać (lub przynajmniej starać się okazywać) bliskości fizycznej i umysłowej. Przecież coś jest nie tak, kiedy mąż okazuje żonie tylko czułość fizyczną, a nie okazuje jej zrozumienia, albo na odwrót. W ogóle zaburzenie zrozumienia prowadzi do zaburzenia czułości fizycznej (jak wiele rozwodów rozpoczyna się brakiem rozumienia, który prowadzi do rezygnacji z czułości). Dlatego też sprawy te omówimy razem, bo biblijne wzorce zachęcą nas do spójnego okazywania innym, że są dla nas ważni: zarówno w wymiarze czułości i bliskości fizycznej, jak i okazywania zrozumienia.

 

Pomyślałem sobie, że w tym kontekście warto przyjrzeć się uzdrowieniom dokonywanym przez Jezusa opisanym w księgach Ewangelii. Lubię takie zestawienia, ponieważ pokazują nam one pewnie sprawy, które niekoniecznie moglibyśmy odnaleźć przyglądając się tylko poszczególnym elementom (zob. np. listę obrazów, porównań i przypowieści używanych przez Jezusa, którą spisałem analizując biblijne mądrości, które możemy wykorzystać w działaniach marketingowych).

 

Tak więc Ewangelie opisują nam następujące uzdrowienia:

– trędowaty w okolicy Kafarnaum – dotykiem, wśród ludzi (Mt 8, 1-4; Mk 1, 40-45; Łk 5, 12-16)

– sługa setnika z Kafarnaum z paraliżu i choroby zagrażającej życiu – na odległość, wśród ludzi (Mt 8, 5-13; Łk 7, 1-10)

– teściowa Piotra – dotykiem, w domu (Mt 8, 14-15; Mk 1, 29-30; Łk 4, 38-39)

– dwaj opętani w kraju Gadareńczyków (Mt) lub jeden w kraju Gerazeńczyków (Mk) lub Gergezeńczyków (Łk) –słowem przez wypędzenie duchów w świnie, wśród ludzi – pomimo rozbieżności w liczbie opętanych i nazwie krainy, prawdopodobnie jest to jedno wydarzenie (Mt 8, 28-34; (Mk 5, 1-20; (Łk 8, 26-39)

– paralityk w Kafarnaum przyniesiony przez ludzi i spuszczony przez dach (wg. Mk i Łk) – słowem, wśród ludzi (Mt 9, 1-8; (Mk 2, 1-12; Łk 5, 17-26)

– kobieta cierpiąca na krwotok – dotknięciem płaszcza Jezusa, wśród ludzi (Mt 9, 20-22; Mk 5, 25-34; Łk 8, 43-48)

– dwaj niewidomi gdzieś w okolicach Kafarnaum – dotykiem, w domu (Mt 9, 27-31)

– opętany niemowa – nie wiemy jak, wśród ludzi (Mt 9, 32-34)

– człowiek z uschłą ręką uzdrowiony w szabat – słowem, wśród ludzi (Mt 12, 9-14; Mk 3, 1-6; Łk 6, 6-11)

– niewidomy i niemy opętany – nie wiemy jak, wśród ludzi (Mt 12, 22; Łk 11, 14)

– córka kobiety kananejskiej (Syrofenicjanki) dręczona przez złego ducha – na odległość, raczej wśród ludzi, choć z opisu Mk wynika, że raczej w domu (Mt 15, 21-28; Mk 7, 24-30)

– epileptyk – słowem, wśród ludzi (Mt 17, 14-21; Mk 9, 14-29; Łk 9, 37-43)

– dwaj niewidomi pod Jerychem – dotykiem, wśród ludzi (Mt 20, 29-34), być może wydarzenie to jest tożsame z bezpośrednio poniższym, ale raczej nie z tym wymienionym powyżej (Mt 9, 27-31), bo tam narracja dzieje się w okolicach Jeziora Galilejskiego i uzdrowienie następuje w domu

– niewidomy pod Jerychem (u Mk: Bartymeusz) – słowem, wśród ludzi (Mk 10, 46-52; Łk 18, 35-43)

– opętany przez ducha nieczystego w synagodze w Kafarnaum uzdrowiony w szabat – słowem, wśród ludzi (Mk 1, 23-28; Łk 4, 33-37)

– głuchoniemy w okolicach Jeziora Galilejskiego – dotykiem (palcami włożonymi w uszy i śliną dotykającą języka), na osobności (Mk 7, 31-37)

– niewidomy z Betsaidy – dotykiem (w tym zwilżając oczy śliną), na osobności, dwuetapowo (Mk 8, 22-26)

– kobieta, która nie mogła się wyprostować uzdrowiona w szabat – dotykiem, wśród ludzi (Łk 13, 10-17)

– człowiek chory na wodną puchlinę uzdrowiony w szabat – dotykiem, wśród ludzi (Łk 14, 1-6)

– 10 trędowatych uzdrowionych na pograniczu Samarii i Galilei, z których tylko jeden wrócił podziękować – słowem z daleka, przy wejściu do wsi (Łk 17, 11-19)

– sługa arcykapłana, któremu Jezus przywraca ucho odcięte w czasie Jego pojmania – dotykiem, wśród ludzi (Łk 22, 51 – fakt obcięcia ucha opisują wszyscy Ewangeliści, ale tylko Łukasz pisze o tym, że zostało ono uzdrowione)

– syn dworzanina z Kafarnaum uzdrowiony z choroby zagrażającej życiu – na odległość (J 4, 46-54)

– człowiek od 38 lat cierpiący na swoją chorobę, przez którą nie mógł się sprawnie poruszać uzdrowiony nad sadzawką Betesda w szabat – słowem, wśród ludzi (J 5, 1-18)

– niewidomy od urodzenia uzdrowiony w szabat – dotykiem błotem uczynionym ze śliny, wśród ludzi ((J 9, 1-41)

 

Oraz wskrzeszenia:

– córka Jaira – dotykiem, w domu (Mt 9, 18-19.23-26; Mk 5, 21-24.35-43; Łk 8, 40-42.49-56)

– młodzieniec z Nain – dotykiem, wśród ludzi (Łk 7, 11-17)

– Łazarz – słowem, wśród ludzi (J 11, 1-44)

 

Powyższa lista nie obejmuje fragmentów, w których Ewangeliści wspominają, że Jezus uzdrawia wiele osób: Mt 4, 24; Mt 8, 16-17; Mt 9, 35; Mt 12, 15; Mt 13, 58; Mt 14, 34-36; Mt 15, 30-31; Mt 21, 14; Mk 1, 32-34; Mk 3, 10; Mk 6, 5; Mk 6, 55-56; Łk 4, 40-41; Łk 6, 18-19. Wśród tych fragmentów trzech dosłownie powiedziane jest, że Jezus uzdrawia dotykiem: Mt 14, 34-36; Mk 6, 55-56; Łk 6, 18-19.

 

Oprócz wymienionych tutaj cudów związanych z uzdrowieniami księgi Ewangelii wspominają nam także inne cuda Jezusa: związane z dobrami materialnymi, czyli zamiana wody w wino (J 2, 1-11), rozmnożenia chleba (pierwsze: Mk 6, 34-44; Mt 14, 15-21; Łk 9, 12-17; J 6, 1-13 i drugie: Mk 8, 1-9; Mt 15, 32-39) i cudowne połowy (Łk 5, 4-11; J 21, 1-14; Mt 17, 24-27), a także cuda związane z panowaniem nad siłami przyrody: chodzenie po wodzie (Mt 14, 22-33; Mk 6, 45-52; J 6, 16-21, co ciekawe jedynie u Mateusza Piotr również chodzi po wodzie, a u Jana Jezus nie wsiada do łodzi i natychmiast znajduje się ona przy docelowym brzegu), uciszanie burzy (Mt 8, 23-27; Mk 4, 35-41; Łk 8, 22-25) i przeklęcie figowca, który usechł (Mt 21, 18-22; Mk 11, 12-14.20-25 – jest to ciekawy cud, ponieważ Marek stwierdza, że Jezus spodziewał się owoców w czasie kiedy nie był na nie czas – omówię to głębiej przy okazji tematów związanych z owocami naszego życia). Wspominam tutaj o nich tak nieco na marginesie, ale zwłaszcza te fragmenty o ucieszeniu burzy pokazują nam bardzo ważną potrzebę naszego serca, na którą Jezus jest w stanie odpowiedzieć – o czym pisałem już, przy okazji porad dotyczących spokojnego snu – w każdym z tych fragmentów Jezus uspokaja słowem nie tylko burzę, ale także… zlęknione serca uczniów (Mt 8, 26; Mk 4, 40; Łk 8, 25). Wróćmy jednak do naszego głównego wątku.

 

Przybliżając powyżej tę listę uzdrowień Jezusa chciałem Wam pokazać dwie sprawy:

– po pierwsze uzdrowienie nie jest celem samo w sobie, ale generalnie moglibyśmy powiedzieć, że jego celem jest Boża Chwała, bo często jest ono związane z zmianą życia (jak np. u paralityka w Kafarnaum, któremu odpuszczone zostały grzechy, czy teściowej Piotra, która po uzdrowieniu podjęła służbę), dosłownym głoszeniem Chwały Boga przez uzdrowionego (np. Łk 5, 25; Łk 13, 13; Łk 17, 18), podziwem tłumów dla dzieł Bożych (np. Mt 9, 8; Mk 2, 12; Mk 7, 37; Łk 18, 43), działaniem ukazującym właściwą hierarchię wartości (np. kiedy Jezus pozwolił złym duchom wejść w świnie, które wbiegły do jeziora), dialogiem dydaktycznym pogłębiającym wiarę (np. dialog z uczniami i ojcem epileptyka przy jego uzdrowieniu, czy kobietą kananejską), a czasami też okazją do dyskusji np. z faryzeuszami o sensie różnych przepisów – przy uzdrowieniach dokonanych w szabat

– po drugie – co jest spójne z obecnym wątkiem naszych porad dotyczących troski o potrzeby emocjonalne – Jezus zdaje się uzdrawiać każdego w pewien indywidualny sposób dostosowany do sytuacji danej osoby, raz robi to w tłumie, innym razem na osobności, a innym razem na odległość, zazwyczaj po rozmowie, czasami od razu lub dwuetapowo (jak np. niewidomego z Betsaidy). Wydaje się, że wszystkie opisy uzdrowień łączy pewnego rodzaju czułość okazywana przez Jezusa (nawet jeśli wydaje się nam być szorstkim, jak w przypadku uzdrowienia córki kobiety kananejskiej), bardzo często czułość ta okazywana jest bardzo wyraźnie przez zbliżenie się, pochylenie, dotyk, czy ujęcie za rękę.

 

Na powyższej liście uzdrowień konkretnych ludzi (bez wskrzeszeń) są 24 uzdrowienia (zdaję sobie sprawę, że ta lista może być nieco niedokładna, gdyż odnośnie niektórych fragmentów nie do końca wiadomo, czy opisują inne, czy też to same wydarzenia). Wśród tych 24 bezpośrednim dotykiem dokonanych jest 11 (46%) uzdrowień; słowem, w sytuacji gdy Jezus widział uzdrawianego 8 (33%); na odległość, kiedy to uzdrawiana osoba znajdowała się gdzieś indziej (choć również możemy powiedzieć, że uzdrowienie to zostało dokonane słowem) 3 (13%) oraz w przypadku 2 (8%) uzdrowień nie wiemy jak zostały dokonane.

 

Wykres pokazuje w jaki sposób Jezus dokonał uzdrowień konkretnych osób (bez wskrzeszeń).

 

Co więcej zdecydowana większość uzdrowień, czyli 20 (83%) miała miejsce wśród ludzi, a nawet tłumów, czyli w jakiś sposób miała charakter publiczny, choć nie znaczy to, że nie była związana z okazaniem czułości. Jedynie 4 (17%) uzdrowienia miały miejsce na osobności – co może też świadczyć, że osoby te potrzebowały okazania im szczególnej czułości i zainteresowania, z czego Jezus na pewno zdawał sobie sprawę. W dwóch przypadkach sprawa może też być nieco bardziej błaha, bo np. teściową Piotra (Mt 8, 14-15; Mk 1, 29-30; Łk 4, 38-39), czy dwóch niewidomych gdzieś w okolicach Kafarnaum (Mt 9, 27-31) Jezus uzdrowił w miejscu, gdzie akurat się znajdowali, bez szczególnego jego wybierania, natomiast jednak w przypadku głuchoniemego w okolicach Jeziora Galilejskiego, uzdrowionego palcami włożonymi w uszy i śliną dotykającą języka (Mk 7, 31-37) oraz niewidomego z Betsaidy uzdrowionego zwilżeniem oczu śliną (Mk 8, 22-26) wyraźnie czytamy o tym, że Jezus odciąga ich od ludzi, żeby dokonać uzdrawiania na osobności. Być może akurat te dwie osoby w szczególności tego potrzebowały. Co ciekawe jedynie w przypadku tych dwóch uzdrowień czytamy o jakby dziwnych gestach, które dokonuje Jezus przy uzdrawianiu. Nie wiem, jaki dokładnie był cel tych gestów, ale bardzo sensownym wytłumaczeniem jest to, że gdyby nie byłyby potrzebne, Jezus nie dokonywałby ich. Może były one oznaką odpowiedzenia na szczególne potrzebny tych dwóch osób. Na pewno jednak były oznaką czułości i bliskości Jezusa.

 

Wykres pokazuje w jakich okolicznościach Jezus dokonywał uzdrowień (bez wskrzeszeń).

 

 

Fizyczna czułość jest oznaką rozumienia drugiej osoby, w jakiś sposób „wejścia” w jej świat, spojrzenia na świat jej oczami:

Gdy Jezus przyszedł do domu Piotra, ujrzał jego teściową, leżącą w gorączce. Ujął ją za rękę, a gorączka ją opuściła. Wstała i usługiwała Mu. (Mt 8, 14-15)

Zaraz po wyjściu z synagogi przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę, gorączka ją opuściła. A ona im usługiwała (Mk 1, 29-31)

Skoro jednak usunięto tłum, wszedł i ujął ją za rękę, a dziewczynka wstała. (Mt 9, 25)

Lecz Jezus ujął go za rękę i podniósł, a on wstał. (Mk 9, 27)

 

Tak samo zresztą postąpił miłosierny Samarytanin pomagając człowiekowi poszkodowanemu przez zbójców:

Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. (Łk 10, 33-34)

 

Przecież Jezus mógł uzdrowić wymienione tu osoby na odległość (tak jak np. sługę setnika, Mk 8, 5-13), słowem (jak np. paralityka: Mówię ci: Wstań, weź swoje łoże i idź do domu!, Mk 2, 11), przez dotknięcie frędzlem płaszcza (jak np. kobietę cierpiącą na krwotok: Łk 8, 43-48) lub w jeszcze jakiś inny sposób (a mógł też w ogóle ich nie uzdrowić), a wybrał właśnie taki sposób. Jezus wie, czego potrzebuje każdy człowiek i czasami uzdrawia właśnie przez dotyk, a czasami w inny sposób.

 

Na przykładzie teściowej Piotra – może to było tak, że Piotr ciągle chodził z Jezusem i nie zajmował się domem. W takiej sytuacji każda kobieta by się rozgorączkowała (ktoś mógłby pomyśleć: „a zwłaszcza teściowa”, ale tak na marginesie Biblia całkowicie obala stereotyp relacji z teściową w pięknej historii relacji Rut i Noemi opisanej w Księdze Rut i generalnie wskazując na to, że teściów powinniśmy traktować tak jak swoich rodziców, jak zrobił to np. Tobiasz – o tym będzie w kolejnym wpisie). Być może istota tego uzdrowienia polegała na tym, że Jezus podchodząc do niej i dotykając jej ręki (co w tamtym czasie nie było normalne, a nawet mogło wzbudzać kontrowersje) daje jej poznać, że ją rozumie, że jest dla niego ważna.

 

John Bridges. Jezus uzdrawia matkę żony Piotra (1839)

Birmingham Museum of Art (wikimedia.org)

Mt 8, 14-15; Mk 1, 29-30; Łk 4, 38-39

 

 

Spójrz na świat z perspektywy drugiego

Jezus, żeby podnieść teściową Piotra musiał się do niej schylić. Tak samo zresztą, jak miłosierny Samarytanin musiał schylić się do rannego. Ten gest schylania nie tylko pokazuje drugiemu człowiekowi zainteresowanie, ale czasami jest niezbędny, żeby lepiej kogoś rozumieć, bo przecież schylając się do kogoś lepiej możemy go słyszeć, a zwłaszcza kiedy np. ta osoba jest chora lub ranna. Zobaczcie też, że bardzo często schylamy się, a nawet przykucamy kiedy chcemy porozmawiać z kilkuletnim dzieckiem, tak żeby nasza twarz była bliżej jego twarzy. Przez schylenie się po prostu lepiej słyszymy drugiego człowieka. A jakże często my po prostu nie słuchamy!

 

Schylenie się możemy rozumieć również jako pewien sposób przyjęcia perspektywy drugiego człowieka. Przecież ranny, leżący na ziemi człowiek inaczej postrzega świat niż człowiek, który jest wyprostowany. Kiedy schylamy nasze ciało do drugiego człowieka możemy go lepiej słyszeć, a kiedy „schylamy nasz umysł”, możemy go lepiej rozumieć, bo podejmujemy próbę postrzegania rzeczywistości z jego perspektyw. Schylając się by być bliżej drugiego człowieka okazujemy, że chcemy zrozumieć, co on czuje. Współczucie i jego okazywanie (bo to w gruncie rzeczy dwie różne rzeczy) pomagają budować poczucie przynależności i pokazują, że ktoś jest dla nas ważny. Biblia wprost zachęca nas zarówno do współczucia, jak i jego okazywania:

Nie usuwaj się od płaczących i smuć się ze smucącymi! Nie ociągaj się z odwiedzeniem chorego człowieka, albowiem za to będą cię miłować. (Syr 7, 34-35)

 

Takie współgranie uczuć bardzo buduje też wspólnotę, np. wśród najbliższych, czy przyjaciół:

Weselcie się z tymi, którzy się weselą, płaczcie z tymi, którzy płaczą. Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach! (Rz 12, 15-16a)

 

Zresztą w ogóle pierwsze i najważniejsze przykazanie rozpoczyna się do słowa „Słuchaj”:

Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. (Pwt 6, 4-5)

 

A umiejętność słuchania, to pragnienie mędrca:

Serce rozumnego rozważa przypowieści, a ucho słuchacza jest pragnieniem mędrca. (Syr 3, 29)

 

Żeby kochać Boga musisz go najpierw słuchać. Tak samo z człowiekiem – żeby go kochać musisz go najpierw słuchać. Oczywiście słuchanie Boga będzie różniło się od słuchania człowieka, choć w pewnym sensie obydwa słuchania mają taki sam sens: żeby wiedzieć, czego Bóg lub druga osoba chce. Boga słuchamy, żeby wiedzieć, czego chce i żeby iść za Jego natchnieniami, a człowieka słuchamy żeby wiedzieć, czego chce, czyli, żeby znać jego potrzeby.

 

W Księdze Przysłów znajdujemy także jeden ciekawy werset, którego znaczenia nie do końca rozumiem, ale wydaje się, że powinniśmy przytoczyć go właśnie w kontekście pewnego rodzaju okazywania współczucia:

Jak płaszcz zdejmować w dzień mroźny lub ocet wylewać na ług, tak pieśni śpiewać znękanym. (Prz 25, 20)

 

Zdejmowanie płaszcza w mroźny dzień może poskutkować czymś na rodzaj uspokojenia, kiedy ktoś jest np. zdenerwowany lub rozemocjonowany (choć oczywiście wiemy, że takie działanie może też człowieka jeszcze bardziej rozdrażnić), natomiast wylewanie octu na ług wydaje się mniej wieloznaczne. Ług to silnie żrąca zasada, prawdopodobnie chodzi tu o wodny roztwór wodorotlenku potasu lub sodu, jeśli wylejemy na niego kwas octowy, dojdzie do reakcji zobojętnienia, w której powstanie sól i woda, tak więc ług przestanie być ługiem i mieć swoje żrące właściwości. Tak więc w zdaniu tym chodzi zdaje się o jakiś rodzaj uspokajania znękanych właśnie za pomocą pieśni – w głębszym znaczeniu może jakieś okazanie współczucia. Tak sobie też myślę, że kiedy jesteśmy znękani, tzn. np. smutni lub strapieni ważnymi sprawami, to śpiewanie wesołkowatych pieśni wcale nie poprawi nam humoru, a raczej jeszcze bardziej może nas rozdrażnić.

 

Tak w ogóle powyższy wers zdaje się być jedynym w Biblii, który odnosi się do reakcji chemicznej (jeśli kojarzycie jakiś inny, to dajcie proszę znać w komentarzu). Ług pojawia się dwukrotnie również w Jr 2, 22 oraz Ml 3, 2, gdzie przytaczany jest jako środek czyszczący o bardzo mocnym działaniu. Co ciekawe w Księdze Przysłów i u Malachiasza zostały użyte dwa różne słowa: נָ֫תֶר (nether) oraz בֹּרִית (borith), które w Biblii Tysiąclecia zostały przetłumaczone jako „ług”, natomiast w Jr 2, 22 znajdują się te dwa słowa, które tłumacz oddał jako „ług sodowy” [נָ֫תֶר (nether)] i „ług drzewny” [בֹּרִית (borith)].

 

Mniej więcej podobne wskazania zachęcające do empatii odnajdujemy także w tych słowach:

Wyrwij krzywdzonego z ręki krzywdzącego, a gdy sądzić będziesz, nie bądź małodusznym! Bądź ojcem dla sierot, jakby mężem dla ich matki, a staniesz się jakby synem Najwyższego, i miłować cię On będzie bardziej niż twoja matka. (Syr 4, 9-10)

Osądzaj sprawy bliźniego według swoich własnych i nad każdą sprawą się namyśl! (Syr 31, 15)

Prosimy was, bracia, upominajcie niekarnych, pocieszajcie małodusznych, przygarniajcie słabych, a dla wszystkich bądźcie cierpliwi! (1 Tes 5, 14)

Nie zapominajcie o dobroczynności i wzajemnej więzi, gdyż cieszy się Bóg takimi ofiarami. (Hbr 13, 16)

Na koniec zaś bądźcie wszyscy jednomyślni, współczujący, pełni braterskiej miłości, miłosierni, pokorni! (1 P 3, 8)

 

I też myślę, że w tym kontekście odpowiednie będzie zacytowanie porad dotyczących przestrzegania prywatności drugiej osoby:

Chwyta za uszy psa, który biegnie – kto w cudze spory się miesza. (Prz 26, 17)

Nie zwracaj też uwagi na wszystkie rozmowy, jakie się prowadzi, ażebyś czasem nie usłyszał, jak ci złorzeczy twój sługa. Bo często przecież, jak sam wiesz, ty także innym złorzeczyłeś. (Koh 7, 21-22)

Nierozumny przez drzwi zagląda do wnętrza, natomiast mąż dobrze wychowany stać będzie na zewnątrz. Jest brakiem wychowania podsłuchiwać pod drzwiami, człowieka rozumnego zaś okrywałoby to hańbą. (Syr 21, 23-24)

 

 

Tak na marginesie, zachęcam Was do lektury zdaje się najczęściej odwiedzanego wpisu na moim blogu – wpisu o Sztuce Rozmowy. Wpis ten w głównej mierze opiera się na filozofii dialogu i myślach Martina Bubera (konkretnie na książce Ja i Ty) filozofa wywodzącego się z kultury żydowskiej, który siłą rzeczy czerpał inspiracje z Biblii. Niewątpliwie da się zauważyć spójność myśli filozofii dialogu i Biblii:

Sztuka Rozmowy, czyli jak rozmawiać naprawdę (w 14 punktach)

 

 

Spędzaj czas

Tym więcej możemy słuchać drugiej osoby, tym bardziej ją rozumieć, tym bardziej poznawać jej potrzeby, im więcej spędzamy z nią czasu. Być może gdyby Piotr spędzał więcej czasu z swoją teściową, ta nie popadłaby w gorączkę. Zobaczcie jak wiele czasu Jezus spędzał ze swoimi uczniami. Oni wszystko robili razem: chodzili pomiędzy miejscowościami, odpoczywali, pracowali, rozmawiali, ucztowali (dziś użylibyśmy słowa: imprezowali), a jak zapraszano gdzieś Jezusa, to razem z uczniami (przecież my też tak robimy, bo kiedy mamy jakichś wspólnych znajomych i wiemy, że trzymają się oni razem, to jeśli zapraszamy jedną osobę z tego grona, z dużym prawdopodobieństwem zrobimy to także w odniesieniu do pozostałych):

Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. (J 2, 1-2)

 

Bóg zaprasza nas do wspólnego spędzania czasu w trakcie świąt – w szczególności w rodzinie:

Tam też wobec Pana, Boga waszego, ucztować będziecie wy ze swymi rodzinami, cieszyć się z dóbr, które wasza ręka osiągnęła, w czym błogosławił wam Pan, Bóg wasz. (Pwt 12, 7)

 

Jeśli chcesz zbudować z kimś naprawdę piękną relacje, to spędzaj z nim dużo czasu: z współmałżonkiem, dziećmi, przyjaciółmi itp. Bez tego trudno będzie ich słuchać, rozumieć i dawać znać, że są ważni. Szczerzej omówię ten temat przy okazji porad dotyczących wychowania dzieci w jednym z następnych wpisów, ponieważ wydaje mi się, że jest to kluczowe (a niestety często zaniedbywane) zwłaszcza właśnie w relacji rodzic – dziecko.

 

 

Okazuj łagodność

Formą budowania poczucia przynależności i odpowiadania na potrzeby emocjonalne jest także okazywanie łagodności. Nikt nie lubi spędzać czasu w towarzystwie osób gburowatych, szorstkich i gniewliwych:

Odpowiedź łagodna uśmierza zapalczywość, słowo raniące pobudza do gniewu. (Prz 15, 1)

Drzewem życia jest język łagodny, złamaniem na duchu – przewrotny. (Prz 15, 4)

Kłótnię zaczynać to dać upust wodzie, nim spór wybuchnie – uciekaj! (…) Kto lubi kłótnie, grzech lubi, kto podwyższa bramę, szuka zagłady.  (Prz 17, 14.19)

Zaprzestać sporu – zaszczytem dla męża, bo każdy, kto głupi, wybucha. (Prz 20, 3)

Zuchwali miasto podniecą, a prawi gniew uspokoją. Gdy mądry spiera się z głupim, ten krzyczy i śmieje się: nie ma pojednania. Krwiożercy nienawidzą czystego, uczciwi o jego życie się troszczą. Głupi ujawnia cały swój gniew, mądry go w końcu uśmierza. (Prz 29, 8-11)

Bo uciskanie mleka daje masło, uciskanie nosa wywoła krew, uciskanie gniewu – wywoła kłótnie. (Prz 30, 33)

Synu, w sposób łagodny prowadź swe sprawy, a każdy, kto jest prawy, będzie cię miłował. (Syr 3, 17)

Nakłoń ucha swego biednemu i łagodnie odpowiedz mu spokojnymi słowami! (Syr 4, 8)

Miła mowa pomnaża przyjaciół, a język uprzejmy pomnaża miłe pozdrowienia. (Syr 6, 5)

Za każdy zły czyn nie unoś się gniewem na bliźniego i nie czyń nic, co jest dziełem zuchwalstwa. (Syr 10, 6)

Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważenie – wraz z wszelką złością. (Ef 4, 31)

Mowa wasza, zawsze miła, niech będzie zaprawiona solą, tak byście wiedzieli, jak należy każdemu odpowiadać. (Kol 4, 6)

Gniew bowiem męża nie wykonuje sprawiedliwości Bożej. (Jk 1, 20)

A z łagodnością i bojaźnią [Bożą] zachowujcie czyste sumienie, ażeby ci, którzy oczerniają wasze dobre postępowanie w Chrystusie, doznali zawstydzenia właśnie przez to, co wam oszczerczo zarzucają. Lepiej bowiem – jeżeli taka wola Boża – cierpieć dobrze czyniąc, aniżeli czyniąc źle. (1 P 3, 16-17)

 

Pokój, który możemy rozumieć również jako wzajemną łagodność, prowadzi do jedności:

A zatem zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości. Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój. (Ef 4, 1-3)

Przypominaj im, że powinni podporządkować się zwierzchnim władzom, słuchać ich i okazywać gotowość do wszelkiego dobrego czynu: nikogo nie lżyć, unikać sporów, odznaczać się uprzejmością, okazywać każdemu człowiekowi wszelką łagodność. (Tt 3, 1-2)

Kto spośród was jest mądry i rozsądny? Niech wykaże się w swoim nienagannym postępowaniu uczynkami dokonanymi z łagodnością właściwą mądrości! Natomiast jeżeli żywicie w sercach waszych gorzką zazdrość i skłonność do kłótni, to nie przechwalajcie się i nie sprzeciwiajcie się kłamstwem prawdzie! Nie na tym polega zstępująca z góry mądrość, ale mądrość ziemska, zmysłowa i szatańska. Gdzie bowiem zazdrość i żądza sporu, tam też bezład i wszelki występek. Mądrość zaś [zstępująca] z góry jest przede wszystkim czysta, dalej, skłonna do zgody, ustępliwa, posłuszna, pełna miłosierdzia i dobrych owoców, wolna od względów ludzkich i obłudy. Owoc zaś sprawiedliwości sieją w pokoju ci, którzy zaprowadzają pokój. (Jk 3, 13-18)

 

Łagodność może prowadzić także do uświęcenia i pokazuje, że jesteśmy sługami Boga niosącymi Jego pokój:

Uświęcił go [Mojżesza] przez wierność i łagodność i wybrał spomiędzy wszystkich żyjących. (Syr 45, 4)

Wchodząc do domu, przywitajcie go pozdrowieniem. Jeśli dom na to zasługuje, niech zstąpi na niego pokój wasz; jeśli zaś nie zasługuje, niech pokój wasz powróci do was! (Mt 10, 12-13)

Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi! Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. (Łk 10, 5-6)

Nie dając nikomu sposobności do zgorszenia, aby nie wyszydzono posługi, okazujemy się sługami Boga przez wszystko: przez wielką cierpliwość, wśród utrapień, przeciwności i ucisków, w chłostach, więzieniach, podczas rozruchów, w trudach, nocnych czuwaniach i w postach, przez czystość i umiejętność, przez wielkoduszność i łagodność, przez [objawy] Ducha Świętego i miłość nieobłudną… (2 Kor 6, 3-8)

Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, 23 łagodność, opanowanie. Przeciw takim [cnotom] nie ma Prawa. (Ga 5, 22)

Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko! (Flp 4, 4-5)

A sługa Pana nie powinien się wdawać w kłótnie, ale [ma] być łagodnym względem wszystkich, skorym do nauczania, zrównoważonym. Powinien z łagodnością pouczać wrogo usposobionych, bo może Bóg da im kiedyś nawrócenie do poznania prawdy i może oprzytomnieją i wyrwą się z sideł diabła, żywcem schwytani przez niego, zdani na wolę tamtego. (2 Tm 2, 24-26)

 

 

W powyższych fragmentach, zwłaszcza w tych z Ewangelii, przebrzmiewa też taka bardzo mądra myśl, że dzielnie się pokojem (na pewno to pojęcie szersze niż sama łagodność, ale na pewno jednym z zewnętrznych przejawów pokoju jest właśnie łagodność) nigdy nie jest bezsensowne, ponieważ nawet jeśli ktoś go odrzuca, to i tak wraca on do nas. Tłumacząc to na nasze codzienne doświadczenia moglibyśmy powiedzieć może coś takiego, że jeśli my naprawdę chcemy być dla kogoś mili, a ten ktoś nas odrzuca, to i tak warto to robić, bo przez takie nasze nastawienie sami zachowujemy wewnętrzny spokój – tak naprawdę trochę niezależnie od reakcji drugiej osoby. Powiemy sobie jeszcze o tym trochę więcej w kontekście błogosławienia innym i modlitwy za nich.

 

Będąc łagodnym zmniejszamy prawdopodobieństwo tego, że ktoś się na nas obrazi – co czasami jest bardzo trudne do „odkręcenia”:

 Brat obrażony – trudniejszy do zdobycia niż miasto warowne, a kłótnie – jak zawory w twierdzy. (Prz 18, 19)

 

Zobaczcie, że bycie łagodnym i opanowanym nie stoi w opozycji do bycia stanowczym, stawiającym wymagania i potrafiącym upomnieć. Często upominamy kogoś np. czując wobec tej osoby gniew, a przecież da się to zrobić w sposób kulturalny i łagodny. O tych sprawach powiemy sobie dalej – bo czasami jednak – dla podkreślenia przekazu, jakaś forma okazania gniewu też ma sens:

Zresztą ja sam, Paweł, upominam was przez cichość i łagodność Chrystusa, ja, który będąc między wami, uchodzę w oczach waszych za pokornego a z daleka od was jestem dla was zbyt surowy, ja was proszę: żebym nie musiał odwołać się do tej surowości, na jaką zamierzam się zdobyć względem tych, co sądzą, że postępujemy według ciała. (2 Kor 10, 1-2)

 

Pan Jezus generalnie był bardzo łagodny, wszak do Niego odnoszą się te słowa przytoczone w Mt 12, 15-21:

Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze. Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku. (Iz 42, 2-3a)

 

Ale kiedy trzeba było pokazywał stanowczość (np. wypędzając kupców z świątyni: J 2, 13-16; Mt 21, 12-17; Mk 11, 15-19; Łk 19, 45-46) lub odpowiadając słudze, który Go uderzył:

Odrzekł mu Jezus: «Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?» (J 18, 23)

 

I do takiej właśnie postawy zachęcani jesteśmy przez Świętego Piotra – mamy być gotowi do obrony tego, co prawdziwe i ważne, ale jednocześnie mamy to robić w duchu łagodności – bez łamania norm moralnych. O wiele lepiej jest nawet cierpieć, niż złamać taką normę:

Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest. A z łagodnością i bojaźnią [Bożą] zachowujcie czyste sumienie, ażeby ci, którzy oczerniają wasze dobre postępowanie w Chrystusie, doznali zawstydzenia właśnie przez to, co wam oszczerczo zarzucają. Lepiej bowiem – jeżeli taka wola Boża – cierpieć dobrze czyniąc, aniżeli czyniąc źle. (1 P 3, 15-17)

 

W tym kontekście warto wspomnieć również o tym, że Biblia zachęca nas do sprawnego rozwiązywania sporów. Sporu nie należy odwlekać i lepiej rozstrzygnąć go bez udziału osób trzecich (tzn. polubownie):

Co oczy twoje spostrzegły, nie podawaj szybko do sądu, bo co zrobisz w końcu, jeżeli zawstydzi cię bliźni? Swój spór z bliźnim załatw polubownie, lecz cudzych tajemnic nie zdradzaj, by słuchający ciebie nie zganił i nie przylgnęła do ciebie niesława. (Prz 25, 7b-10)

Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę, powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz. (Mt 5, 25-26)

Gdy idziesz do urzędu ze swym przeciwnikiem, staraj się w drodze dojść z nim do zgody, by cię nie pociągnął do sędziego; a sędzia przekazałby cię dozorcy, dozorca zaś wtrąciłby cię do więzienia. Powiadam ci, nie wyjdziesz stamtąd, póki nie oddasz ostatniego pieniążka. (Łk 12, 58-59)

Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! (Ef 4, 25)

 

Co też ciekawe, bycie łagodnym zwłaszcza wobec swoich przełożonych, pozwala nam na załatwienie wielu spraw:

Cierpliwość ugnie zwierzchnika, a język łagodny złamie kości. (Prz 25, 15)

 

 

Wstrzymaj się przed osądzaniem

Czymś, co bardzo blokuje nas przed okazaniem czułości i przyjęciem perspektywy drugiego człowieka, są pojawiające się w nas niejako automatycznie mechanizmy oceniania. Bardzo dużo pisałem o tych mechanizmach (które trzeba przyznać w pewnym sensie są sensowne i adaptacyjne) z perspektywy psychologicznej w tych wpisach:

Jak wreszcie przestać porównywać się z innymi, oceniać innych i siebie

Martwienie się tym, co pomyślą o nas inni – analiza zjawiska, praktyczne porady (i dlaczego nie lubię pojęcia „asertywność”)

Jak sprawiedliwie i motywująco oceniać pracę uczniów – wpis dla nauczycieli i osób, których praca polega na ocenianiu (np. w procesie rekrutacji)

 

Mądrość, którą starałem zebrać się w tych wpisach jest spójna z tym, co mówi nam Biblia. Po pierwsze zwróćmy uwagę, że w gruncie rzeczy każdy z nas, w jakiś sposób ocenia innych. Każdy z nas przejawia czasami postawę faryzeusza, który widząc się modlącego celnika mówi sobie w sercu:

"Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam". (Łk 18, 11a-12)

 

Natomiast celnik modli się zupełnie inaczej, co Jezus skomentował dobitnie:

Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: "Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!" Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony». (Łk 18, 13a-14)

 

Jezus przestrzega przed ocenianiem i potępianiem innych, zauważając następujące sprawy:

– po pierwsze osądzanie innych sprowadza na nas dokładnie taki sam osąd (to jest spójne z myślą złotej zasady: tak jak ty robisz innym, inni będą robić tobie)

– po drugie osądzamy innych najczęściej w tych kwestiach, w których sami mamy jakieś problemy (przysłowiowa drzazga i belka w oku), bo na inne sprawy najczęściej po prostu nie zwracamy uwagi

– po trzecie osądzanie należy od Boga – podejmując się tej czynności stawiamy się jakby w Jego miejscu, jakby spychając Go na bok, a to przecież nie może skończyć się dobrze

Nie mów: «Za zło się odpłacę». Zdaj się na Pana: On cię wybawi. (Prz 20, 22)

Zanim sąd wydasz, zbadaj siebie samego, a w godzinę obrachunku znajdziesz przebaczenie. (Syr 18, 20)

Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. (…) Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Jak możesz mówić swemu bratu: "Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku", gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata. (Łk 6, 37.41-42)

Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka [tkwi] w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata. (Mt 7, 1-5)

Wy wydajecie sąd według zasad tylko ludzkich. Ja nie sądzę nikogo. A jeśli nawet będę sądził, to sąd mój jest prawdziwy, ponieważ Ja nie jestem sam, lecz Ja i Ten, który Mnie posłał. (J 8, 15-16)

Przeto nie możesz wymówić się od winy, człowiecze, kimkolwiek jesteś, gdy zabierasz się do sądzenia. W jakiej bowiem sprawie sądzisz drugiego, [w tej] sam na siebie wydajesz wyrok, bo ty czynisz to samo, co osądzasz. Wiemy zaś, że sąd Boży według prawdy dosięga tych, którzy się dopuszczają takich czynów. Czy myślisz, człowiecze, co osądzasz tych, którzy się dopuszczają takich czynów, a sam czynisz to samo, że ty unikniesz potępienia Bożego? A może gardzisz bogactwem dobroci, cierpliwości i wielkoduszności Jego, nie chcąc wiedzieć, że dobroć Boża chce cię przywieść do nawrócenia? (Rz 2, 1-4)

Umiłowani, nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście [Bożej]! Napisano bowiem: Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę – mówi Pan – ale: Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód – nakarm go. (Rz 12, 19)

Kim jesteś ty, co się odważasz sądzić cudzego sługę? To, czy on stoi, czy upada, jest rzeczą jego Pana. Ostoi się zresztą, bo jego Pan ma moc utrzymać go na nogach. (Rz 14, 4)

Bracia, nie oczerniajcie jeden drugiego! Kto oczernia brata swego lub sądzi go, uwłacza Prawu i osądza Prawo. Skoro zaś sądzisz Prawo, jesteś nie wykonawcą Prawa, lecz sędzią. Jeden jest Prawodawca i Sędzia, w którego mocy jest zbawić lub potępić. A ty kimże jesteś, byś sądził bliźniego? (Jk 4, 11-12)

Nie uskarżajcie się, bracia, jeden na drugiego, byście nie popadli pod sąd. Oto sędzia stoi przed drzwiami. (Jk 5, 9)

 

Porada ta dotyczy także oczywiście osądów wypowiadanych głośno, rozpowiadania i naśmiewania się z czyichś wad. Biblia radzi na, żeby nie „wyciągać” na wierzch czyichś wad lub złych zachowań (jest to ostateczność, którą omówimy przy okazji tematu upominania za chwilę). Kiedy Noe upił się winem i leżał nagi w namiocie jego syn Cham naśmiewał się z niego (już wiemy skąd w języku polskim to słowo), natomiast pozostali dwaj synowe Sem i Jafet przykryli go płaszczem w taki sposób, żeby nie widzieć nagości swojego ojca. Przez zachowanie Chama został przeklęty jego syn Kanaan, a Sem i Jafet otrzymali błogosławieństwo:

Kiedy Noe obudził się po odurzeniu winem i dowiedział się, co uczynił mu jego młodszy syn, rzekł: «Niech będzie przeklęty Kanaan! Niech będzie najniższym sługą swych braci!» A potem dodał: «Niech będzie błogosławiony Pan, Bóg Sema! Niech Kanaan będzie sługą Sema! Niech Bóg da i Jafetowi dużą przestrzeń i niech on zamieszka w namiotach Sema, a Kanaan niech będzie mu sługą». (Rdz 9, 24-27)

 

Więcej powiemy sobie o używaniu naszego języka w kontekście budowania relacji poniżej – w części dotyczącej troski o potrzeby rozumu.

 

Barent Fabritius. Faryzeusz i celnik (1661)

Rijksmuseum, Amsterdam (wikimedia.org)

Łk 18, 9-14

 

 

Mądrze dawaj prezenty

Warto również zauważyć, że biblijna mądrość dostrzega korzyści płynące z dawania innym prezentów:

Dar człowieka toruje mu drogę i do możnych go prowadzi. (Prz 18, 16)

Dar potajemny uśmierza gniew, a złość największą – podarek w zanadrzu. (Prz 21, 14)

 

Choć nie zawsze jest to takie oczywiste, dlatego do naszych podarunków nie powinniśmy przywiązywać zbytniej wagi:

Bywa podarunek, który ci nie daje pożytku, i bywa też taki, który podwójną przyniesie ci korzyść. (Syr 20, 10)

 

O wiele lepiej jest dać komuś niewiele, ale z miłością, niż dużo, ale bez miłości:

Lepsze jest trochę jarzyn z miłością, niż tłusty wół z nienawiścią. (Prz 15, 17)

 

Jednocześnie przestrzega nas przed czymś, co jest dużym problemem zapracowanych rodziców: próbą budowania relacji z dziećmi przez kupowanie im coraz nowych rzeczy (choć sprawa ta może dotyczyć każdej naszej relacji, w której komuś coś dajemy oczekując czegoś w zamian):

Synu, do dobrych uczynków nie dodawaj przygany, ani przykrego słowa do każdego daru. Czyż upału nie łagodzi rosa? Tak lepsze jest słowo niż podarunek. Oto, czy nie jest lepsze słowo niż dobry datek? A jedno z drugim [łączy się] u człowieka życzliwego. Nierozumny zaś robi wymówki niezgodnie z miłością, a dar zazdrosnego wyciska łzy z oczu. (Syr 18, 15-18)

[Wstydźcie się] obelżywego postępowania, gdy coś bierzesz czy dajesz, (…) a gdy coś dasz, nie czyń wyrzutów! (Syr 41, 21a.25b)

 

A czyż my czasami nie dajemy przygany i przykrego słowa do daru: ja ci wszystko kupuje, a ty tak słabo się uczysz… Lub myślimy, że same podarki są wystarczającymi sposobami na okazywanie dzieciom miłości. Może łatwiej jest coś kupić dziecku niż z nim porozmawiać, a z drugiej strony wiemy, że dziecko lubi prezenty. Zobaczcie więc, że biblijna mądrość radzi nam łączyć jedno z drugim: dbać o dziecko, żonę/męża, obdarowując ich różnymi rzeczami, ale też spędzać z nim czas i rozmawiać.

 

Podobna myśl pojawia się także w tym fragmencie, kiedy ktoś dający spodziewa się czegoś w zamian:

Podarunek nierozumnego nie przyniesie ci pożytku, ma on bowiem wiele oczu, zamiast jednego; mało on daje, a wymawia wiele, otwiera swe usta jak herold, dzisiaj pożycza, a jutro żądać będzie zwrotu: obrzydły jest taki człowiek! (Syr 20, 14-15)

 

W tej kwestii warto przypomnieć również dwie refleksje, które poruszałem już przy tematach związanych z finansami.

 

Pierwsza jest taka, że nigdy nie możemy budować naszych relacji na zasadzie handlu – wymiany, tj. „ja tobie to, a ty mi tamto” (jak np. zdaje się robił Hiob względem Boga).

 

Druga jest taka, że Biblia bardzo przestrzega przez wręczaniem i przyjmowaniem łapówek (więcej o tym było, przy okazji omawiania tematu biznesu):

Nie będziesz naginał prawa, nie będziesz stronniczy i podarku nie przyjmiesz, gdyż podarek zaślepia oczy mędrców i w złą stronę kieruje słowa sprawiedliwych. (Pwt 16, 19)

Niegodziwiec dar bierze z zanadrza, by ścieżki prawa naginać. (Prz 17, 23)

Upominki i dary zaślepiają oczy mądrych i jak kaganiec na ustach tłumią nagany. (Syr 20, 29)

Ten, kto postępuje sprawiedliwie i kto mówi uczciwie, kto odrzuca zyski bezprawne, kto się wzbrania dłońmi przed wzięciem podarku, kto zatyka uszy, by o krwi nie słuchać, kto zamyka oczy, by na zło nie patrzeć – ten będzie mieszkał na wysokościach, twierdze na skałach będą jego schronieniem; dostarczą mu chleba, wody mu nie zbraknie. (Iz 33, 15-16)

 

 

Troszcz się o potrzeby rozumu

Prowadź sensowne rozmowy i nie rań językiem

Kolejną przestrzenią naszych potrzeb są te związane z rozumem, czyli przede wszystkim potrzeby związane z rozwojem naszych kompetencji. Zacznijmy analizę tych zagadnień od kwestii naszych rozmów z innymi, bo te niestety często wcale nas nie rozwijają. W Piśmie Świętym jest bardzo wiele wskazań dotyczących języka. Słowa mogą bardzo ranić (troszkę wspomnieliśmy już o tym powyżej, przy okazji tematu prezentów):

Kto okiem mruga – sprawia cierpienie, upadnie, kto wargi ma nierozsądne. źródłem życia usta prawego, w ustach nieprawych przemoc się kryje. (Prz 10, 10-11)

Niegodziwy ustami chce zabić bliźniego, lecz przenikliwość prawych wybawia. (Prz 11, 9)

Słowa niewiernych – zasadzką na cichych, usta rzetelnych są dla nich ratunkiem. (…) Nierozważnie mówić – to ranić jak mieczem, a język mądrych – lekarstwem. (Prz 12, 6.18)

Uderzenie rózgi wywołuje sińce, uderzenie języka łamie kości. (Syr 28, 17)

 

Mogą być też pociechą i lekarstwem:

Smutek przygnębia serce człowieka, rozwesela je dobre słowo. (Prz 12, 25)

Dobre słowa są plastrem miodu, słodyczą dla gardła, lekiem dla ciała. (Prz 16, 24)

 

A zwłaszcza słowa samego Boga (co zauważamy zwłaszcza w opisach uzdrowień czynionych przez Jezusa):

Posłał swe słowo, aby ich uleczyć i wyrwać z zagłady ich życie. (Ps 107, 20)

Nie zioła ich uzdrowiły ani nie okłady, lecz słowo Twe, Panie, co wszystko uzdrawia. (Mdr 16, 12)

 

Ważne żeby nasze rozmowy były sensowne, prowadzone na odpowiednim poziomie i dotyczące ważnych tematów, mądrości i Boga:

Usta sprawiedliwego głoszą mądrość i język jego mówi to, co słuszne. (Ps 37, 30)

Na wargach rozumnego jest mądrość, a kij – na grzbiecie tego, komu jej brak. Mądrzy swą wiedzę gromadzą, usta głupiego grożą zniszczeniem. (Prz 10, 13-14)

Nie odpowiadaj głupiemu według jego głupoty, byś nie stał się jemu podobnym. Głupiemu odpowiadaj według jego głupoty, by nie pomyślał, że mądry. (Prz 26, 4-5)

Wiedź rozmowę z rozumnymi, a każda przemowa twoja niech będzie o Prawie Najwyższego. (Syr 9, 15)

Młodzieńców również upominaj, aby byli umiarkowani; we wszystkim dawaj wzór dobrych uczynków własnym postępowaniem w nauczaniu okazuj prawość, powagę, mowę zdrową, wolną od zarzutu, ażeby przeciwnik ustąpił ze wstydem, nie mogąc nic złego o nas powiedzieć. (Tt 2, 6-8)

 

A niektórych tematów w ogóle powinniśmy unikać, np. rozmów o tematach związanych z nieczystością (zastanów się, czy powiedziałbyś to także w towarzystwie rodziców):

Niech mądrość wychodzi z ust prawych, język przewrotny będzie wyrwany. Wargi prawe lubią, co [Bogu] miłe, a usta niewiernych – przewrotność. (Prz 10, 31-32)

Nie wadź się o rzecz, która ci nie jest konieczna, i nie mieszaj się do sporów grzeszników! (Syr 11, 9)

Bywa taki sposób mówienia, który do śmierci można przyrównać, niechże się on nie znajdzie w dziedzictwie Jakuba! To wszystko dalekie jest od bogobojnych: niech się nie pogrążają w nieprawościach! Nie przyzwyczajaj ust swoich do grubiańskiej nieczystości, gdyż są w niej grzeszne słowa. Wspomnij na ojca i matkę swoją, gdy będziesz razem z możnymi, żebyś przypadkiem nie zapomniał się w ich obecności i żebyś z przyzwyczajenia jakiegoś głupstwa nie popełnił: bo wtedy wolałbyś nie być zrodzonym lub przeklinałbyś dzień swego narodzenia. Człowiek przyzwyczajony do mów haniebnych nie poprawi się przez wszystkie dni swego życia. (Syr 23, 12-15)

Nie łudźcie się! "Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje". (1 Kor 15, 33)

Uciekaj zaś przed młodzieńczymi pożądaniami, a zabiegaj o sprawiedliwość, wiarę, miłość, pokój – wraz z tymi, którzy wzywają Pana czystym sercem. Unikaj natomiast głupich i niedouczonych dociekań, wiedząc, że rodzą one kłótnie. (2 Tm 2, 22-23)

Nauka ta zasługuje na wiarę, i chcę, abyś z całą stanowczością o tym mówił, że ci, którzy wierzą w Boga, mają się starać usilnie o pełnienie dobrych czynów. Jest to dobre i pożyteczne dla ludzi. Unikaj natomiast głupich dociekań, rodowodów, sporów i kłótni o Prawo [Mojżeszowe]! Są bowiem bezużyteczne i puste. (Tt 3, 8-9)

O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości albo chciwości niechaj nawet mowy nie będzie wśród was, jak przystoi świętym, ani o tym, co haniebne, ani o niedorzecznym gadaniu lub nieprzyzwoitych żartach, bo to wszystko jest niestosowne. Raczej winno być wdzięczne usposobienie. (Ef 5, 3-4)

 

Nasza mowa powinna być jednoznaczna, nie powinniśmy zmieniać zdania w zależności do tego, z kim rozmawiamy:

Nie przewiewaj zboża przy każdym wietrze ani nie chodź po każdej ścieżce – takim jest bowiem grzesznik dwujęzyczny. Twardo stój przy swym przekonaniu i jedno miej tylko słowo! (Syr 5, 9-10)

Mowa bogobojnego jest zawsze mądrością, głupi zaś zmienia się jak księżyc. (Syr 27, 11)

 

Powinnyśmy odzywać się w stosownym czasie i po namyśle (a niekiedy nawet z większym przygotowaniem) wypowiadając się z użyciem niezbędnej liczby słów – tzn. bez zbytniej gadatliwości i na pewno bez przerywania innym (a jeśli się na czymś nie znamy, to w ogóle lepiej milczeć):

Nie uniknie się grzechu w gadulstwie, kto ostrożny w języku – jest mądry. Język prawego jest srebrem wybornym, a serce złych mało co warte. Wargi sprawiedliwego prowadzą wielu, lecz głupcy umrą z nierozsądku. (Prz 10, 19-21)

Rozumny swą wiedzę ukrywa, serce niemądrych głosi głupotę. (Prz 12, 23)

Kto sercem mądry, zwie się rozumnym, a słodycz warg wiedzę pomnoży. (Prz 16, 21)

Rozsądek posiadł, kto w słowach oszczędny, kto spokojnego ducha – roztropny. I głupi, gdy milczy, wydaje się mądrym, kto wargi zamyka – bezpieczny. (Prz 17, 27-28)

Odpowiedzieć, nim się wysłucha, uchodzi za głupotę i hańbę. (Prz 18, 13)

Złote jabłka na sprzętach ze srebra – to słowo mówione w czasie właściwym.  Złota obrączka, kolia ze szczerego złota – wskazówka mądrego dla uszu uważnych. (Prz 25, 11-12)

Bo z wielu zajęć przychodzą sny, a mowa głupia z wielości słów. (Koh 5, 2)

Bądź skory do słuchania, a odpowiadaj po namyśle! Jeśli znasz się na rzeczy, odpowiedz bliźniemu, a jeśli nie, rękę twą połóż na ustach! W mowie jest chwała i hańba człowieka, a język może sprowadzić jego upadek. (Syr 5, 11-13)

Nie odpowiadaj, zanim nie wysłuchasz, a w środek mów nie wpadaj! (Syr 11, 8)

Uczy się, zanim ci przyjdzie przemawiać, i miej staranie o siebie, zanim zasłabniesz. Zanim sąd wydasz, zbadaj siebie samego, a w godzinę obrachunku znajdziesz przebaczenie. Rozumni w mowach sami jako mędrcy wystąpią i niby deszcz wyleją przysłowia doskonałe. (Syr 18, 19-20.29)

Mów, starcze, tobie to bowiem przystoi, jednak z dokładnym wyczuciem, abyś nie przeszkadzał muzyce. A kiedy jej słuchają, nie rozwódź się mową ani nie okazuj swej mądrości w niestosownym czasie! (Syr 32, 3-4)

 

To jest ważne, także kiedy jesteśmy młodzi – poniższa wskazówka sugeruje nam, żeby nie wychodzić pierwszemu z inicjatywą przemawiania, ale raczej poczekać, aż zostaniemy o to dwa razy poproszeni (być może jeśli zostaniemy poproszeni jeden raz – będzie to po prostu wyraz grzeczności, natomiast poproszenie dwa razy oznaczać może, że ktoś naprawdę chce nas wysłuchać):

Przemów, młodzieńcze, jeśli już musisz, skoro cię o to usilnie dwa razy proszono. Mów zwięźle, w niewielu słowach [zamknij] wiele treści, okaż, że jesteś taki, który coś wie, a zarazem umie milczeć. Nie wywyższaj się między dostojnikami, a gdy inny mówi, wiele nie gadaj! (Syr 32, 7-9)

 

Rozwaga w mówieniu dotyczy także używania powiedzeń i przysłów – chcąc ich używać, powinniśmy je dobrze rozumieć:

Jak chwieją się nogi chromego, tak w ustach głupiego przysłowie. (…) Cierń wpił się w rękę pijaka, a przysłowie – w usta głupców. (Prz 26, 7.9)

Przysłowie [usłyszane] z ust głupiego będzie odrzucone, nie wypowie go bowiem w chwili stosownej. (Syr 20, 20)

 

Zbytnia gadatliwość bardzo niszczy nasze relacje:

Wargi głupiego prowadzą do kłótni, jego usta wołają o razy. Usta głupiego są jego zgubą, a wargi – pułapką na jego życie. (Prz 18, 6-7)

Będą się bali w mieście człowieka, co umie władać językiem, a porywczy w mowie ściągnie na siebie nienawiść. (Syr 9, 18)

Niejeden milczący został uznany za mądrego, a innego skutkiem wielomówstwa znienawidzono. (…) Lepiej się potknąć na gruncie pod nogami niż o [wybryk] języka; tak więc na złych upadek przyjdzie prędko. Jak człowiek niemiły, tak opowiadanie w niestosownym czasie, będzie ono stale na ustach ludzi bez wychowania.  (Syr 20, 5.18-19)

Opowiadanie głupich budzi odrazę, a śmiech ich płynie z grzesznej przyjemności. Gadanie człowieka, co często przysięga, stawia włosy dębem, a kłótnia takich ludzi każe zatykać uszy. Wylanie krwi – kłótnia pyszałków, i przykro słuchać ich wyzwisk. (Syr 27, 13-15)

 

A zwłaszcza obmowy, oszczerstwa i plotkowanie, przez które możemy wyjawić powierzoną nam tajemnicę:

Nie będziesz szerzył oszczerstw między krewnymi, nie będziesz czyhał na życie bliźniego. Ja jestem Pan! (Kpł 19, 16)

Nienawiść wznieca kłótnię, miłość wszelki błąd ukrywa. (…) Usta nieprawe nienawiść ujawnią, głupi, kto rozgłasza niesławę. (Prz 10, 10.18)

Niemądry, kto bliźnim pogardza, lecz rozumny umie [o nim] milczeć. Obmówca chodząc wyjawia tajemnice, duch wierny zamilczy o sprawie. (Prz 11, 12-13)

Człowiek nieprawy zło gotuje, i ogień mu płonie na wargach. Człowiek podstępny wznieca kłótnie, plotkarz poróżnia przyjaciół. (Prz 16, 27-28)

Kto szuka miłości, cudzy błąd tai; kto sprawę rozgłasza, poróżnia przyjaciół. (Prz 17, 9)

Jak pies do wymiotów powraca, tak głupi powtarza szaleństwa. (Prz 26, 11)

Bacz, abyś nie był nazwany oszczercą i nie czyń swym językiem zasadzek. Bo złodziej doznaje hańby, a dwujęzyczny najgorszego napiętnowania. Nie uchybiaj ani w wielkich, ani w małych rzeczach, i nie stawaj się wrogiem zamiast być przyjacielem; jak bowiem złe imię odziedziczy hańbę i naganę, tak również grzesznik dwujęzyczny. (Syr 5, 14-15)

Kto ma zadowolenie ze swych namiętności, będzie potępiony, a kto nienawidzi wielomówstwa, uniknie nieszczęścia. Nigdy nie powtarzaj słów zasłyszanych, a nic na tym nie stracisz. Nie mów ich ani przyjacielowi, ani wrogowi, i jeśli to nie będzie grzechem dla ciebie, nie wyjawiaj! Gdyż wysłuchają, ale unikać cię będą, a w swoim czasie okażą ci nienawiść. Posłyszałeś słowo? Niech umrze z tobą! Nie obawiaj się – nie rozsadzi ciebie. Głupi z powodu słowa usłyszanego czuć będzie boleści jak rodząca z powodu dziecięcia. Jak strzała tkwiąca w mięsistym udzie, tak słowa we wnętrzu głupiego. (Syr 19, 5-12)

Kto bowiem chce miłować życie i oglądać dni szczęśliwe, niech wstrzyma język od złego i wargi – aby nie mówić podstępnie. Niech zaś odstąpi od złego, a czyni dobrze, niech szuka pokoju i niech idzie za nim. Oczy bowiem Pana na sprawiedliwych [są zwrócone], a Jego uszy na ich prośby; oblicze zaś Pana przeciwko tym, którzy źle czynią. Kto zaś będzie wam szkodził, jeżeli gorliwi będziecie w czynieniu dobra? Ale jeżelibyście nawet coś wycierpieli dla sprawiedliwości, błogosławieni jesteście. Nie obawiajcie się zaś ich gróźb i nie dajcie się zaniepokoić! (1 P 3, 10-14, zob. też: Ps 35, 13-15)

 

Kiedy ktoś przy nas obmawia innych, powinniśmy zwrócić mu uwagę i na pewno nie wierzyć temu, co mówi (jest to kontynuacja przytoczonego powyżej fragmentu):

Upomnij przyjaciela, aby tak nie czynił, a jeśliby uczynił, by już nie powtórzył czynu. Upomnij bliźniego, aby tak nie mówił, a jeśliby już powiedział, aby nie powtarzał. Upomnij przyjaciela, często bowiem rzuca się oszczerstwa, i nie wierz każdemu słowu! Czasem się ktoś poślizgnął, ale nieświadomie, i któż nie zgrzeszył swym językiem? Upomnij bliźniego swego, zanim mu grozić będziesz, i daj miejsce Prawu Najwyższego. (Syr 19, 13-17)

 

Biblia potępia także donosicielstwo:

Słowa donosiciela są jak smaczne kąski: zapadają do głębi wnętrzności. (Prz 18, 8)

Bez drew zagaśnie ognisko, bez donosiciela spór zniknie. Węgiel dla żaru, drwa dla ognia – a człowiek kłótliwy – do wzniecania sporu. Słowa donosiciela są jak przysmaki: zapadają do głębi wnętrzności. (Prz 26, 20-22)

 

Nigdy też nie powinniśmy zdradzać tajemnic:

Swój spór z bliźnim załatw polubownie, lecz cudzych tajemnic nie zdradzaj, by słuchający ciebie nie zganił i nie przylgnęła do ciebie niesława. (Prz 25, 9-10)

Nie naradzaj się z głupim, bo nie potrafi rozmowy zachować w tajemnicy. Wobec obcego nie zdradzaj tajemnic, nie wiesz bowiem, co wymyśli. Nie otwieraj swego serca każdemu człowiekowi, abyś nie usunął od siebie szczęścia. (Syr 8, 17-19)

Kto zdradza tajemnicę, traci zaufanie i nie znajdzie sobie przyjaciela. Kochaj przyjaciela i bądź mu wierny, a jeślibyś zdradził tajemnice jego, nie usiłuj nawet biec za nim! Jak bowiem człowiek stracił tego, kto mu umarł, tak straciłeś przyjaźń bliźniego, i jakbyś wypuścił ptaka trzymanego w ręce, tak oddaliłeś bliźniego i już go nie odzyskasz. Nawet nie biegnij za nim, bo jest daleko i uciekł jak sarna z sideł. Rana może być opatrzona, obelga darowana, ale ten, kto wyjawił tajemnicę, nie ma już nadziei. (Syr 27, 16-21)

[Wstydźcie się] słów obelżywych na przyjaciela, powtarzania mowy usłyszanej i wyjawiania tajemnic. (Syr 41, 25a.26)

 

Kiedy zdarzy się nam za dużo powiedzieć – warto jak najszybciej zamilknąć:

Bezmyślnie uniosłeś się dumą? Po namyśle – rękę na usta! (Prz 30, 32)

 

Powinniśmy być też bardzo ostrożni z żartowaniem z innych:

Jak ten, co rzuca bezmyślnie strzały, oszczepy i śmierć – tak człowiek, co zwodzi bliźniego i mówi: «To tylko dla żartu». (Prz 26, 18-19)

 

I oczywiście nigdy nie powinniśmy mówić kłamstw:

Nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa jako świadek. (Wj 20, 16)

Nie będziecie kraść, nie będziecie kłamać, nie będziecie oszukiwać jeden drugiego. (Kpł 19, 11)

Jako świadek nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa. (Pwt 5, 20)

Tych sześć rzeczy w nienawiści ma Pan, a siedem budzi u Niego odrazę: wyniosłe oczy, kłamliwy język, ręce, co krew niewinną wylały, serce knujące złe plany, nogi, co biegną prędko do zbrodni, świadek fałszywy, co kłamie, i ten, kto wznieca kłótnie wśród braci. (Prz 6, 16-19)

Z winy swych ust nieprawy w potrzasku, mąż prawy uniknie nieszczęścia. (…) Prawdomówny mówi, co słuszne, a świadek fałszywy – oszustwo. (…) Prawdomówny język trwa wieki, a chwilkę – język kłamliwy. W sercu knujących zło – podstęp, u doradzających pokój – radość. (…) Wstrętne dla Pana są usta kłamliwe, lecz w prawdomównych ma upodobanie. (Prz 12, 13.17.19-20.22)

Nie przystoi głupcowi mowa wytworna, tym mniej możnemu – warga kłamliwa. (…) Szczęścia nie zazna serce przewrotne, w zło wpada – kto przewrotny w języku. (Prz 17, 7.20)

Niedobrze winnego popierać, krzywdząc prawego w sądzie. (Prz 18, 5)

Zginie świadek fałszywy, kto [umie] słuchać, może ciągle mówić. (Prz 21, 28)

Maczugą, mieczem, ostrą strzałą – fałszywy świadek przeciw bliźniemu. (Prz 25, 18)

Czym na garnku glinianym srebrna polewa, tym wargi palące, a w sercu zło. Ustami wróg zwodzi – a w sercu kryje podstęp. (Prz 26, 23-24)

Kłamstwo jest złym nawykiem człowieka i jest ono stale na ustach ludzi źle wychowanych. Lepszy złodziej niż ten, co stale kłamstwem się posługuje, obydwaj zaś zgubę odziedziczą w spadku. Wzgarda zazwyczaj towarzyszy kłamcy, a hańba stale ciąży na nim. (Syr 20, 24-26)

 

Nie powinniśmy także słuchać kłamstw – oczywiście nie zawsze wiemy, że coś jest kłamstwem, ale czasami zdarzają się sytuacje, że o tym wiemy:

Nikczemnik zważa na wargi nieprawe, oszust słucha języka przewrotnych. (Prz 17, 4)

 

 

Pewnego rodzaju kłamstwem jest też przechwalanie się i deklarowanie rzeczy, które mamy zamiar wykonać, choć tego nie robimy:

Pyszałek, samochwał: nazywany szydercą działa z nadmiaru swej pychy. (Prz 21, 24)

Nie chwal się dniem jutrzejszym, bo nie wiesz, co dzień ci przyniesie. Niech inny cię chwali – nie twe własne usta, ktoś obcy – nie własne twe wargi. (Prz 26, 1-2)

Nie bądź odważny w języku, a gnuśny i leniwy w swych czynach. (Syr 4, 29)

 

A puste pochlebstwa też niestety do niczego dobrego nie prowadzą:

Jak kamień przywiązać do procy, tak cześć oddawać głupiemu. (…) Nie ufaj miłemu głosowi, gdyż siedem ohyd ma w sercu; choć się zatai nienawiść podstępnie, to złość się wyda na zgromadzeniu. (…) Fałszywy język nie znosi skrzywdzonych, usta przymilne powodem zguby. (Prz 26, 8.25-26.28)

Nie płaszcz się przed człowiekiem głupim i nie kieruj się względem na osobę władcy. (Syr 4, 27)

Kto mruga okiem – knuje zło i nikt go od tego nie odwiedzie. Wobec ciebie usta jego są słodkie i podziwiać będzie twoje słowa; ale później zmieni swoje usta i ze słów twoich ukuje zarzut przeciw tobie: wiele znienawidziłem, ale nic tak bardzo, jak takiego, a i Pan go nienawidzi. (Syr 27, 22-24)

 

Czasami jednak jesteśmy w takich sytuacjach, że mówienie jest konieczne:

Nie powstrzymuj mowy, gdy jej potrzeba, mądrość bowiem poznaje się z mowy, a naukę – ze słów języka. (Syr 4, 23-24)

 

Mam zamiar przyjrzeć się jeszcze bliżej sprawie naszego języka w wpisie poświęconym przydatnym życiowym postawom, wśród których bardzo ważne miejsce zajmuje kwestia języka i panowania nad nim, która wpływa nie tylko na jakość naszych relacji, ale także np. na relację do Boga i na generalną kwestię panowania nad sobą (o czym np. czytamy w Jk 3). W tym miejscu starałem się przybliżyć jedynie cytaty związane wprost z kwestią budowa naszych relacji z innymi ludźmi.

 

 

Dawaj odpowiednią autonomię i stawiaj adekwatne wymagania pozwalające na rozwój

Idąc dalej, odpowiadanie na potrzebę rozwoju, to przede stawianie innym odpowiednich wymagań i autonomii umożliwiającej ich samodzielną realizację. Jezus, nie tylko troszczy się o podstawowe potrzeby i potrzeby emocjonalne ludzi, ale także stawia im wymagania. I to moglibyśmy powiedzieć bardzo wysokie wymagania. Na przykład:

Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski. (Mt 5, 48)

Bądźcie więc naśladowcami Boga, jako dzieci umiłowane, i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze i dani na wdzięczną wonność Bogu. (Ef 5, 1)

 

Stawianie innym wymagań powinno być adekwatne do ich możliwości. Zobaczcie, że Jezus powiedział:

Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. (Mt 10, 38)

Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: «Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. (Mt 16, 24)

Potem mówił do wszystkich: «Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! (Łk 9, 23)

Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: «Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje! (Mk 8, 34)

 

Nie chcę tutaj analizować głębokiego znaczenia tych słów (zamierzam to zrobić w kontekście zachęty Jezusa do akceptacji ciężaru własnego istnienia przy okazji omawiania tematu radzenia sobie z cierpieniem w późniejszym wpisie), ale chcę zwrócić Waszą uwagę na to, że Jezus za każdym razem mówi o swoim krzyżu, czyli jakiejś przestrzeni trudu, która jest tylko „nasza”. Jezus, mówiąc te słowa wyraźnie daje do zrozumienia, że chce postawić każdemu ze słuchaczy wymagania adekwatne do jego sytuacji. Ani za duże, ani za małe, ale dostosowane do naszych predyspozycji i utalentowań. Więcej wymagamy od osoby o większych zdolnościach, a mniej od osoby o mniejszych:

Sługa, który zna wolę swego pana, a nic nie przygotował i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę. Ten zaś, który nie zna jego woli i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą. (Łk 12, 47-48)

 

Złe jest stawianie wymagań zbyt małych (bo tak należy rozumieć wszystkie biblijne wersety dotyczące „karcenia” – a niekoniecznie dosłownie jako zachętę do przemocy słownej lub fizycznej – więcej fragmentów o tym z głębszą analizą przytoczę w następnym wpisie w kontekście relacji wychowawczej):

Wdrażaj chłopca w prawidła jego drogi, a nie zejdzie z niej i w starości. (…) W sercu chłopięcym głupota się mieści, rózga karności wypędzi ją stamtąd. (Prz 22, 6.15)

Rózga i karcenie udziela mądrości; chłopiec pozostawiony sobie jest wstydem dla matki. (…) Karć syna: kłopotów ci to zaoszczędzi i pociechą twej duszy się stanie. (Prz 29, 15.17)

Jak muzyka w czas smutku, tak nauka w niewłaściwym czasie, natomiast chłosta i upomnienie są zawsze mądre. (Syr 22, 6)

Nie wstydź się następujących rzeczy i nie grzesz przez wzgląd na osobę: (…) częstego karcenia dzieci (Syr 42, 1.5b)

Jest bowiem wielu krnąbrnych, gadatliwych i zwodzicieli, zwłaszcza wśród obrzezanych: trzeba im zamknąć usta, gdyż całe domy skłócają, nauczając, czego nie należy, dla nędznego zysku. (…) Świadectwo to jest zgodne z prawdą. Dlatego też karć ich surowo, aby wytrwali w zdrowej wierze… (Tt 1, 10-11.13)

 

Jak i zbyt dużych, jak np. robili to faryzeusze:

Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. (Mt 23, 2-4)

On odparł: «I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo wkładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie. (Łk 11, 46b)

 

 

Lub jak zrobił to król Roboam przejmując władzę po swoim ojcu Salomonie. Zamiast posłuchać rady starszych, którzy radzili mu, żeby ulżył ludowi w zobowiązaniach wobec państwa, ten posłuchał rady młodzieńców, którzy radzili mu jeszcze większe zaostrzenie wymagań, co niestety ostatecznie poskutkowało podziałem królestwa:

Przemówił więc do nich tak, jak radzili młodzieńcy: «Mój ojciec obciążył was jarzmem, a ja dołożę do waszego jarzma. Mój ojciec karcił was biczami, ja zaś będę was karcił biczami z kolców». (…) Kiedy cały Izrael zobaczył, że król go nie wysłuchał, wtedy odrzekł królowi tak: «Cóż za wspólny dział mamy z Dawidem? Wszak nie mamy dziedzictwa z synem Jessego». «Do swoich namiotów idź, Izraelu! Teraz, Dawidzie, pilnuj swego domu!» I rzeczywiście Izrael poszedł do swoich namiotów. A Roboam panował tylko nad tymi Izraelitami, którzy mieszkali w miastach Judy. (…) Tak więc Izrael odpadł od rodu Dawida po dziś dzień. (1 Krl 12, 14.16-17.19; też: 2 Krn 10, 14.16-17.19)

 

Roboam nie zastosował rady, którą znajdujemy w Księdze Przysłów (tematem odpowiedniej organizacji państwa zalecanej przez Biblię zajmiemy się szczegółowo w jednym z kolejnych wpisów):

Król państwo umacnia sprawiedliwością, niszczy je ten, kto podatkami uciska. (Prz 29, 4)

 

Odpowiednie wymagania pozwalają nam na rozwój naszych talentów. Co więcej, sam fakt obdarowania talentami zobowiązuje – jest wymaganiem samym w sobie, za które jesteśmy rozliczani. Pan z przypowieści o talentach rozdając talenty nie mówi sługom, co mają z nimi robić – nie mówi nawet, że mają je pomnażać. Słudzy ci doskonale zdają sobie z tego sprawę – nawet ten, który zakopał swój talent.

Odrzekł mu pan jego: "Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz – w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów". (Mt 25, 26-30)

 

Biblijna mądrość pokazuje także fakt, że człowiek zmienia się w ciągu życia. Mniejsze wymagania postawimy dziecku, a większe dorosłemu. Kiedy ktoś podoła wymaganiom mniejszym, możemy postawić mu większe, a potem jeszcze większe. Przecież właśnie na tym polega proces rozwoju – na stawianiu małych kroków. Łatwo jest zrobić mały krok, a za duże kroki mogą się nie udać.

Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze? (Łk 16, 10, 12)

Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: "Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem". Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!" Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: "Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem". Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!" (Mt 25, 20-23)

 

Łatwiej zarządzać jakąś sumą pieniędzy, niż miastem. A kiedy okaże się, że potrafimy zarządzać pieniędzmi, to będzie nam łatwiej zarządzać miastem:

Stawił się więc pierwszy i rzekł: "Panie, twoja mina przysporzyła dziesięć min". Odpowiedział mu: "Dobrze, sługo dobry; ponieważ w drobnej rzeczy okazałeś się wierny, sprawuj władzę nad dziesięciu miastami!" Także drugi przyszedł i rzekł: "Panie, twoja mina przyniosła pięć min". Temu też powiedział: "I ty miej władzę nad pięciu miastami!" (Łk 19, 16-19)

 

Analogicznie mniejszą autonomię dajemy dziecku, a większą dorosłemu. Zwróćcie uwagę, jak dużą przestrzeń autonomii musiał mieść dorastający Jezus, skoro już w wieku 12 lat przez trzy dni poradził sobie bez rodziców (Łk 2, 41-50). Zobaczcie, że rodzicie, którzy nie dają dzieciom autonomii, nie stawiają im też wymagań, dając im do zrozumienia: „nie musisz tego robić, zrobię to za ciebie”. Z jednej strony lubimy, kiedy ktoś robi coś za nas, ale przecież doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że jeśli ktoś przez całe życie chciałby robić coś za nas, to bardziej by to nam zaszkodziło niż pomogło. Jednocześnie taki komunikat niesie dla dziecka następującą treść: „zrobię to za Ciebie, bo ty nie potrafisz, nie poradzisz sobie”. Taki komunikat to jakaś forma okazania braku szacunku, braku wiary w drugiego człowieka. Im więcej robisz za dziecko, tym bardziej ono myśli tak o sobie i z takim przekonaniem wchodzi w dorosłość. Wymagania i dawanie autonomii muszą być wiec ze sobą powiązane.

 

Bóg daje człowiekowi ogromną autonomię stwarzając mu nawet możliwość odrzucenia Jego samego – jednocześnie wyraźnie wskazuje swoje wymagania, których wolność realizacji nam daje:

Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładąc przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego; bo tu jest twoje życie i długie trwanie twego pobytu na ziemi, którą Pan poprzysiągł dać przodkom twoim: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi. (Pwt 30, 19-20)

 

Co ważne, to stawianie wymagań i ich egzekwowanie zawsze musi być robione z myślą o dobru drugiego człowieka. Wymagania wprowadzają człowieka w pewien stan dyskomfortu. Moglibyśmy jednak powiedzieć, że ten „koszt” jest warty poniesienia, ponieważ adekwatne wymagania prowadzą do większego dobra:

Karcenia chłopcu nie żałuj, gdy rózgą uderzysz – nie umrze. Ty go uderzysz rózgą, a od Szeolu zachowasz mu duszę. (Prz 23, 13-14)

Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje. Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? Jeśli jesteście bez karania, którego uczestnikami stali się wszyscy, nie jesteście synami, ale dziećmi nieprawymi. Zresztą, jeśliśmy cenili i szanowali ojców naszych według ciała, mimo że nas karcili, czyż nie bardziej winniśmy posłuszeństwo Ojcu dusz, a żyć będziemy? Tamci karcili nas według swej woli na czas znikomych dni. Ten zaś czyni to dla naszego dobra, aby nas uczynić uczestnikami swojej świętości. Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości. (Hbr 12, 6-11)

 

W powyższych fragmentach kilkukrotnie pojawiają się słowa: „karcenie”, „rózga”, czy „chłosta”, które mogłyby wskazywać, że Biblia zachęca nas do używania przemocy fizycznej np. wobec własnych dzieci. Nie wydaje mi się jednak, żeby sensowne było odczytywać ten przekaz właśnie w taki sposób. Kiedy naprawdę zależy nam na dobru drugiego człowieka i swój autorytet budujemy nie z pozycji siły, ale bardziej poprzez wymaganie najpierw od samego siebie i bezwarunkowe okazywanie miłości (tak jak robi to Bóg), wtedy nie ma żadnej potrzeby wiązania wymagań z przemocą. A raczej nawet, przemoc jest wtedy oznaką słabości i braku panowania nad sobą. Poza tym, jak już wspomniałem np. przy kwestii alkoholu, Biblia wyraźnie nakazuje przestrzeganie prawa stanowionego (zwalniając z tego jedynie w przypadku ewidentnej niezgodność tegoż prawa z Prawem Bożym, o czym akurat w tym przypadku nie może być mowy), a nasze prawo wyraźnie zakazuje używania kar cielesnych wobec kogokolwiek. W kolejnym wpisie zajmę się bliżej kwestiami związanymi stricte z wychowaniem dzieci i tam omówimy jeszcze inne „trudne” fragmenty mówiące o stawianiu dzieciom wysokich wymagań.

 

 

Hans Holbein Młodszy. Zuchwałość Roboama (1530)

Muzeum Sztuki, Bazylea (wikimedia.org)

1 Krl 12, 1-20; 2 Krn 10, 1-19

 

 

Kiedy trzeba upominaj, ale nie w gniewie i zaczynając od upomnienia w cztery oczy

Biblia namawia także do upominania drugiego człowieka, który błądzi, a nawet wskazuje to jako obowiązek moralny:

Będziesz upominał bliźniego, aby nie zaciągnąć winy z jego powodu. (Kpł 19, 17b)

Jak strzała tkwiąca w mięsistym udzie, tak słowa we wnętrzu głupiego. Upomnij przyjaciela, aby tak nie czynił, a jeśliby uczynił, by już nie powtórzył czynu. Upomnij bliźniego, aby tak nie mówił, a jeśliby już powiedział, aby nie powtarzał. Upomnij przyjaciela, często bowiem rzuca się oszczerstwa, i nie wierz każdemu słowu! Czasem się ktoś poślizgnął, ale nieświadomie,  któż nie zgrzeszył swym językiem? Upomnij bliźniego swego, zanim mu grozić będziesz, i daj miejsce Prawu Najwyższego. (Syr 19, 12-17)

Jeśli powiem bezbożnemu: "Z pewnością umrzesz", a ty go nie upomnisz, aby go odwieść od jego bezbożnej drogi i ocalić mu życie, to bezbożny ów umrze z powodu swego grzechu, natomiast Ja ciebie uczynię odpowiedzialnym za jego krew. Ale jeślibyś upomniał bezbożnego, a on by nie odwrócił się od swej bezbożności i od swej bezbożnej drogi, to chociaż on umrze z powodu swojego grzechu, ty jednak ocalisz samego siebie. Gdyby zaś sprawiedliwy odstąpił od swej prawości i dopuścił się grzechu, i gdybym zesłał na niego jakieś doświadczenie, to on umrze, bo go nie upomniałeś z powodu jego grzechu; sprawiedliwości, którą czynił, nie będzie mu się pamiętać, ciebie jednak uczynię odpowiedzialnym za jego krew. Jeśli jednak upomnisz sprawiedliwego, by sprawiedliwy nie grzeszył, i jeśli nie popełni grzechu, to z pewnością pozostanie przy życiu, ponieważ przyjął upomnienie, ty zaś ocalisz samego siebie». (Ez 3, 18-21)

Jeśli do występnego powiem: "Występny musi umrzeć" – a ty nic nie mówisz, by występnego sprowadzić z jego drogi – to on umrze z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie. Jeśli jednak ostrzegłeś występnego, by odstąpił od swojej drogi i zawrócił, on jednak nie odstępuje od swojej drogi, to on umrze z własnej winy, ty zaś ocaliłeś swoją duszę. (Ez 33, 8-9)

[Nie wstydź się] upomnieć nierozumnego i głupiego ani zgrzybiałego starca, gdy prowadzi spór z młodymi, a będziesz prawdziwie wychowany i przez wszystkich, co żyją, będziesz uznany za sprawiedliwego. (Syr 42, 8)

 

 

Co ciekawe Biblia sugeruje także, że mądre upomnienie może nam samym pomóc pokonać nasze wady (choć oczywiście fragment ten rozumiemy przede wszystkim w kontekście pokonania grzechów upominanego):

Bracia moi, jeśliby ktokolwiek z was zszedł z drogi prawdy, a drugi go nawrócił, niech wie, że kto nawrócił grzesznika z jego błędnej drogi, wybawi duszę jego od śmierci i zakryje liczne grzechy. (Jk 5, 19-20)

 

Myśl mówiąca o tym, że miłość zakrywa wiele grzechów pojawia się także w tym fragmencie:

Przede wszystkim miejcie wytrwałą miłość jedni ku drugim, bo miłość zakrywa wiele grzechów. (1 P 4, 8)

 

Możemy ją oczywiście odnieść do wskazówki mówiącej o tym, że nie należy rozpowiadać czyiś grzechów (o czym już wspominaliśmy), nie należy jednak tego wskazania odczytywać jako zachęty do pobłażliwości i „przymykania oczu” na grzechy ludzi wokół nas. Myślę jednak, że najgłębszą myślą tych wskazań jest to, że prawdziwa wytrwała miłość objawiająca się także w mądrym napominaniu w jakiś sposób sprawia, że osoba jest coraz mniej skora do popełniania danego grzechu – a też nasza postawa jakiegoś wewnętrznego wyrzeczenia i trudu niesionego w związku z tym grzechem osoby obok nas – może być dla Boga modlitwą, która sprawi, że nie będzie On tak surowo oceniał tej osoby i pomoże jej w walce z grzechem.

 

Na pewno uważać trzeba na to, żeby upominając kogoś samemu nie błądzić – bo jak się zdaje mamy tendencję do upominania (i w ogóle zauważania wad innych) w kwestiach, z którymi sami możemy mieć jakiś problem, jak ów wspomniany wcześniej faryzeusz oceniający modlącego się celnika, który dostrzegał drzazgę w nie swoim oku, a sam nie widział belki w swoim.

Żelazo żelazem się ostrzy, a człowiek urabia charakter bliźniego. (Prz 27, 17)

Bracia, a gdyby komu przydarzył się jaki upadek, wy, którzy pozostajecie pod działaniem Ducha, w duchu łagodności sprowadźcie takiego na właściwą drogę. Bacz jednak, abyś i ty nie uległ pokusie. Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe. (Ga 6, 1-2)

 

Powyższy fragment zawiera też dwie ciekawe myśli: po pierwsze upominać należy w duchu łagodności, czyli bez gniewu (zaraz powiemy sobie o tym więcej), a po drugie, wydaje się sugerować, że wady (brzemiona) ludzi wokół nas, są w jakiś sposób nam zadane do noszenia dla nas, ale to „noszenie” brzemion drugich nie może ograniczać się do pobłażliwości i przymykania na nie oczu – a raczej właśnie do łagodnego sprowadzania na właściwą drogę. Warto pamiętać o tym, że upomnienie jest Bożym narzędziem – dlatego należy używać go mądrze.

 

Nie w porządku wobec siebie i drugiego człowieka jest puste schlebianie, w sytuacji, kiedy raczej należałoby upomnieć:

Kto kogoś strofuje, w końcu łaski znajdzie bardziej niż język, co schlebia. (Prz 28, 23)

Kto schlebia kłamliwie bliźniemu, na nogi mu sidła zastawia. (Prz 29, 5)

 

 

Bardzo często zapominamy o tym, że upominanie ma służyć dobru drugiego człowieka i upominamy innych, kiedy nas po prostu zdenerwują. Warto wiec pamiętać, że upominanie innych w gniewie może być skuteczne tylko na krótką metę, bo skupia nas raczej na sobie (swoich emocjach) niż na dobru tej drugiej osoby. Czasami warto zaczekać z upomnieniem, aż emocje opadną i dopiero wtedy zwrócić uwagę:

Zadrżyjcie i nie grzeszcie, rozważcie na swych łożach i zamilknijcie! (Ps 4, 5)

Nie bądź pochopny w duchu do gniewu, bo gniew przebywa w piersi głupców. (Koh 7, 9)

Nie oskarżaj, zanim dokładnie nie zbadasz, najpierw zastanów się, a dopiero potem udzielaj nagany. (Syr 11, 7)

Głupi swój gniew objawia od razu, roztropny ukryje obelgę. (Prz 12, 16)

 

Czasami może być też tak, że emocja gniewu weźmie nad nami górę – wtedy jednak warto pogodzić się przed pójściem spać:

Dlatego odrzuciwszy kłamstwo: niech każdy z was mówi prawdę do bliźniego, bo jesteście nawzajem dla siebie członkami. Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! (Ef 4, 25-26)

 

Co w ogóle ciekawe, upomnienie drugiej osoby może sprawić, że właśnie nie będziemy „trzymali” w sobie gniewu wobec niej:

Bywa upomnienie, ale nie w porę, niejeden milczy, a jednak jest mądry. O ileż lepiej jest upomnieć, niż trwać w gniewie. (Syr 20, 1-2)

 

Upomnienie powinno być dostosowane do wieku:

Starszego wiekiem nie strofuj, lecz nakłaniaj prośbą jak ojca, młodszych – jak braci, starsze kobiety – jak matki; młodsze – jak siostry, z całą czystością! (1 Tm 5, 1)

 

W kontekście rozsądnego upominania koniecznie trzeba także powiedzieć o Jezusowych trzech etapach upominania:

Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. (Mt 18, 15)

Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. (Mt 18, 16)

Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! (Mt 18, 17)

 

Tak więc pamiętajmy, żeby zaczynać od upominania na osobności. Kiedy zwrócenie uwagi na osobności nie zadziała, możemy poprosić jeszcze jedną osobę i porozmawiać w trójkę. Gdy i to nie zadziała, dopiero wtedy możemy zastosować upomnienie publiczne, np. z zaangażowaniem rodziny, przyjaciół lub środowiska, w którym żyjemy. Jeśli zaczniemy od upominania publicznego, może to nic nie dać, bo upominana osoba zazwyczaj wtedy przestaje nas słuchać.

 

Jezus radzi, żeby jeśli ktoś nie usłucha nawet publicznego upomnienia – był dla nas jak poganin i celnik. Z jednej strony oznacza to pewien rodzaj wykluczenia takich osób, ograniczenie kontaktów, niespędzanie z nimi czasu tak, żeby nie stawać się podobnym do nich.

Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców… (Ps 1, 1)

Nie zasiadam z ludźmi fałszywymi ani z niegodziwymi się nie spotykam. Nie cierpię zgromadzenia złoczyńców, a nie przestaję z występnymi. (Ps 26, 4-5)

 

Ponieważ porada udzielona, komuś, kto nie jest na nią gotowy może zaszkodzić nam samym:

Kto poucza szydercę, ściąga na siebie wzgardę, strofując nieprawego, sam sobie szkodzi. Nie strofuj szydercy, by cię nie znienawidził, strofuj mądrego, a będzie cię kochał. Ucz mądrego, a stanie się mędrszy, oświeć mądrego, a zwiększy swą wiedzę. (Prz 9, 7-9)

Nie mów do uszu głupiego, bo wzgardzi mądrością twej mowy. (Prz 23, 9)

 

Podobne rady dają autorzy listów apostolskich – zalecając powściągliwość w kontaktach, ale zawsze traktowanie z miłością:

Napisałem wam w liście, żebyście nie obcowali z rozpustnikami. Nie chodzi o rozpustników tego świata w ogóle ani o chciwców i zdzierców lub bałwochwalców; musielibyście bowiem całkowicie opuścić ten świat. Dlatego pisałem wam wówczas, byście nie przestawali z takim, który nazywając się bratem, w rzeczywistości jest rozpustnikiem, chciwcem, bałwochwalcą, oszczercą, pijakiem lub zdziercą. Z takim nawet nie siadajcie wspólnie do posiłku. (1 Kor 5, 9-11)

Jeżeli ktoś nie posłucha słów naszego listu, tego sobie zaznaczcie i nie obcujcie z nim, aby się zawstydził. A nie uważajcie go za nieprzyjaciela, lecz jak brata go napominajcie! (2 Tes 3, 14-15)

Jeśli ktoś przychodzi do was i tej nauki nie przynosi, nie przyjmujcie go do domu i nie pozdrawiajcie go, albowiem kto go pozdrawia, staje się współuczestnikiem jego złych czynów. (2 J 1, 10-11)

 

Z drugiej jednak strony zobaczmy, że Jezus poganom i celnikom okazywał swoją miłość, zapraszał ich do nawrócenia, a nawet siadał z nimi do jednego stołu – choć na pewno spędzał z nimi mniej czasu, niż ze swoimi uczniami. Traktowanie osoby jak poganina nie mówi nam o tym, że mamy przestać okazywać mu szacunek i całkowicie się odciąć, ale raczej podchodzić do niego jak do osoby, która nie należy do Kościoła, a więc wobec takiej osoby będziemy używać innych argumentów, niż do osoby do niego należącej i rozumiejącej jego zasady. Pamiętajmy też o tym, że osoby nienależące do Kościoła będzie sądził sam Bóg:

Jakże bowiem mogę sądzić tych, którzy są na zewnątrz? Czyż i wy nie sądzicie tych, którzy są wewnątrz? Tych, którzy są na zewnątrz, osądzi Bóg. Usuńcie złego spośród was samych. (1 Kor 5, 12-13)

 

Co więcej mądre upomnienie warto zacząć od pytania. Zadając pytanie zapraszamy osobę upominaną do refleksji nad swoim zachowaniem. Czasami po takim pytaniu nie jest już konieczne wyrażanie naszego własnego zdania, bo osoba zauważa swoje błędne postępowanie. W biblijnej przypowieści o talentach (Mt 25, 14-30), kiedy Pan wraca z podróży nie rozpoczyna on od wyrażenia swojego zdania na temat wykorzystania talentów przez sługi, ale to oni sami opowiadają mu o tym, a dopiero po ich wypowiedziach Pan wyraża swoje zdanie. Najpierw mówi sługa:

Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: "Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem". (Mt 25, 20)

 

A potem mówi Pan:

Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!" (Mt 25, 21)

 

To jest ciekawe, bo my często rozpoczynamy upominanie np. dzieci od powiedzenia, co dziecko zrobiło źle. Gdy jednak najpierw zapytamy, w większości przypadków okazuje się, że dziecko doskonale zdaje sobie sprawę, z tego, co zrobiło źle. Takim sposobem podkreślamy u dziecka jego umiejętność do podejmowania własnych osądów moralnych, bo przecież rodzic nie będzie przy nim przez całe życie.

 

Pamiętajmy też o tym, że generalnie jako ludzie jesteśmy słabi i nie zawsze wychodzi nam poprawa, nawet kiedy się bardzo staramy:

Nie czyń wyrzutów człowiekowi, co się odwraca od grzechu, pamiętaj, że wszyscy jesteśmy godni kary. (Syr 8, 5)

 

Co też ważne, kiedy widzimy, że ktoś błądzi, nie ma sensu oburzanie się na niego, które przejawia się np. w obgadywaniu tej osoby:

Nie oburzaj się na złoczyńców, występnym nie zazdrość: bo nie ma przyszłości nieprawy, zagaśnie światło występnych. (Prz 24, 19-20)

 

W powyższych cytatach mówiących o wymaganiach i upominaniu widzimy również mądrość mówiącą: wymagaj najpierw od siebie, ale mam nadzieję, że po analizie przykazania miłości siebie i bliźniego oraz złotej zasady, którą przedstawiłem w poprzednim wpisie nie trzeba nikogo do tego przekonywać. W omawianym tu kontekście moglibyśmy zaproponować parafrazę: wymagaj (dużo, ale adekwatnie) od bliźniego swego, jak od siebie samego (oczywiście z uwzględnieniem faktu, że różnimy się między sobą i jesteśmy na różnych etapach życia, o którym wspomnieliśmy przed momentem).

 

W Piśmie Świętym znajdziemy w związku z tym wiele porad mówiących o tym, że warto być otwarty na pouczenia ze strony mądrych osób – a przede wszystkim Boga. To, że przyjmujemy pouczenia świadczy o naszej mądrości:

Nie ma usłyszeć Ten, który ucho wszczepił, nie ma widzieć Ten, co utworzył oko, czy nie ma karać Ten, co strofuje ludy, Ten, który ludzi naucza mądrości? Pan zna myśli ludzkie: że są one marnością. Szczęśliwy mąż, którego Ty wychowujesz, o Panie, i prawem Twoim pouczasz, by dać mu odpocząć w dniach nieszczęśliwych, nim grób wykopią dla występnego. (Ps 94, 9-13)

Upomnieniem Pańskim nie gardź, mój synu, nie odrzucaj ze wstrętem strofowań. Bowiem karci Pan, kogo miłuje, jak ojciec syna, którego lubi. (Prz 3, 11-12)

Kto strzeże karności, ten idzie ku życiu, kto gardzi upomnieniem – ku zatracie. (Prz 10, 17)

Kto napomnienie lubi, kocha mądrość, kto nagan nie znosi, jest głupi. (…) Głupi uważa swą drogę za słuszną, ale rozważny posłucha rady. (Prz 12, 1.15)

Syn mądry miłuje karcenie, naśmiewca nie słucha nagany. (…) W biedzie jest i hańbie, kto gardzi karnością, we czci zaś – kto strzeże upomnień. (Prz 13, 1.18)

Głupi pogardza napomnieniem ojca, kto rad przestrzega – mądrzeje. (…) Dla odstępcy od drogi surowa jest kara, kto karcenia nie znosi, ten umrze. (…) Szyderca nie lubi upomnień, do ludzi mądrych nie chodzi. (…) Ucho posłuszne zbawiennej radzie pomiędzy mędrcami przebywa. Odrzucić wskazówki – to sobą pogardzić, zdobywa się mądrość – słuchaniem uwag. (Prz 15, 5.10.12.31-32)

Nagana głębiej działa na mądrego niżeli na głupiego sto batów. (Prz 17, 10)

Za żądzą idzie odludek i z każdą radą wojuje. (Prz 18, 1)

Posłuchaj rady, przyjmij naukę, abyś był mądry w przyszłości. (Prz 19, 20)

Do pouczeń serce swe nakłoń, do mądrych słów – swoje uszy! (Prz 23, 12)

Człowiek grzeszny unika nagany i według swej woli tłumaczy Prawo. Człowiek roztropny nie gardzi myślą [obcą], a głupi i pyszny niczym się nie przejmuje. (Syr 32, 17-18)

Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi,  a zapomnieliście o upomnieniu, z jakim się zwraca do was, jako do synów: Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje. Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? Jeśli jesteście bez karania, którego uczestnikami stali się wszyscy, nie jesteście synami, ale dziećmi nieprawymi. Zresztą, jeśliśmy cenili i szanowali ojców naszych według ciała, mimo że nas karcili, czyż nie bardziej winniśmy posłuszeństwo Ojcu dusz, a żyć będziemy? Tamci karcili nas według swej woli na czas znikomych dni. Ten zaś czyni to dla naszego dobra, aby nas uczynić uczestnikami swojej świętości. Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości. (Hbr 12, 4-11)

Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się! (Ap 3, 19)

 

  • Podręcznik - Jak Uczyć SkutecznościWięcej o tym, jak działać skutecznie i żyć z innymi znajdziecie w moim podręczniku:
    Jak Uczyć Skuteczności

    ZOBACZ PODRĘCZNIK

 

Troszcz się o potrzeby ducha

Biblia bardzo wyraźnie podkreśla fakt, że człowieka nie możemy zrozumieć bez sfery duchowej. Troska o potrzeby drugiego człowieka powinna więc także uwzględniać ten aspekt. Zacznijmy więc od dwóch spraw najbardziej podstawowych w tej przestrzeni, które mają bardzo ważny wpływ na nasze relacje (a w szczególności, kiedy ich brakuje), a na końcu omówimy sobie coś, co przenosi nasze relacje na zupełnie innych poziom.

 

Przebaczaj

Brak przebaczenia i chowanie urazy jest czymś, co bardzo wyraźnie zrywa każdą więź międzyosobową i wydaje nas na pastwę złych myśli, niszczących nas emocji i samoograniczenia.

Nie będziesz żywił w sercu nienawiści do brata. (Kpł 19, 17a)

Rozważny człowiek nad gniewem panuje, a chwałą jego – zapomnienie uraz. (Prz 19, 11)

 

Pan Jezus opowiada przypowieść (Mt 18, 23-35), w której wyraźnie pokazuje nam, że brak przebaczenia bliźniemu uniemożliwia nam otrzymanie przebaczenia od Boga, a co gorsze wydaje nas w ręce katów, czyli demonów. Jeśli nie przebaczasz drugiej osobie, wydany zostajesz (można by powiedzieć na własne życzenie), w ręce gnębiących Cię demonów:

Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: "Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?" I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda. Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu». (Mt 18, 32-35)

 

Boże przebaczenie względem nas wynika z faktu, że my przebaczamy innym, bo przecież sami się o to modlimy:

i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego! Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień. (Mt 6, 12-15)

A kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli macie co przeciw komu, aby także Ojciec wasz, który jest w niebie, przebaczył wam wykroczenia wasze». (Mk 11, 25)

 

Do wzajemnego przebaczania namawiam nas również Święty Paweł:

Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie. (Ef 4, 32)

Jako więc wybrańcy Boży – święci i umiłowani – obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy! Na to zaś wszystko [przyobleczcie] miłość, która jest więzią doskonałości. (Kol 3, 12-14)

 

Jezus wzywa też, do tego, żeby postawa przebaczenia była naszą stałą predyspozycją:

Wtedy Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?» Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. (Mt 18, 21-22)

Jeśli brat twój zawini, upomnij go; i jeśli żałuje, przebacz mu! I jeśliby siedem razy na dzień zawinił przeciw tobie i siedem razy zwróciłby się do ciebie, mówiąc: "Żałuję tego", przebacz mu!» (Łk 17, 3-4)

Być może liczbą 77 Jezus chciał nawiązać do podanej przez Lameka – potomka Kaina, liczby obrazującej jego zawziętość i brak przebaczenia oraz eskalację zła, która ma miejsce tam, gdzie nie ma przebaczenia (Rdz 4, 24). Mam taką myśl, że nawet jeśli potraktujmy te liczby przebaczeń nakazywanych przez Jezusa – 77 lub 7 na dzień – dosłownie, to i tak ma to sens – bo generalnie i tak bardzo szybko zgubimy się w obliczeniach. Żeby to ogarnąć trzeba by zapisywać wykroczenia innych przeciwko nam, a to oczywiście jest bez sensu, bo pierwsze dlatego, że i tak się z tym pogubimy, po drugie dlatego, że szkoda na to czasu, który moglibyśmy przeznaczyć na naprawianie i sensowne budowanie relacji, a po trzecie dokładnie tak postępuje szatan, który ze skrupulancką dokładnością zapisuje nasze przewinienia i wykorzystuje je przeciwko nam: Ap 12, 10; Hi 1, 9-11; Hi 2, 4-5; Za 3, 1. Chcesz być jak szatan? Jeśli nie, to przebaczaj zawsze – zgodnie z tym, jak generalnie interpretowane są te liczby.

 

Przebaczenie nie oznacza jednak pobłażliwości i przymykania oczu na złe zachowanie innych. Biblia nakłada moralny obowiązek upominania (o czym powiedzieliśmy przed chwilą), ale ważne, żeby to upominanie wynikało z miłości bliźniego, a nie z chęci zemsty, czy udowodnienia, że jestem lepszy – dlatego przed upomnieniem bliźniego konieczne jest całkowite przebaczenie mu.

 

Wielokrotnie spotkałem się ze stwierdzeniem, że przebaczenie drugiemu człowiekowi, to jedna z najlepszych rzeczy, jakie możemy uczynić sami sobie. Przebaczenie jest decyzją serca i rozpoczyna proces uwalniania od złych emocji, powracających myśli (tzw. ruminacji), wycisza, pozwala na lepszy kontakt z samym sobą, a przez to też, z drugim człowiekiem.

 

Zwróćmy uwagę na postawy trzech wiszących na krzyżach osób: Jezusa, złoczyńcy nazwanego później dobrym łotrem i złoczyńcy nazwanego złym łotrem. Jezus w pełni i bezwarunkowo przebacza swoim oprawcom i modli się za nich:

Lecz Jezus mówił: «Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią». (Łk 23, 34)

 

Zły łotr urąga Jezusowi, który przecież nic złego mu nie uczynił:

Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: «Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas». (Łk 23, 39)

 

Złoczyńca, którego tradycja nazwała dobrym łotrem, zapewne za sprawą inspiracji Jezusa dostrzega, że urągania i złorzeczenia nic mu nie dadzą. Przebacza więc swoim oprawcom, stwierdzając, że przecież odbiera zasłużoną karę. Na to sam Bóg udziela mu przebaczenia zapewniając, że będzie z Nim w raju:

Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież – sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił». I dodał: «Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa». Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju». (Łk 23, 40-43)

 

Chcę zwrócić Waszą uwagę na wewnętrzną siłę, jaką fakt przebaczenia daje do znoszenia cierpienia. Jezus znosi go z spokojem, zły łotr krzyczy i jest niespokojny. Po słowach dobrego łotra, domyślamy się, że również ma on w sercu spokój.

 

Tak naprawdę brak przebaczenia nic nam nie daje. To tak jakbyśmy dźwigali wielką ciężką żelazną kulę nie wiadomo po co. Może spotkaliście się czasami z takimi osobami, które ciągle żyją przeszłością, jakimś zranieniem, nie mogą przestać o tym myśleć. Ciągle niosą tą wielką, ciężką kulę, której nie chcą się pozbyć, ale sami widzą, że ona tylko im przeszkadza i w niczym nie pomaga.

 

Czasami słyszymy również o przebaczeniu samemu sobie, na przykład kiedy ktoś popełnił zły czyn, żałuje go, ale nie może się z tym pogodzić, ciągle wraca do tego myślami, ciągle sam siebie oskarża. Ja bym to jednak ujął inaczej – taki człowiek nie tyle, co nie przebacza samemu sobie, co nie przyjmuje przebaczenia od innych – np. osób, które zranił – ale też ostatecznie od Boga. Porównując postawę Judasza i Piotra: obaj zdradzili Jezusa i się Go zaparli. Obaj strasznie tego żałowali (wiemy o tym, bo Piotr płakał: Mt 26, 75; Mk 14, 72; Łk 22, 62, a Judasz się powiesił: Mt 27, 5), ale jeden przyjął przebaczenie, a drugi nie. Ten który przyjął przebaczenie mógł iść dalej przez życie i realizować bardzo trudne zadania związane z prowadzeniem Kościoła, a ten który nie przyjął przebaczenia popełnił samobójstwo.

 

Niezaprzeczalnie przebaczenie może być trudne. Co więc zrobić, żeby być w stanie podjąć w sercu decyzję o przebaczeniu? Prosić o pomoc:

Jakże wielkie jest miłosierdzie Pana i przebaczenie dla tych, którzy się do Niego nawracają, albowiem ludzie nie wszystko mogą i żaden człowiek nie jest nieśmiertelny. (Syr 17, 29-30)

 

Zobaczcie, że powyższy fragment możemy rozumieć jako prośbę o przebaczenie ze strony Boga, kiedy ktoś zawinił wobec Niego, a następnie się nawraca. Ale czy nie możemy zrozumieć go również tak, że nawracając się do Boga otrzymujemy łaskę do pokonania każdej przeszkody, która oddziela nas od Niego, w tym także nieprzebaczenia innym? W psalmie 51. pisanym przez króla Dawida w głębokiej rozpaczy i bólu po grzechu, którego się sam dopuścił czytamy:

Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego! (Ps 51, 12)

 

Ten duch niezwyciężony będzie w stanie podjąć decyzję o przebaczeniu nawet najtrudniejszych przewin.

 

Wybaczenie dużych zranień jest trudniejsze niż wybaczenie małych zranień. Zobaczcie, że te duże zranienia biorą się właśnie z niewybaczenia zranień średnich, a średnie z małych. Bardzo wiele poważnych konfliktów małżeńskich, sporów w pracy, a nawet wojen rozpoczyna się od jakiegoś małego nieporozumienia i braku przebaczenia. Warto przebaczać nawet najmniejsze urazy i pomimo wszystko życzyć ludziom dobrze.

 

Hans von Teubingen. Ukrzyżowanie (ok. 1430)

Galeria Austriacka Belvedere, Wiedeń (wikimedia.org)

 

 

Błogosław i módl się, czyli pomimo wszystko myśl o innych dobrze i dobrze im życz

Często jest też tak, że nie wiadomo po co trzymamy w naszym sercu urazę do ludzi za jakieś małe, głupie przewinienia, o których oni nawet nie wiedzą, że nam zawinili. Czasami dobry nastrój potrafi zepsuć nam to, że ktoś krzywo zaparkował na parkingu, ktoś nas szturchnął na ulicy, ktoś coś smażył i całym bloku jest nieprzyjemny zapach, ktoś jadł chipsy w rzędzie za nami w kinie itp. Zobaczcie, że w naszym sercu uruchamiają się wtedy złe myśli i złorzeczenia wobec osoby, która nam zawiniła. Pismo Święte bardzo przestrzega przed takim złorzeczeniem i zachęca do tego, żeby błogosławić, czyli życzyć innym dobrze i modlić się za nich, nawet jeśli oni celowo nasz szkodzą:

Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. (Mt 5, 43-45)

Lecz powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. (Łk 6, 27-28)

Błogosławcie tych, którzy was prześladują! Błogosławcie, a nie złorzeczcie! (…) Nikomu złem za złe nie odpłacajcie. Starajcie się dobrze czynić wobec wszystkich ludzi!. Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi! (Rz 12, 14.17-18)

Nie oddawajcie złem za zło ani złorzeczeniem za złorzeczenie! Przeciwnie zaś, błogosławcie! Do tego bowiem jesteście powołani, abyście odziedziczyli błogosławieństwo. (1 P 3, 9)

 

No właśnie, błogosławienie innym, sprawia, że my sami dziedziczymy błogosławieństwo. Bardzo wyraźnie Bóg mówi o tym do Abrahama (jeszcze wtedy posługującego się imieniem Abram):

Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem. Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i ja będę złorzeczył. Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi. (Rdz 12, 2-3)

 

Tak w kontekście powyższego wersetu, zapytaj się siebie, jaki masz stosunek do narodu żydowskiego (a szerzej może wszystkich potomków Abrahama, w tym duchowych, zob.: Rz 4 oraz Ga 3) i pamiętaj, że Bóg za błogosławienie im, obiecuje błogosławieństwo Tobie. A tak w ogóle dostrzegamy tutaj taką mądrość, że przez jedną wierzącą osobę lub grupę osób Bóg chce dawać błogosławieństwo innym (co np. dosłownie widać, kiedy Abrahamowi udaje się przekonać Boga, żeby nie niszczył Sodomy i Gomory, jeśli znajdzie się tam 10 sprawiedliwych – Rdz 18, 16-33 – choć niestety nawet tylu się tam nie znajduje i miasta te zostają zniszczone – ale bratanek Abrahama Lot zostaje ocalony właśnie przez wzgląd na Abrahama: Rdz 19, 29).

 

Co więcej Biblia wyraźnie przestrzega przed postawą złorzeczenia i cieszenia się, kiedy spotka kogoś coś złego, nawet jeśli chodzi o kogoś, kto jest wobec nas nieprzychylny:

Nie będziesz złorzeczył głuchemu. Nie będziesz kładł przeszkody przed niewidomym, ale będziesz się bał Boga twego. Ja jestem Pan! (Kpł 19, 14)

Kto drwi z ubogiego, znieważa jego Stwórcę, kto cieszy się z klęski, nie ujdzie karania. (Prz 17, 5)

Nie ciesz się z upadku wroga, nie raduj się w duszy z jego potknięcia, by Pan widząc to, nie miał ci za złe i gniewu nie odwrócił od niego. Nie oburzaj się na złoczyńców, występnym nie zazdrość: bo nie ma przyszłości nieprawy, zagaśnie światło występnych. (Prz 24, 17-18)

Bezbożny, kiedy przeklina swego przeciwnika, przeklina siebie samego. Potwarca ubliża sobie samemu i znienawidzą go sąsiedzi. (Syr 21, 27-28)

 

Co więcej nawet postawa oburzania się jest bez sensu, ponieważ nie prowadzi do niczego dobrego:

Nie unoś się gniewem z powodu złoczyńców ani nie zazdrość niesprawiedliwym, bo znikną tak prędko jak trawa i zwiędną jak świeża zieleń. (…) Upokórz się przed Panem i Jemu zaufaj! Nie oburzaj się na tego, komu się szczęści w drodze, na człowieka, co obmyśla zasadzki. Zaprzestań gniewu i porzuć zapalczywość; nie oburzaj się: to wiedzie tylko ku złemu. Złoczyńcy bowiem wyginą, a ufający Panu posiądą ziemię. (Ps 37, 1b-2.7-9)

 

Postawa wewnętrznego błogosławieństwa i życzenia dobrze ludziom wokół jest bardzo otwierająca i uwalniająca dla nas samych. Ważne jednak, żeby pamiętać o tym, że przebaczenie i błogosławienie ludzi, nie oznacza pobłażliwości i przymykania oczy na czyjś grzech. Wyrazem naszej miłości jest też braterskie upomnienie, którego udzielenie – jak już wcześniej o tym wspomniałem – jest powinnością moralną.

 

Tak ogólniej moglibyśmy powrócić tutaj nieco do myśli, o której pisałem powyżej, w kontekście łagodności i dzielenia się pokojem oraz błogosławienia innym – Biblia pokazuje nam że warto to robić, nawet jeśli inni nas odrzucają, bo i tak wróci to do nas – np. właśnie w postaci pokoju wewnętrznego. Wróci do nas pokój (cytowane już: Mt 10, 12-13; Łk 10, 5-6), wróci do nas błogosławieństwo (Mt 5, 43-45; 1 P 3, 8-9) i wróci także odrzucana modlitwa:

A ja, gdy chorowali, wór przywdziewałem, umartwiałem się postem i moja modlitwa wracała do mojego łona… (Ps 35, 13)

 

No bo zobaczcie jakie mamy alternatywy gdy ktoś nas odrzuca lub nawet wprost rani:

– albo chować do niego urazę, złorzeczyć mu, oburzać się, obrażać się itp., a przez to niepotrzebnie dźwigać emocjonalny ciężar całej tej sytuacji

– błogosławić mu i modlić się za niego (oczywiście bez pobłażliwości, nie pozwalając siebie ranić i pamiętając o braterskim upomnieniu), czując dzięki temu w sercu pokój

 

Pierwsza reakcja prowadzi do niepokoju serca, jakiegoś wewnętrznego napięcia, „karmienia” niepotrzebnych emocji itp., druga natomiast do większego pokoju serca, czegoś, co możemy nazwać suwerennością emocjonalną, kiedy jakieś zło ze strony innych „spływa po nas, jak po kaczce”. Nie chodzi tu oczywiście o zaprzeczanie pojawiającym się emocjom lub jakieś tłumienie ich, ale o wewnętrza postawę mentalności dostatku, takiego przekonania o sobie, które nie może być naruszone z zewnątrz. Tak naprawdę dopiero taka postawa sprawia, że jesteśmy w stanie radzić sobie np. z jakąś trudną relacją rodzinną, uzależnieniem bliskiej osoby, czy przemocą. Wtedy mamy siłę do szczerej rozmowy, prawdziwego, wynikającego z miłości upomnienia (nawet jeśli będzie bardzo surowe, a nawet związane z wywaleniem krzywdziciela z domu) i stawiania adekwatnych wymagań w trudnych relacjach. Ta siła wynika właśnie z nastawienia naszego serca, które przebacza, dąży do pokoju, błogosławi i modli się za innych – bo same zanurzone jest w Bogu i postępuje tak jak On.

 

 

Dążcie do wspólnego celu

Każdy człowiek posiada potrzeby związane z dbałością o ciało, potrzeby emocjonalne, potrzeby związane z rozwojem. Tak samo każdy z nas ma potrzeby duchowe, potrzeby związane z uczestniczeniem w czymś większym niż my sami (i to nie chodzi tylko potrzebę poczucia przynależności do innych), a nawet czymś większym niż życie doczesne, potrzeby związane z pozostawieniem trwałego wkładu i uczestniczeniem w czymś, co ma sens. Uniwersalną potrzebą człowieka jest potrzeba sensu. Wyobraź sobie, że masz zaspokojone wszystkie potrzeby ciała (np. masz pieniądze i możesz sobie po prostu kupić), potrzeby emocjonalne (masz świetną rodzinę i przyjaciół) i potrzeby rozwojowe (masz ciekawe studia lub rozwojową pracę). Czy czegoś by Ci nie brakowało? Mogłoby Ci brakować sensu. Mógłbyś pytać siebie: po co to wszystko? Kiedy jednak odkryjesz i nadasz sens swoim działaniom, wtedy życie staje się pełne. I teraz zobacz: wyobraź sobie, że wspólnie z drugą osobą odnajdujcie taki sens i wspólnie go realizujecie.

Lepiej jest dwom niż jednemu, gdyż mają dobry zysk ze swej pracy. Bo gdy upadną, jeden podniesie drugiego. Lecz samotnemu biada, gdy upadnie, a nie ma drugiego, który by go podniósł. Również, gdy dwóch śpi razem, nawzajem się grzeją; jeden natomiast jakże się zagrzeje? A jeśli napadnie ich jeden, to dwóch przeciwko niemu stanie; a powróz potrójny niełatwo się zerwie. (Koh 4, 9-12)

 

Na różnych spotkaniach i konferencjach bardzo lubię pokazywać takie grafiki obrazujące trzy różne modele funkcjonowania relacji:

 

Sytuacja 1. Mamy różne cele – kiedy ruszymy naprzód po prostu się rozejdziemy.

 

Sytuacja 2. Celem jest sama relacja, jedna osoba jest celem dla drugiej. Co się stanie kiedy ruszymy do przodu? Po prostu się zderzymy i to boleśnie (walnąłeś się kiedyś z kimś czołami?). Kiedy naszym celem staje się druga osoba, wtedy Bóg schodzi na dalszy plan, a to nie może się skończyć dobrze.

 

Sytuacja 3. Wspólnie patrzymy w jednym celu. Kiedy ruszymy do przodu jesteśmy bliżej siebie, idziemy ramię przy ramieniu coraz bardziej zbliżając się do naszego celu i do siebie nawzajem.

 

 

Najgłębszym sensem naszego życia i co za tym idzie najgłębszym celem, do którego możemy wspólnie dążyć jest Bóg. Nic tak nie zbliża jak wspólna służba Bogu.

Tylko sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej, abym ja – czy to gdy przybędę i ujrzę was, czy też będąc z daleka – mógł usłyszeć o was, że trwacie mocno w jednym duchu, jednym sercem walcząc wspólnie o wiarę w Ewangelię, i w niczym nie dajecie się zastraszyć przeciwnikom. (Flp 1, 27-28)

 

Takie wspólne patrzenie w jednym celu nie może być połączone z niewłaściwym współzawodnictwem i próżnością. Tak też zresztą żył Jezus – kierując ludzi zawsze ku Bogu.

Jeśli więc jest jakieś napomnienie w Chrystusie, jeśli – jakaś moc przekonująca Miłości, jeśli jakiś udział w Duchu, jeśli jakieś serdeczne współczucie – dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich! To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie. (Flp 2, 1-5)

 

Boża miłość jest więzią takiej jedności i doskonałości:

Wtedy bowiem przywrócę narodom wargi czyste, aby wszyscy wzywali imienia Pana i służyli Mu jednomyślnie. (So 3, 9)

A Bóg, który daje cierpliwość i pociechę, niech sprawi, abyście wzorem Chrystusa te same uczucia żywili do siebie i zgodnie jednymi ustami wielbili Boga i Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa. Dlatego przygarniajcie siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarnął was – ku chwale Boga. (Rz 15, 5-7)

Na to zaś wszystko [przyobleczcie] miłość, która jest więzią doskonałości. (Kol 3, 14)

 

Jedność budowana jest przez wspólną modlitwę:

Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego. (Dz 1, 14)

 

Co też ważne taka postawa jedności bardzo pociąga – ludzie chcą tak żyć:

Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca. Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich życzliwie. Pan zaś przymnażał im codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia. (Dz 2, 46-47)

 

Taka jedność sprawia, że wszystko można wyprosić:

Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich». (Mt 18, 19-20)

 

A także dodaje nam otuchy w trudnych momentach. Kiedy Piotr i Jan po uwiezieniu wracają do wspólnoty czytamy o tym, że:

Uwolnieni przybyli do swoich i opowiedzieli, co do nich mówili arcykapłani i starsi. Wysłuchawszy tego podnieśli jednomyślnie głos do Boga i mówili: (…) Po tej modlitwie zadrżało miejsce, na którym byli zebrani, wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym i głosili odważnie słowo Boże. (Dz 4, 23-24a.31)

 

I że Bóg błogosławi i udziela życia na wieki:

Oto jak dobrze i jak miło, gdy bracia mieszkają razem; jest to jak wyborny olejek na głowie, który spływa na brodę, <brodę Aarona, który spływa na brzeg jego szaty> jak rosa Hermonu, która spada na górę Syjon: bo tam udziela Pan błogosławieństwa, życia na wieki. (Ps 133, 1b-3)

 

Brak natomiast takiej zgodności (a zwłaszcza w małżeństwie – o tym szerzej powiemy sobie w następnym wpisie) sprawia, że Bóg nie wysłuchuje modlitw i nie udziela błogosławieństw:

Sprawiliście też, że łzami, płaczem i jękami okryto ołtarz Pana, tak że On więcej nie popatrzy na dar ani nie przyjmie z ręki waszej ofiary, której by pragnął. A wy się pytacie: Dlaczegóż to tak? Dlatego że Pan był świadkiem pomiędzy tobą a żoną twojej młodości, którą przeniewierczo opuściłeś. Ona była twoją towarzyszką i żoną twojego przymierza. (Ml 2, 13-14)

 

Warto sobie o tym nawzajem przypominać:

Troszczmy się o siebie wzajemnie, by się zachęcać do miłości i do dobrych uczynków. (Hbr 10, 24)

Zresztą, bracia, radujcie się, dążcie do doskonałości, pokrzepiajcie się na duchu, jedno myślcie, pokój zachowujcie, a Bóg miłości i pokoju niech będzie z wami! Pozdrówcie się nawzajem świętym pocałunkiem! Pozdrawiają was wszyscy święci. (2 Kor 13, 11-12)

A nie upijajcie się winem, bo to jest [przyczyną] rozwiązłości, ale napełniajcie się Duchem, przemawiając do siebie wzajemnie w psalmach i hymnach, i pieśniach pełnych ducha, śpiewając i wysławiając Pana w waszych sercach. (Ef 5, 18-19)

Słowo Chrystusa niech w was przebywa z [całym swym] bogactwem: z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach. (Kol 3, 16)

Dlatego zachęcajcie się wzajemnie i budujcie jedni drugich, jak to zresztą czynicie. (1 Tes 5, 11)

Uważajcie, bracia, aby nie było w kimś z was przewrotnego serca niewiary, której skutkiem jest odstąpienie od Boga żywego, lecz zachęcajcie się wzajemnie każdego dnia, póki trwa to, co "dziś" się zwie, aby żaden z was nie uległ zatwardziałości przez oszustwo grzechu. (Hbr 3, 12-13)

 

I realizować to, nawet jeśli wiąże się z cierpieniami:

Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół. (…) Jego to głosimy, upominając każdego człowieka i ucząc każdego człowieka z całą mądrością, aby każdego człowieka okazać doskonałym w Chrystusie. Po to właśnie się trudzę walcząc Jego mocą, która potężnie działa we mnie. (Kol 1, 24.28-29)

 

Tak konstruując swoje relacje nie będziesz szukał swojego spełnienia tylko w człowieku, który zawsze może zawieść. Nie będziesz budował swojego szczęścia na drugim człowieku, którego życie jest przecież bardzo kruche. Nie będziesz szukał potwierdzenia swojej wartości w relacji (a jej zaprzeczenia w samotności):

Nie pokładajcie ufności w książętach ani w człowieku, u którego nie ma wybawienia. Gdy tchnienie go opuści, wraca do swej ziemi, wówczas przepadają jego zamiary3. (Ps 146, 3-4)

Lepiej się uciec do Pana, niż pokładać ufność w człowieku. Lepiej się uciec do Pana, niżeli zaufać książętom. (Ps 118, 8-9)

To mówi Pan: «Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce. (Jr 17, 5)

 

Wspólne zwrócenie się ku Bogu nie tylko czyni naszą relację piękną, ale także daje nam prawdziwe szczęście:

Szczęśliwy, komu pomocą jest Bóg Jakuba, kto ma nadzieję w Panu, Bogu swoim, który stworzył niebo i ziemię, i morze ze wszystkim, co w nich istnieje. (Ps 146, 5-6a)

Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją. (Jr 17, 7)

 

 

Kochaj jak Maryja

Na podsumowanie warto chyba dodać, że zgodnie z tradycją chrześcijańską w najpełniejszej bliskości Boga żyła Maryja. Od niej też możemy się uczyć tego, jak kochać drugiego człowieka. Przede wszystkim Maryja wsłuchana jest w to, co mówi do niej Bóg, od Niego uczy się, jak ma kochać i wiernie wypełnia te wskazania:

Na to rzekła Maryja: «Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!» (Łk 1, 38a)

Maryja troszczy się o potrzeby ciała. Ona jako pierwsza zauważa brak wina na weselu (choć jak sobie doskonale zdajemy sprawę kwestia braku wina na weselu dotyka także potrzeb emocjonalnych, bo przecież – jakby goście weselni to zauważyli, to byłby straszny wstyd):

A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina». (J 2, 3)

 

Maryja troszczy się także o potrzeby serca. Najmocniej zdaje się przejawia się to w tym, że nie opuszcza swojego Syna aż do końca, nawet jeśli na pewno towarzyszy temu ogromny ból:

A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. (J 19, 25)

 

Maryja troszczy się także o potrzeby rozumu i ducha. Dba o szeroko rozumiany rozwój Jezusa, kiedy ten jest jeszcze dzieckiem:

Potem poszedł z nimi [Maryją i Józefem] i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi. (Łk 2, 51-52)

 

Lucas Cranach Starszy. Madonna pod jodłami (1510)

Muzeum Archidiecezjalne we Wrocławiu (wikimedia.org)

 

 

W niniejszym wpisie skupiliśmy się na konkretnych działaniach, które możemy podejmować, żeby odpowiadać na potrzeby innych, a tym samym okazywać im naszą miłość. W jednym z kolejnych wpisów będę chciał też napisać o pewnych zgeneralizowanych cechach i postawach, które również wpływają na budowanie pięknych i dobrych relacji, jak np. wdzięczność, pokora, cierpliwość, powściągliwość w mowie itp. Cechy te wpływają nie tylko na jakość naszych relacji, ale także na inne aspekty naszego życia, np. doświadczanie szczęścia, posiadanie spokoju wewnętrznego, czy osiąganie celów, dlatego omówimy je w oddzielnymi wpisie – bo ten i tak jest już długi.

 

W kolejnym wpisie zbierającym biblijne porady dotyczące relacji skupimy się na kwestii małżeństwa

Biblijne porady dotyczące małżeństwa oraz szukania żony i męża

 

Czy dodalibyście coś jeszcze do przedstawionych treści? Zapraszam do podzielenia się swoimi refleksjami w komentarzach.

 

Pobierz Darmowy E-book

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *