Biblia to także mnóstwo porad na temat małżeństwa oraz kwestii związanych z poszukiwaniem dobrego współmałżonka.
To już trzeci wpis z serii Biblijnych porad dotyczących relacji:
– Podstawy biblijnego spojrzenia na relacje
– Konkretne biblijne porady, dotyczące tego, jak budować relacje, czyli co to znaczy kochać
– Biblijne porady dotyczące małżeństwa oraz szukania żony i męża [niniejszy wpis]
– Biblijne wskazówki dotyczące wychowania dzieci, starości i szacunku dla zmarłych
– Jak zgodnie z Biblią budować relacje z przyjaciółmi i sąsiadami oraz porady dotyczące gościnności
Na wstępie koniecznie trzeba zauważyć, że choć do tematu przede wszystkim małżeństwa, a dalej rodziny i wychowania dzieci (o czym powiemy w kolejnym wpisie) będziemy mogli stosować wszystkie porady dotyczące relacji, które omówiliśmy we wpisie wprowadzającym oraz we wpisie z konkretniejszymi poradami, to jednak Biblia wyraźnie podkreśla, że relacja małżeńska, a dalej także relacje rodzinne, są unikatowe i stosowanie do nich wcześniej wymienionych porad w największym nawet stopniu intensyfikacji (choć oczywiście jak najbardziej sensowne) nie jest wystarczające.
Spis treści wpisu
Biblijne wskazówki dotyczące małżeństwa
Małżeństwo jest dla prawie każdego
Małżeństwo jest najważniejszą relacją międzyludzką, ale nie ważniejszą niż relacja z Bogiem
Współżycie seksualne właściwe jest tyko w małżeństwie
Kształtuj swoją rodzinę na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu
Biblijne wskazówki dotyczące małżeństwa
Małżeństwo jest dla prawie każdego
Zacznijmy od tego, że Bóg stwarza człowieka właśnie w relacji małżeńskiej. W pierwszym opisie stworzenia świata czytamy o tym, że Bóg jednocześnie stwarza mężczyznę i kobietę na swój obraz:
Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. (Rdz 1, 27)
Jesteśmy stworzeni na obraz Boga jako mężczyzna i kobieta, Bóg ma w sobie więc coś z zarówno z mężczyzny, jak i z kobiety (choć właściwiej byłoby przecież powiedzieć, że to zarówno mężczyzna, jak i kobieta, mają sobie coś z Boga). Co w ogóle ciekawe, fragment ten pokazuje, że Bóg sam jest jakby małżeństwem – a nawet, jeśli to stwierdzenie do nas nie przemawia, to na pewno możemy powiedzieć, że Bóg jest rodziną.
Natomiast w drugim opisie jeszcze wyraźniej odczytujemy to, że stworzeni jesteśmy do budowania relacji małżeńskiej:
Potem Pan Bóg rzekł: «Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc». (…) Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział: «Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta». Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem. (Rdz 2, 18.21-24)
Co więcej, właśnie z małżeństwem Bóg podzielił się swoją mocą twórczą dając nam możliwość rozmnażania, które jest obowiązkiem danym nam przez Boga, ale również warunkiem czynienia sobie ziemi poddanej (a więc także budowania dobrobytu):
Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi». (Rdz 1, 28)
Powyższe wskazania z pierwszej księgi Pisma Świętego odnosimy do ludzi jako całości. Małżeństwo nie jest jednak dla wszystkich. Pan Jezus zauważa, że:
Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!» (Mt 19, 12)
Trzy grupy ludzi, dla których małżeństwo nie jest drogą życia, to:
– osoby niezdatne do małżeństwa od urodzenia, możemy się domyślać, że np. na skutek jakiejś choroby
– osoby niezdatne do małżeństwa w wyniku działań ludzi, czyli np. poważnych błędów w procesie wychowania (np. nadmiernego rozpieszczenia) lub np. negatywnych doświadczeń
– osoby, które dobrowolnie z niego rezygnują, z myślą o budowaniu królestwa niebieskiego
Co też ważne, rezygnacja z małżeństwa ze względu na budowanie królestwa niebieskiego związana jest z obfitym błogosławieństwem:
Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą». Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi». (Mk 10, 28-31, podobnie Mt 19, 27-30; Łk 18, 28-30)
Małżeństwo jest najważniejszą relacją międzyludzką, ale nie ważniejszą niż relacja z Bogiem
Skoro małżeństwo i rodzina jest obrazem Boga, powinno się o nie dbać z szczególną troską:
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg. (Hbr 13, 4)
Miłość małżeńska jest cenniejsza niż złoto:
Nie odchodź od żony mądrej i dobrej, albowiem miłość jej cenniejsza niż złoto. (Syr 7, 19)
Pismo Święte wielokrotnie opisuje relację Boga do swojego ludu obrazem relacji małżeńskiej Oblubieńca i Oblubienicy (niestety często także w kontekście odejścia Oblubienicy od Niego), np. Pnp; Iz 49, 14-21; Iz 50, 1; Iz 54, 1-10; Iz 62, 4-5; Jr 2, 1-7; Jr 3, 1-13; Jr 31, 22; Jr 51, 5; Ez 16, 1-63; Ez 22, 1-31; Ez 23, 1-49; Oz 2, 18-25; J 3, 28-29; Ap 19, 7-8; Ap 21, 2 .
Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej! Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus – Głową Kościoła: On – Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom – we wszystkim. Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany. Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus – Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała. Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła. W końcu więc niechaj także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego! A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża! (Ef 5, 21-33)
(O tym „poddaństwie” za chwilę sobie też powiemy – bo wiem, że temat może wzbudzać kontrowersje.)
W związku z tym relacja małżeńska powinna być najważniejszą relacją, jaką ma człowiek. Pamiętacie, co we wpisie zbierającym podstawy biblijnego patrzenia na relacje mówiliśmy o tzw. porządku miłości? W tym porządku relacja do małżonka jest na pierwszym miejscu, a dopiero potem każda inna nasza relacja z ludźmi. Współmałżonka kochamy jak samego siebie, nie możemy postawić go jednak przed Bogiem. Skoro najważniejsze przykazanie mówi, że najpierw powinniśmy kochać Boga, a dopiero potem siebie i bliźniego, to absolutnie nie możemy kochać małżonka bardziej niż Boga (podstaw sobie zamiast słowa „bliźniego” słowo „współmałżonka”):
Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego. (Łk 10, 27b; również: Mt 22, 37b-40; Mk 12, 29b-31)
Zawsze (czy będąc w związku małżeńskim czy nie) powinniśmy na pierwszym miejscu stawiać relacje z Bogiem. Nieporównywalną ważność relacji wobec Boga Pan Jezus obrazuje nawet słowem „nienawiść” wobec każdego innego (oczywiście jest to zabieg retoryczny, bo nigdy Bóg nie namawia nas do nienawiści wobec kogokolwiek):
A szły z Nim wielkie tłumy. On odwrócił się i rzekł do nich: «Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. (Łk 14, 25-26)
Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. (Mt 10, 34-37, podobnie: Łk 12, 49-53)
A święty Paweł stwierdzeniem, że powinno się żyć „jakby” nie będąc w związku małżeńskim:
Mówię, bracia, czas jest krótki. Trzeba więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci, a ci, którzy płaczą, tak jakby nie płakali, ci zaś, co się radują, tak jakby się nie radowali; ci, którzy nabywają, jak gdyby nie posiadali; ci, którzy używają tego świata, tak jakby z niego nie korzystali. Przemija bowiem postać tego świata. Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień. Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. I doznaje rozterki. Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem, i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi. Mówię to dla waszego pożytku, nie zaś, by zastawiać na was pułapkę; po to, byście godnie i z upodobaniem trwali przy Panu. (1 Kor 7, 29-35)
Powyższy fragment sugeruje nam, że może lepiej, dla własnego spokoju nie wchodzić w związki małżeńskie, które związane są z utrapieniami i rozterkami. Co więcej na początku tego rozdziału czytamy:
Co do spraw, o których pisaliście, to dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą. Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża. Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też żona mężowi. Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona. Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby – wskutek niewstrzemięźliwości waszej – nie kusił was szatan. To, co mówię, pochodzi z wyrozumiałości, a nie z nakazu. (1 Kor 7, 1-6)
Zaraz jednak Apostoł Paweł zauważa, że stan wolny nie jest dla każdego, bo każdy z nas ma swój dar, z kontekstu rozumiemy, że chodzi tu właśnie o dar małżeństwa lub jego braku (jak właśnie Paweł):
Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja, lecz każdy otrzymuje własny dar od Boga: jeden taki, a drugi taki. Tym zaś, którzy nie wstąpili w związki małżeńskie, oraz tym, którzy już owdowieli, mówię: dobrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja. Lecz jeśli nie potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie! Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąć. (…) Zresztą niech każdy postępuje tak, jak mu Pan wyznaczył, zgodnie z tym, do czego Bóg go powołał. Ja tak właśnie nauczam we wszystkich Kościołach. (1 Kor 7, 7-9.17)
Tak sobie myślę, że Świętemu Pawłowi w tych wskazaniach chodzi, nie tyle o to, że małżeństwo zawsze związane jest z utrapieniami, ale o to, że każdy powinien przede wszystkim myśleć o swojej relacji względem Boga, troszczyć się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu (1 Kor 7, 32). Jeśli jest inaczej i kiedy, moglibyśmy powiedzieć, nie mamy „poukładanej” relacji z Panem Bogiem, to i relacja z małżonkiem będzie pełna utrapień, rozterek i dylematów (lub nawet samo podejście do niej, kiedy jesteśmy jeszcze panną/kawalerem lub już wdową/wdowcem). Jeśli jednak na pierwszym miejscu stawiamy troskę o sprawy Boże, sprawia to, że jesteśmy wolni od utrapień i możemy rozpoznać dar jaki mamy od Boga: czy zaprasza nas do wyboru życia bez małżeństwa ze względu na królestwo niebieskie (Mt 19, 12), czy obdaruje nas małżonkiem – bo, jak o tym zaraz sobie opowiemy przy okazji tematu szukania współmałżonka – w wielu miejscach Biblia mówi o tym, że małżonek to dar Boga. Zobaczcie też, że jeśli relacja z Bogiem nie jest dla nas najważniejsza, może być też tak, że małżeństwo traktowane jest jako jakiegoś rodzaju lekarstwo na nieopanowanie seksualne, a Apostoł zauważa, że lepsze to niż nieuporządkowane życie seksualne poza małżeństwem.
Traktowanie jednak małżeństwa jako „lekarstwa” na nasze niezaspokojenia to bardzo krótkotrwała strategia. Warto to zauważyć, bo nam się czasami wydaje, że współmałżonek będzie w stanie w pełni zaspokoić nasze pragnienie bycia kochanym. W jakiś stopniu będzie w stanie je zaspokoić, bo np. Adam pierwszy raz widząc Ewę wypowiedział takie słowa:
«Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta». (Rdz 2, 23b)
Nie można jednak liczyć na to, że współmałżonek całkowicie zaspokoi nasze pragnienia. Oczekując tego, stawiamy go w miejscu Boga, a to przecież nie może się skończyć dobrze.
Przy narodzeniu Jana Chrzciciela (Łk 1, 57-66), sąsiedzi i krewni chcieli narzucić jego rodzicom nadanie imienia wynikające z tradycji, na co oni stanowczo nie zgodzili się, ponieważ zgodnie z poleceniem Boga miał mieć na imię właśnie Jan (Łk 1, 13). Czasami najbliżsi mogą chcieć narzucać nam swój pomysł na nasze życie, ale nasza relacja z Bogiem zawsze powinna być na pierwszym miejscu. Pamiętajmy jednak, że w wielu sytuacjach jednak warto posłuchać porad, a nawet upomnień ludzi wokół nas (np. własnego ojca: Prz 15, 5;), o czym wspominaliśmy już nieco w poprzednim wpisie z tej serii (np. Prz 10, 17; Prz 15, 10; Prz 15, 12).
Co ważne (o czym zresztą też pisałem we wpisie z podstawami biblijnego spojrzenia na relacje) właśnie postawienie Boga na pierwszym miejscu sprawia, że nasze relacje (w tym relacje małżeńskie i rodzinne) stają się lepsze. Tutaj przytaczam fragmenty niecytowane w poprzednim wpisie, a mówiące o tym, że Jan Chrzciciel przygotowując ludzi na spotkanie z Panem Jezusem poprawi także ich relacje rodzinne (oczywiście sformułowania te należy rozumieć także głębiej):
Oto Ja poślę wam proroka Eliasza przed nadejściem dnia Pańskiego, dnia wielkiego i strasznego. I skłoni serce ojców ku synom, a serce synów ku ich ojcom, abym nie przyszedł i nie poraził ziemi [izraelskiej] przekleństwem. (Ml 3, 23-24)
[Jan] Wielu spośród synów Izraela nawróci do Pana, Boga ich; on sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza, żeby serca ojców nakłonić ku dzieciom, a nieposłusznych – do usposobienia sprawiedliwych, by przygotować Panu lud doskonały». (Łk 1, 16-17)
Wróćmy jeszcze na moment do Księgi Rodzaju. W 3. rozdziale znajduje się opis popełnienia przez pierwszych ludzi grzechu pierworodnego, po którym Bóg mówi ludziom, jakie konsekwencje są z tym związane. Co ciekawe inne konsekwencje dotyczą kobiety:
Do niewiasty powiedział: «Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą». (Rdz 3, 16)
a inne mężczyzny:
Do mężczyzny zaś [Bóg] rzekł: «Ponieważ posłuchałeś swej żony i zjadłeś z drzewa, co do którego dałem ci rozkaz w słowach: Nie będziesz z niego jeść – przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu: w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia. Cierń i oset będzie ci ona rodziła, a przecież pokarmem twym są płody roli. W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz!» (Rdz 3, 17-19)
Może to takie uproszczenie, ale można zaobserwować, że kobiety bardziej martwią się kwestią relacji, np. tym że jeszcze nie weszły w związek małżeński lub problemami w relacjach rodzinnych, natomiast mężczyźni bardziej troszczą się o sprawy związane z zdobywaniem pożywienia, czyli w naszych warunkach cywilizacyjnych – pracą zawodową. W obydwu tych przypadkach warto przypomnieć sobie o tym, że ból związany z tymi sprawami wynika tylko i wyłącznie z grzechu. Zanim człowiek popełnił grzech jego praca nie była związana z cierpieniem (o czym pisałem we wpisie o pracy), a możemy się też domyślać, że rodzenie dzieci również. Jaka wynika z tego dla nas porada praktyczna? Żeby za wszelką cenę unikać grzechu, czyli zawsze w pierwszej kolejności dążyć do budowania relacji z Bogiem. Oczywiście, że tym sposobem nie unikniemy wszelkich cierpień, które mogą nas w życiu spotkać (bo przecież nie o to chodzi w miłości), ale na pewno unikniemy tych, które spotkałyby nas jako konsekwencje naszych grzechów.
Z drugiej jednak strony jak już wspomnieliśmy, relacja małżeńska będąca obrazem samego Boga i relacji Boga do Kościoła powinna być naszą najważniejszą relacją międzyludzką. Zdarza się jednak, że inne relacje stawiamy przed nią, np. relacje do dzieci. To może być problemem, np. kiedy w rodzinie pojawi się pierwsze dziecko i cała uwaga rodziców koncentruje się na dziecku, zamiast na współmałżonku. Może też być tak, że z dzieckiem łatwiej „się dogadać” nawet jeśli jeszcze nie mówi (a może właśnie dlatego), niż właśnie z współmałżonkiem.
Warto też zauważyć, że dziecko może być ważniejsze od współmałżonka, nawet wtedy, kiedy… go nie ma. Na początku Pierwszej Księgi Samuela znajduje się historia Elkany i jego dwóch żon: Anny i Peninny. Peninna miała dzieci, natomiast Anna nie. Nie wpływało to jednak na fakt, że Elkana bardzo kochał Annę. Peninna, być może z zazdrości o miłość Elkany (choć tego nie wiemy wprost, ale wiemy, że Elkana był hojniejszy względem Anny, niż względem niej), dokuczała Annie z powodu braku potomstwa. Smuciło to Annę, która z tego powodu płakała i nie jadła. Być może jej pragnienie posiadania potomstwa było dla niej ważniejsze niż relacja z mężem – i być może właśnie dlatego nie mogła mieć dzieci. Tego nie wiemy, ale na pewno wiemy, że jej mąż w jakiś sposób czuł się przez nią zapomniany, ponieważ powiedział do niej:
I rzekł do niej jej mąż, Elkana: «Anno, czemu płaczesz? Dlaczego nie jesz? Czemu się twoje serce smuci? Czyż ja nie znaczę dla ciebie więcej niż dziesięciu synów?» (1 Sm 1, 8)
Może zdarzyć się taka sytuacja, że np. dziecko lub nawet chęć jego posiadania stanie się ważniejsza niż Bóg i Jego prawa. Biblia przestrzega nas przed taką postawą: o wiele lepiej nie mieć dzieci, niż złamać Boże prawa:
Nie wejdzie syn nieprawego łoża do zgromadzenia Pana, nawet w dziesiątym pokoleniu nie wejdzie do zgromadzenia Pana. (Pwt 23, 3)
Błogosławiona niepłodna, ale nieskalana, która nie zaznała współżycia w łożu, w czas nawiedzenia dusz wyda plon. I eunuch, co nie skalał swych rąk nieprawością ani nic złego nie myślał przeciw Bogu: za wierność otrzyma łaskę szczególną i dział pełen radości w Świątyni Pańskiej. Wspaniałe są owoce dobrych wysiłków, a korzeń mądrości nie usycha. A dzieci cudzołożników nie osiągną celu, zniknie potomstwo nieprawego łoża. Jeśli nawet żyć będą długo – za nic będą miani i na końcu niechlubna będzie ich starość. A jeśli wcześnie pomrą, będą bez nadziei i bez pociechy w dzień sądu: bo straszny jest kres plemienia grzesznego! (Mdr 3, 13-19)
Lepsza bezdzietność [połączona] z cnotą, nieśmiertelna jest bowiem jej pamięć, bo ma uznanie u Boga i ludzi: Gdy jest obecna, to ją naśladują, tęsknią, gdy odejdzie, a w wieczności triumfuje uwieńczona – zwyciężywszy w zawodach o nieskazitelną nagrodę. A rozplenione mnóstwo bezbożnych nie odniesie korzyści; z cudzołożnych odrośli wyrosłe – nie zapuści korzeni głęboko ani nie założy podwaliny niezawodnej. Jeśli nawet do czasu rozwinie gałęzie – wstrząśnie nim wiatr, bo słabo utwierdzone, i wyrwie z korzeniami wichura. Połamią się nierozwinięte gałęzie, a owoc ich – bezużyteczny, niedojrzały do jedzenia i do niczego niezdatny. Bo dzieci zrodzone z nieprawego pożycia, przy osądzeniu rodziców, świadczą o ich przewrotności. (Mdr 4, 1-6)
Podobnie i kobieta, która zdradziła męża i podrzuca spadkobiercę poczętego z innym: najpierw stała się nieposłuszna prawu Najwyższego, następnie przeciw mężowi swemu postąpiła niegodziwie, a po trzecie popełniła cudzołóstwo nieczystością i poczęła dzieci z mężczyzny obcego. Poprowadzą ją przed zgromadzenie i będzie śledztwo nad jej dziećmi. Dzieci jej nie zapuszczą korzeni, gałązki te pozbawione będą owocu. Pamięć o niej zostanie jako wzór przekleństwa, a hańba jej nie będzie wymazana. A następne pokolenie pozna, że nie ma nic lepszego nad bojaźń Pana i nic słodszego nad wypełnianie Jego przykazań. (Syr 23, 22-27)
Powyższe fragmenty to potępienie cudzołóstwa, ponieważ może zdarzyć się taka sytuacja, że cudzołożąc ktoś wcale nie będzie chciał mieć dzieci – kiedy jednak te się pojawią – świadczyć będą przeciwko rodzicom i ich życie niestety nie będzie łatwe. W skrócie: nie opłaca się cudzołożyć.
Fragmenty te można rozumieć także szerzej, postrzegając cudzołóstwo, jako odejście od Boga, które zawsze kończy się źle. Nie można jednak odczytywać ich, jako umniejszających godność i wartość osób, które urodziły się poza małżeństwem – Bóg nieodwołalnie i bezwarunkowo kocha każdą osobę, niezależnie od tego, w jaki sposób została poczęta. Skoro istniejesz, to znaczy, że Bóg Cię chce. Ostatni werset z cytowanego fragmentu z Syr 23 sugeruje nam także, że dzieci poczęte w wyniku cudzołóstwa, widząc konsekwencję, jakie spotkały za to ich rodziców, poznają, że najważniejsze w życiu jest życie zgodnie z przykazaniami Boga.
I oczywiście relacja małżeńska powinna być ważniejsza niż nasze relacje z przyjaciółmi (myślę, że tak można rozumieć ten fragment) i na pewno właśnie z współmałżonkiem powinniśmy spędzać więcej czasu niż z przyjacielem, czy towarzyszem:
Przyjaciel i towarzysz spotykają się w chwili stosownej, a częściej niż obaj – żona z mężem. (Syr 40, 23)
Co więcej Biblia dosłownie zauważa, że zaniedbanie relacji małżeńskiej prowadzi do tego, że Bóg nie wysłuchuje naszych próśb:
Sprawiliście też, że łzami, płaczem i jękami okryto ołtarz Pana, tak że On więcej nie popatrzy na dar ani nie przyjmie z ręki waszej ofiary, której by pragnął. A wy się pytacie: Dlaczegóż to tak? Dlatego że Pan był świadkiem pomiędzy tobą a żoną twojej młodości, którą przeniewierczo opuściłeś. Ona była twoją towarzyszką i żoną twojego przymierza. (Ml 2, 13-14)
Podobnie mężowie we wspólnym pożyciu liczcie się rozumnie ze słabszym ciałem kobiecym! Darzcie żony czcią jako te, które są razem z wami dziedzicami łaski, [to jest] życia, aby nie stawiać przeszkód waszym modlitwom. (1 P 3, 7)
Ponieważ Bogu i ludziom także bardzo podoba się, kiedy małżonkowie są zgodni ze sobą:
W trzech rzeczach upodobałem sobie, które są przyjemne Panu i ludziom: zgoda wśród braci, przyjaźń między sąsiadami oraz żona i mąż dobrze zgadzający się wzajemnie. (Syr 25, 1)
I przecież pamiętamy, co Pan Jezus obiecał, kiedy co najmniej dwie osoby o coś wspólnie proszą:
Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich. (Mt 18, 19-20)
Co ważne, Biblia wyraźnie stwierdza, że małżeństwo jest nierozerwalne – bo jest dziełem samego Boga:
Powiedziano też: Jeśli kto chce oddalić swoją żonę, niech jej da list rozwodowy. A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę – poza wypadkiem nierządu – naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa. (Mt 5, 31-32)
Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, i zadali Mu pytanie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On odpowiedział: «Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela». Odparli Mu: «Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją?» Odpowiedział im: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było. A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę – chyba w wypadku nierządu – a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo». (Mt 19, 3-9)
Przystąpili do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: «Co wam nakazał Mojżesz?» Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić». Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!» W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: «Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo». (Mk 10, 2-12)
Każdy, kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo; i kto oddaloną przez męża bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo. (Łk 16, 18)
Tym zaś, którzy trwają w związkach małżeńskich, nakazuję nie ja, lecz Pan: Żona niech nie odchodzi od swego męża! Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie samotną albo niech się pojedna ze swym mężem. Mąż również niech nie oddala żony. (1 Kor 7, 10-11)
Będąc ściślejszym: małżeństwo jest nierozerwalne, ale tylko do śmierci:
Jezus im odpowiedział: «Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania. (Łk 20, 34-36, podobnie Mt 22, 30; Mk 12, 25)
O wspomnianym w powyższych fragmentach „liście rozwodowy” możemy przeczytać w Księdze Powtórzonego Prawa:
Jeśli mężczyzna poślubi kobietę i zostanie jej mężem, lecz nie będzie jej darzył życzliwością, gdyż znalazł u niej coś odrażającego, napisze jej list rozwodowy, wręczy go jej, potem odeśle ją od siebie. Jeśli ona wyszedłszy z jego domu, pójdzie i zostanie żoną innego, a ten drugi też ją znienawidzi, wręczy jej list rozwodowy i usunie ją z domu, albo jeśli ten drugi mąż, który ją poślubił, umrze, nie będzie mógł pierwszy jej mąż, który ją odesłał, wziąć jej powtórnie za żonę jako splugawionej. To bowiem budzi odrazę u Pana, a ty nie możesz dopuścić do takiej nieprawości w kraju, który ci daje w posiadanie Pan, Bóg twój. (Pwt 24, 1-4)
Zobaczcie, że jedynie w Ewangelii Mateusza Jezus podaje jeden wyjątek, w którym oddalenie żony nie pociąga ze sobą grzechu cudzołóstwa – chodzi to o wypadek nierządu (Mt 5, 32; Mt 19, 9). Stwierdzenie to stwarza pewne trudności interpretacyjne, bo odczytując dosłownie słowo „nierząd”, można byłoby stwierdzić, że np. zdrada małżeńska jednego z współmałżonków sprawia, że drugi może go opuścić bez konsekwencji moralnych. Nie można jednak tego tak odczytywać, a zdaje się, że istota tego stwierdzenia (i tak np. czytamy w przypisie do Mt 5, 32 w V wydaniu Biblii Tysiąclecia lub w obszernym komentarzu zawartym w Biblii Nawarskiej) dotyczy związków od początku nieważnych – np. dopuszczalnych u ludów pogańskich, ale w Prawie Mojżeszowym uznanych za kazirodcze (zob. Kpł 18, 1-30). Zresztą Apostoł Paweł też o tym pisał dopuszczając rozstanie się małżonków w przypadku kiedy jeden się nawraca, a drugi nie (w takim przypadku możemy stwierdzić, że związek ten, od początku był nieważny):
Pozostałym zaś mówię ja, nie Pan: Jeśli któryś z braci ma żonę niewierzącą i ta chce razem z nim mieszkać, niech jej nie oddala! Podobnie jeśli jakaś żona ma niewierzącego męża i ten chce razem z nią mieszkać, niech się z nim nie rozstaje! Uświęca się bowiem mąż niewierzący dzięki swej żonie, podobnie jak świętość osiągnie niewierząca żona przez "brata". W przeciwnym wypadku dzieci wasze byłyby nieczyste, teraz zaś są święte. Lecz jeśliby strona niewierząca chciała odejść, niech odejdzie! Nie jest skrępowany ani "brat", ani "siostra" w tym wypadku. Albowiem do życia w pokoju powołał nas Bóg. A skądże zresztą możesz wiedzieć, żono, że zbawisz twego męża? Albo czy jesteś pewien, mężu, że zbawisz twoją żonę? (1 Kor 7, 12-16)
Tak sobie też myślę, że możliwość dania listu rozwodowego, którą dopuszczało Prawo Mojżeszowe też raczej dotyczyła związków od początku nieważnych. Możliwość ta dotyczyła sytuacji, kiedy mąż „znajdywał” u kobiety coś odrażającego (Pwt 24, 1), coś, co zapewne było u niej zanim się związali, a dopiero teraz o tym się dowiedział lub to zauważył. Gdyby to coś pojawiło się już po zawarciu małżeństwa chyba nie byłoby użyte słowo „znalazł”, ale raczej coś w stylu „pojawiło się”, choć może to tylko takie moje przemyślenia. Pan Jezus stwierdził, że przepis ten związany jest z zatwardziałością serc (Mt 19, 8; Mk 10, 5) – gdyby nie zatwardziałość serca, człowiek miałby „oczy” serca szeroko otwarte i dostrzegłby w drugiej osobie to, co uniemożliwia małżeństwo, zanim by się z nią związał.
Co ciekawe Biblia zauważa, że w trudnych czasach np. w czasie prześladowań mogą przerywane być więzi rodzinne np. pomiędzy dziećmi i rodzicami lub pomiędzy rodzeństwem, ale nie mam mowy o tym, że trudności z zewnątrz będą rozrywać małżeństwa:
Dlatego to mówi Pan: «Oto postawię temu narodowi przeszkody, na których się potkną ojcowie wraz z synami, sąsiad i przyjaciel zginą». (Jr 6, 21)
Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. (Mt 10, 21, podobnie Mk 13, 12; Łk 21, 16)
Biada zaś brzemiennym i karmiącym w owe dni! (Mt 24, 19; również Mk 13, 17; Łk 21, 23)
Michał Anioł. Grzech i wygnanie z Raju (1509 – 1510)
Kaplica Sykstyńska, Watykan (wikimedia.org)
Rdz 3, 1-24
Współżycie seksualne właściwe jest tyko w małżeństwie
Co też ważne Biblia wyraźnie podkreśla, że współżycie seksualne zarezerwowane jest tylko dla małżonków i że jest nie tyle nawet co przywilejem, ale obowiązkiem, ważniejszym nawet niż służba publiczna:
Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem. (Rdz 1, 24, cytowane w: Mt 19, 5; Mk 10, 8)
Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi». (Rdz 1, 28)
Jeśli mąż dopiero co poślubi żonę, to nie pójdzie do wojska i żaden publiczny obowiązek na niego nie przypadnie, lecz pozostanie przez jeden rok w domu, aby ucieszyć żonę, którą poślubił. (Pwt 24, 5)
Te fragmenty pokazują nam dwa cele współżycia seksualnego:
– budowanie jedności małżeńskiej (a nie tylko doświadczanie przyjemności)
– prokreacja
W starożytnym Izraelu karane śmiercią były:
– kobiety, które wchodząc w związek małżeński nie były dziewicami, czyli musiały dziewictwo stracić przed zawarciem małżeństwa (Pwt 22, 13-21), chyba, że niezaślubiona dziewica została zgwałcona – wtedy mężczyzna, który dokonał tego czynu ma wziąć ja za żonę wnosząc przy tym opłatę jej ojcu (Pwt 22, 28-29)
– osoby dokonujące zdrady małżeńskiej (Pwt 22, 22-24; Kpł 20, 10), ale tylko mężczyzna, jeśli zdrada ta dokonała się wbrew woli kobiety (Pwt 22, 25-27)
– osoby wchodzące w związki kazirodcze, w tym z osobami powinowatymi (Kpł 20, 11-12.14.17), natomiast obcowanie z ciotką, wujkiem lub żoną brata Kpł 20, 19-21 wiąże z bezdzietnością
– mężczyźni współżyjący ze sobą (Kpł 20, 13) – za ten grzech zniszczone zostały Sodoma i Gomora (Rdz 19, 1-29; Jud 1, 7)
– osoby współżyjące z zwierzętami (Kpł 20, 15-16) – zwierzę zresztą też przeznaczone było do zabicia
Współcześnie karanie śmiercią za wymienione tutaj czyny uważamy za niedopuszczalne, ale pamiętacie może, o czym pisałem przy okazji starotestamentowych przepisów związanych z higieną. Nam mogą one wydawać się dziwne, ale gdyby nie miały sensu, to prawdopodobnie nie znalazłyby się w Biblii. Nie twierdzę też, że wszystkie te przepisy miały stuprocentowy dosłowny sens, ale raczej, że możemy poszukiwać w nich pewnej mądrości. Mądrością, którą tutaj znajdujemy na pewno jest to, że Izraelici bardzo dbali o ważność małżeństwa i rodziny obwarowując nawet śmiercią wszystkie wykroczenia przeciwko nim.
W wielu miejscach Biblia potępia (bez powyższych, gdzie wymienione są fragmenty opisujące czyny karane śmiercią):
– cudzołóstwo, czyli sytuację współżycia ze sobą osób, z których przynajmniej jedna związana jest związkiem małżeńskim z inną osoba, sytuację tę określamy także mianem zdrady małżeńskiej (Wj 20, 14; Kpł 18, 20; Pwt 5, 18; Prz 2, 16-19; Prz 5, 1-23; Prz 6, 29.32-35; Prz 7, 1-27; Prz 22, 14; Syr 9, 9; Syr 23, 16-21; Mk 7, 21-23; 1 Kor 6, 9), a nawet samo pożądanie nie swojej żony (Pwt 5, 21; Wj 20, 17)
– rozpustę, rozwiązłość, nierząd, nieczystość, wyuzdanie (Mk 7, 21-23; 1 Kor 6, 9; 1 Kor 5, 11, 2 Kor 12, 20-21; Ga 5, 19-21), a nawet nieprzyzwoite żarty (Ef 5, 3-5) – cokolwiek by te terminy dokładnie znaczyły na pewno związane są z współżyciem seksualnym poza małżeństwem lub działaniami z nimi związanymi
– związki kazirodcze, w tym z osobami powinowatymi (Kpł 18, 6-18; Pwt 23, 1; Pwt 27, 20.22-23; 1 Kor 5, 1; w Rdz 19, 30-38 opisana jest historia, w której córki Lota, już po ucieczce z Sodomy skąd najwidoczniej wyniosły ten pomysł, upijają go i współżyją z nim, co nie jest wyraźnie potępione, ale właśnie z tych grzechów powstają dwa ludy czczące innych bogów: Moabici i Ammonici, z którymi Izraelici byli w ciągłym konflikcie, tak jakby autor chciał nam powiedzieć: kazirodztwo prowadzi do bałwochwalstwa, zob. Pwt 23, 4)
– współżycie w trakcie krwawienia miesiączkowego (Kpł 18, 19; Kpł 20, 18) – za co groziło wykluczenie z społeczności (choć w Kpł 15, 24 czytamy o tym, że groziło za to jedynie posiadanie statusu nieczystego przez 7 dni)
– współżycie z osobami tej samej płci (Kpł 18, 22; 1 Kor 6, 9; Rz 1, 26-27; 1 Tm 1, 10)
– czynności seksualne ze zwierzętami (Kpł 18, 23; Wj 22, 18; Pwt 27, 21)
– łapanie przez kobietę za wstydliwe części ciała mężczyzny w czasie bójki (Pwt 25, 11-12) – za co groziło odcięcie ręki
– upijanie kogoś w celu wykorzystania seksualnego (Ha 2, 15, podobną mądrość odnajdujemy również w historii Judyty i Holofernesa, choć akurat tutaj to ten, który chciał wykorzystać seksualnie się upił i skończył bez głowy)
Werset Pwt 23, 2 piętnuje także zgniecione jądra i odciętego członka, co być może związane jest z jakimiś perwersjami seksualnymi, może też mającymi związek z kultami bałwochwalczymi, choć może też podkreślać ważność posiadania daru rozmnażania. Podobnie zgniecione jądro wykluczało z posługi kapłańskiej (Kpł 21, 20), a u zwierzęcia, ze złożenia go w ofierze (Kpł 22, 24). Myśl leżąca u podstaw wszystkich tych fragmentów jest jednak na pewno głębsza i wskazująca, że Bóg pragnie tego, co nieskalane.
W 38. rozdziale Księgo Rodzaju znajdujemy też potępienie grzechu masturbacji, bądź też stosunku przerywanego. Zgodnie z obowiązującym wtedy prawem, Onan po śmierci swojego brata wszedł w związek małżeński z jego żoną, ale, jak mówi przypis do tego fragmentu, marnował nasienie wylewając je na ziemię (później wspomnimy ten fragment jeszcze raz – przy okazji tematu antykoncepcji):
Onan wiedząc, że potomstwo nie będzie jego, ilekroć zbliżał się do żony swego brata, unikał zapłodnienia, aby nie dać potomstwa swemu bratu. Złe było w oczach Pana to, co on czynił, i dlatego także zesłał na niego śmierć. (Rdz 38, 9-10)
Wymagania moralne pojawiające się w tych przytoczonych powyżej fragmentach ze Starego Testamentu nie zawsze dotyczyły najgłębszej intencji człowieka, Pan Jezus jednak jasno sprowadza je do kwestii wewnętrznego nastawienia (nie tylko zresztą w kwestiach seksualnych):
Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. (Mt 5, 27-28)
Biblia wymienia również negatywne konsekwencje łamania zasad moralnych dotyczących seksualności (cały 5. Rozdział Księgi Przysłów jest przestrogą przed cudzołóstwem):
Więc teraz, mój synu, posłuchaj: nie odstępuj od moich pouczeń; idź drogą swą od niej daleko, pod drzwi jej domu nie podchodź, byś obcym swej sławy nie oddał, a lat swych okrutnikowi, by z pracy twej inni nie tyli, by mienie twe nie szło w dom obcy. (Prz 5, 7-10)
Komuś, kto popełnia cudzołóstwo może się wydawać, że konsekwencje jego grzechu związane są tylko z postrzeganiem go przez ludzi, przed którymi daremnie go ukrywa, ale przecież dotyczą one także jego życia wewnętrznego, a nade wszystko może zapominać, że na wszystko patrzy Bóg:
Dwa rodzaje ludzi mnożą grzechy, a trzeci ściąga gniew karzący: namiętność gorąca, jak ogień płonący, nie zgaśnie, aż będzie zaspokojona; człowiek nieczysty wobec swego ciała, nie zazna spokoju, aż go ogień spali; rozpustnik, dla którego każdy chleb słodki, nie uspokoi się aż do śmieci. Człowiek popełniając cudzołóstwo mówi do swej duszy: «Któż na mnie patrzy? Wokół mnie ciemności, a mury mnie zakrywają, nikt mnie nie widzi: czego mam się lękać? Najwyższy nie będzie pamiętał moich grzechów». Tylko oczy ludzkie są postrachem dla niego, a zapomina, że oczy Pana, nad słońce dziesięć tysięcy razy jaśniejsze, patrzą na wszystkie drogi człowieka i widzą zakątki najbardziej ukryte. Wszystkie rzeczy są Mu znane, zanim powstały, tym więc bardziej – po ich stworzeniu. Takiego [człowieka] spotka kara na ulicach miasta, tam gdzie nie będzie się spodziewał niczego – zostanie schwytany. (Syr 23, 16-21)
O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości albo chciwości niechaj nawet mowy nie będzie wśród was, jak przystoi świętym, ani o tym, co haniebne, ani o niedorzecznym gadaniu lub nieprzyzwoitych żartach, bo to wszystko jest niestosowne. Raczej winno być wdzięczne usposobienie. O tym bowiem bądźcie przekonani, że żaden rozpustnik ani nieczysty, ani chciwiec – to jest bałwochwalca – nie ma dziedzictwa w królestwie Chrystusa i Boga. (Ef 5, 3-5)
To nie wszystkie biblijne przestrogi związane z popełnianiem grzechów seksualnych – za chwilę, przy okazji tematu poszukiwania współmałżonka, czyli w części skierowanej bardziej do singli – przybliżymy ich więcej.
Wskazania dla małżonków
Przyjrzyjmy się teraz wskazaniom, które Biblia daje małżonkom. Wspomnieliśmy już o tym, że relacja małżeńska nie powinna być ważniejsza niż nasza relacja z Bogiem, choć jednocześnie powinna być najważniejszą relacją międzyludzką jaką posiada człowiek. Małżeństwo jest obrazem Boga i relacji Boga do Kościoła i właśnie w taki sposób małżonkowie powinni budować swoją relację:
Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej! Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus – Głową Kościoła: On – Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom – we wszystkim. Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany. Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus – Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała. Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła. W końcu więc niechaj także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego! A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża! (Ef 5, 21-33)
Żony bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu. Mężowie, miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi! (Kol 3, 18-19)
Tak samo żony niech będą poddane swoim mężom, aby nawet wtedy, gdy niektórzy z nich nie słuchają nauki, przez samo postępowanie żon zostali [dla wiary] pozyskani bez nauki, gdy będą się przypatrywali waszemu, pełnemu bojaźni, świętemu postępowaniu. Ich ozdobą niech będzie nie to, co zewnętrzne: uczesanie włosów i złote pierścienie ani strojenie się w suknie, ale wnętrze serca człowieka o nienaruszalnym spokoju i łagodności ducha, który jest tak cenny wobec Boga. Tak samo bowiem i dawniej święte niewiasty, które miały nadzieję w Bogu, same siebie ozdabiały, a były poddane swoim mężom. Tak Sara była posłuszna Abrahamowi, nazywając go panem. Stałyście się jej dziećmi, gdyż dobrze czynicie i nie obawiacie się żadnego zastraszenia. Podobnie mężowie we wspólnym pożyciu liczcie się rozumnie ze słabszym ciałem kobiecym! Darzcie żony czcią jako te, które są razem z wami dziedzicami łaski, [to jest] życia, aby nie stawiać przeszkód waszym modlitwom. (1 P 3, 1-7)
W powyższych fragmentach pojawia się motyw poddania kobiety mężczyźnie, który odnajdujemy także w innych miejscach:
Kobieta niechaj się uczy w cichości z całym poddaniem się. Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani też przewodzić nad mężem lecz [chcę, by] trwała w cichości. Albowiem Adam został pierwszy ukształtowany, potem – Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz zwiedziona kobieta popadła w przestępstwo. (1 Tm 2, 11-14)
Nie zaprzedawaj kobiecie swej duszy, by się nie wyniosła nad twoją władzę. (Syr 9, 2)
Nie oddawaj kobietom swojej mocy ni rządów twych tym, które gubią królów. (Prz 31, 3)
To nie mężczyzna powstał z kobiety, lecz kobieta z mężczyzny. Podobnie też mężczyzna nie został stworzony dla kobiety, lecz kobieta dla mężczyzny. Oto dlaczego kobieta winna mieć na głowie znak poddania, ze względu na aniołów. (1 Kor 11, 8-10)
Współcześnie niektórych razić mogą powyższe wskazania mówiące o tym, że żony powinny być poddane mężom. Wydaje mi się za niewystarczające tłumaczenie ich ogólnie panującą wtedy kulturą, w której pozycja mężczyzny była nieporównywanie ważniejsza od pozycji kobiety, bo po pierwsze kobiety w czasach biblijnych (oczywiście to dosyć szerokie pojęcie zarówno pod względem rozpiętości czasowej i geograficznej – bo przecież akcja Biblii toczy się nie tylko na terenach zbliżonych do dzisiejszych granic Izraela, ale także np. w Egipcie, czy mniej więcej tam, gdzie obecnie jest Iran i Irak) miały nawet dosyć dużą autonomię i cieszyły się szacunkiem społecznym, o czym możemy przeczytać np. w Księdze Judyty, czy analizowanym już przeze mnie w kontekście przedsiębiorczości Poemacie o Dzielnej Niewiaście. Żeby dobrze zrozumieć te wskazania, koniecznie trzeba zwrócić uwagę na to, że wzajemna relacja małżeńska powinna być poddana bojaźni Chrystusowej (Ef 5, 21) i relacja ta powinna wyglądać jak relacja Chrystusa do Kościoła. Przypomnijmy sobie, że Chrystus oddał życie za człowieka (nawet takiego, którego zupełnie to nie obchodzi), a Kościół, to wspólnota osób, które w swoich założeniach przyjmują to Chrystusowe oddanie.
Może to dla nas brzmieć jakoś tak odlegle i żeby to lepiej zobrazować wyobraźmy sobie chłopaka, który jest szalenie i ze wzajemnością zakochany w swojej dziewczynie i zrobi dla niej wszystko, nawet jeśli miałby przypłacić to życiem. Oczywiście analogia ta nie jest zupełna, bo nie możemy porównywać jakiegoś tam, nawet najbardziej zakochanego chłopaka, do Wszechmogącego Boga, który stał się człowiekiem tylko po to, żeby pokazać nam, jak bardzo nas kocha. Nie musimy się bać bycia poddanym właśnie Komuś takiemu – a nawet myślę, że może to być spełnienie naszych najgłębszych pragnień (i to niezależnie do płci).
Z drugiej strony jednak wcale nie dziwię się współczesnym kobietom, które buntują się, kiedy słyszą, że Biblia każe im być poddanym swoim mężom, którzy bardzo często mają w sobie niestety niewiele z takiego zakochanego do ostateczności Wszechpotężnego i odpowiedzialnego Boga. Nie trzeba być wnikliwym obserwatorem życia, żeby zauważyć, że bardzo często kobiety przejmują inicjatywę właśnie wtedy, kiedy mężczyźni nie chcą podejmować wyzwań stawianych im przez rzeczywistość. Nie chcę jednak analizować tutaj przyczynowości tych zjawisk i orzekać co jest przyczyną, a co skutkiem (czy brak odpowiedzialności u mężczyzn, czy przejmowanie inicjatywy przez kobiety), bo raczej obydwie te sprawy wzajemnie na siebie wpływają. Co chcę powiedzieć i do czego bezsprzecznie zaprasza nas Biblia, to zachęta, żebyśmy nasze relacje budowali na wzór relacji Boga do człowieka, o czym zresztą pisałem już w pierwszym wpisie o relacjach.
Zobaczmy też, że Biblia sugeruje nam, że przed grzechem problem ten w ogóle nie istniał. Kobiet i mężczyzna byli taką jednością, że nie było mowy o żadnym byciu poddanym przez którąkolwiek ze stron, co definitywnie zburzył grzech i akurat w tej sprawie jego skutki bardziej odczuwa kobieta, o czym czytamy w cytowanym już fragmencie z 3. rozdziału Księgi Rodzaju:
Do niewiasty powiedział: «Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą». (Rdz 3, 16)
W związku jednak z tym, że niestety przyszło nam żyć w świecie, w którym istnieje grzech, to wydaje się, że w sytuacji kiedy obydwoje małżonkowie realizują swoje życie zgodnie z Bożymi wymaganiami, to jednak w pewien sposób mężczyzna powinien być – mógłbym użyć określenia – „dowódcą” tego dwuosobowego zespołu. Naturalne predyspozycje bardziej wskazują mężczyznę w roli przewodnika, choć oczywistym jest to, że podejmuje on działania zawsze głęboko konsultowane z małżonką. Bycie przewodnikiem pociąga też za sobą kwestie odpowiedzialności, m.in. za bezpieczeństwo i utrzymanie rodziny. Bardziej różnimy się predyspozycjami generalnie pomiędzy sobą, ale byłoby pewnego rodzaju intelektualną nieuczciwością niezauważanie różnic międzypłciowych w funkcjonowaniu człowieka i właśnie te różnice wskazują na to, że mężczyzna niesie na sobie większe brzemię odpowiedzialności, a żeby mógł ją skutecznie realizować potrzebuje do tego pewnego rodzaju posłuszeństwa ze strony osób, za które odpowiada – a zwłaszcza w sytuacjach ekstremalnych, kiedy decyzje trzeba podejmować tu i teraz, np. uciekając przed zabójcami przeprowadzając swój naród przez morze w nocy (zob. Wj 14, 1-31).
W cytowanym powyżej fragmencie 1 P 3, 1-2 pojawia się jeszcze jedna ważna myśl: żona, przez swoje święte postępowania może prowadzić męża do Boga. Mąż może nie chcieć słuchać nauki, ale kiedy będzie widział piękne zachowanie, spokój i łagodność żony może skłonić go to do refleksji nad swoim życiem. Choć z drugiej strony w innym miejscu pojawia się myśl, że to mężowie mają prowadzić żony do Boga, tak więc generalnie możemy powiedzieć, że małżonkowie mają się nawzajem prowadzić do Boga.
Tak jak to jest we wszystkich zgromadzeniach świętych, kobiety mają na tych zgromadzeniach milczeć; nie dozwala się im bowiem mówić, lecz mają być poddane, jak to Prawo nakazuje. A jeśli pragną się czego nauczyć, niech zapytają w domu swoich mężów! Nie wypada bowiem kobiecie przemawiać na zgromadzeniu. (1 Kor 14, 33b-35)
A nie od Niego odciągać, jak to miało miejsce np. u króla Salomona (1 Krl 11, 1-4 – za chwilę powiemy sobie o tym więcej) lub też niestety w historii pierwszych małżonków.
A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: «Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?» Niewiasta odpowiedziała wężowi: «Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli». Wtedy rzekł wąż do niewiasty: «Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło». Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł. (Rdz 3, 1-6)
Wąż, chcąc zwieść człowieka, w pierwszej kolejności zwrócił się do Ewy (o tym i innych fragmentach pokazujących, że w pewnym sensie kobietę łatwiej odciągnąć od Boga niż mężczyznę powiemy sobie jeszcze później), nie zapominajmy jednak, że Adam był przy tym. On doskonale widział i słyszał rozmowę Ewy z wężem, a jednak nic nie zrobił, żeby powstrzymać ją przed popełnieniem grzechu i sam ostatecznie też to zrobił, po czym, zamiast przyznać się do błędu, zwalił całą winę na Ewę (Rdz 3, 12).
Wracając jeszcze do tego tematu przemawiania kobiet na zgromadzeniu, to wydaje się, że tutaj trzeba wziąć pod uwagę kontekst kulturowy i zauważyć, że w czasach spisania tego tekstu kobiety raczej nie przemawiały publicznie. Warto jednak zauważyć, że Judyta swobodnie przemawiała publicznie i była wysłuchana przez starszyznę swojego miasta (Jdt 8, 10-36), a np. bohaterka Poematu o Dzielniej Niewieście otwiera usta z mądrością, na języku jej miłe nauki (Prz 31, 26). Doceniona przez ludzi mądrość Judyty wynikała z faktu jej pobożności i bycia blisko Boga (Jdt 8, 5-8) – i myślę, że to jest najważniejszy wymiar przygotowujący nas do przemawiania w czasie spotkań religijnych. Może też być tak, że wskazania Apostoła dotyczyły konkretnych sytuacji pojawiających się w gminie, do której kierowany był dany list – może np. była tam jakaś grupa kobiet, która kontestowała nauczanie apostolskie.
Wspomnieliśmy już o tym, że relacja wobec dzieci nie może być ważniejsza niż relacja małżeńska (nawet, kiedy tych dzieci jeszcze nie ma), ale z drugiej strony małżonkowie powinni być otwarci na dar potomstwa. Bogu nie podoba się współżycie seksualne, które nie prowadzi (przynajmniej potencjalnie) do zapłodnienia:
Onan wiedząc, że potomstwo nie będzie jego, ilekroć zbliżał się do żony swego brata, unikał zapłodnienia, aby nie dać potomstwa swemu bratu. Złe było w oczach Pana to, co on czynił, i dlatego także zesłał na niego śmierć. (Rdz 38, 9-10)
W innym fragmencie wprost czytamy, że posiadanie dzieci podoba się Bogu, bo prowadzi do zbawienia (fragment ten dosłownie skierowany jest do kobiet, ale przecież kobieta nie może mieć dzieci bez udziału mężczyzny):
Zbawiona zaś zostanie przez rodzenie dzieci; [będą zbawione wszystkie], jeśli wytrwają w wierze i miłości, i uświęceniu – z umiarem. (1 Tm 2, 15)
I jest to zadanie, o którym powinny myśleć nawet młode wdowy:
Chcę zatem żeby młodsze [wdowy] wychodziły za mąż, rodziły dzieci, były gospodyniami domu, żeby stronie przeciwnej nie dawały sposobności do rzucania potwarzy. (1 Tm 5, 14)
(Choć odnośnie wdów w 1 Kor 7, 8.39-40 Paweł radzi wstrzymanie się przed powtórnym wejściem w związek małżeński – co może nam sugerować, że wskazania te kierowane są do konkretnej gminy, w której pojawiały się konkretne kwestie do rozwiązania – co jednak nie zmienia faktu, że możemy w tych wskazaniach szukać mądrości dla nas. O 1 Kor 7 powiemy sobie jeszcze za chwilę więcej.)
Oczywiście te fragmenty również musimy interpretować w całości biblijnych wskazań zauważając chociażby to, że nie każda kobieta może mieć dzieci. Na pewno jednak z fragmentów tych możemy odczytać wskazanie mówiące o tym, że małżonkowie (choć tu jest mowa tylko o kobietach) nie powinni być zamknięci na posiadanie potomstwa, bo to może zamknąć im drogę do nieba.
Biblia mówi również o tym, że posiadanie podejrzeń wobec swojej żony prowadzi do pogorszenia relacji i myślę, że porada ta działa w dwie strony, choć nie wiem, czy chodzi tu o wszelkiego rodzaju podejrzenia, czy tylko te związane ze zdradą – jak można by odczytywać z kontekstu tego rozdziału:
Nie podejrzewaj swej żony, byś nie nauczył jej złego postępowania przeciw sobie. (Syr 9, 1)
Odnośnie tych podejrzeń, to w Prawie Mojżeszowym istniał przepis mówiący o tym, że żona podejrzana o cudzołóstwo miała wypić wodę z pyłem z podłogi (Lb 5, 11-31), także może powyższe wskazanie udzielone jest z myślą o tym, żeby tego uniknąć.
Choć jednocześnie Księga Syracha zawiera poradę, która przypomina nam, żeby nie odrzucać żony, nawet wtedy, kiedy relacja z nią się pogorszy, tak, że nie będzie zasługiwać na zaufanie – bo przecież, to, że dana kobieta jest naszą żoną jest naszym wyborem:
Nie odchodź od żony mądrej i dobrej, albowiem miłość jej cenniejsza niż złoto. (…) Masz żonę według twego upodobania, nie odrzucaj jej, ale znienawidzonej nie obdarzaj zaufaniem. (Syr 7, 19.26)
Biblia wymienia też inne cechy kobiety rozbijające małżeństwo (choć na pewno paralelnie możemy odnosić je także do mężczyzn):
– kłótliwość:
Lepsze mieszkanie w kącie dachu niż żona swarliwa i dom obszerny. (Prz 21, 9 tak samo: Prz 24, 7)
Lepiej mieszkać w pustyni niż z żoną kłótliwą, mrukliwą. (Prz 21, 19)
– złość:
Każda rana, byle nie rana serca, wszelka złość, byle nie złość żony. (…) Złość kobiety zmienia wyraz jej twarzy, zeszpeca jej oblicze na kształt niedźwiedzia. Mąż jej zasiądzie do stołu pośród swoich bliskich i wbrew woli przykro wzdychać będzie. (Syr 25, 13. 17-18)
– przewrotność:
Wolałbym mieszkać z lwem i smokiem, niż mieszkać z żoną przewrotną. (…) Małe jest wszelkie zło wobec przewrotności kobiety, toteż spadnie na nią los grzesznika. (…) Duch przygnębiony, twarz zasmucona i rana serca – żona przewrotna; ręce bezwładne i kolana bez siły – taka, która unieszczęśliwia swojego męża. Początek grzechu przez kobietę i przez nią też wszyscy umieramy. Nie dawaj ujścia wodzie ani możności rządzenia przewrotnej żonie. Jeżeli nie trzyma się rąk twoich, odsuń ją od siebie. (Syr 25, 16.19.23-26)
– gadatliwość:
Czym dla nóg starca wspinanie się po zboczu piaszczystym, tym żona gadatliwa dla spokojnego męża. (Syr 25, 20)
– zazdrość o inną kobietę:
Zgryzotą serca i smutkiem jest kobieta zazdrosna o kobietę, a to jest bicz języka, co wszystkich dosięga. (Syr 26, 6)
– niegodziwość:
Jarzmo dla wołów źle dopasowane – to żona niegodziwa, kto ją sobie bierze, jakby uchwycił garścią skorpiona. (Syr 26, 7)
– pijaństwo:
Wielkie zło – kobieta pijaczka, i nie ukryje ona swej hańby. (Syr 26, 8)
Ale z drugiej strony także cechy je budujące:
– rozsądek:
Szczęśliwy, kto mieszka z żoną rozumną. (Syr 25, 8a)
– skromność:
Wdzięk nad wdziękami skromna kobieta i nie masz nic równego osobie powściągliwej. (Syr 26, 15)
– piękność wynikająca z dobra:
Jak słońce wschodzące na wysokościach Pana, tak piękność dobrej kobiety między ozdobami jej domu. (Syr 26, 16)
Piękność kobiety rozwesela oblicze i przewyższa wszystkie pożądania człowieka; a jeśli w słowach swych mieć będzie ona współczucie i słodycz, mąż jej nie jest już jak inni ludzie. (Syr 36, 22-23)
Cytowaliśmy już przed momentem w kontekście przestrogi przed cudzołóstwem 5. rozdział Księgi Przysłów, ale powróćmy jeszcze do niego w kontekście porad dla małżonków. Znajdujemy tutaj nie tylko poradę dotyczącą wierności małżeńskiej, ale także wskazanie do odnajdywania radości w relacji z żoną, a konkretniej w pieszczotach cielesnych:
Pij wodę z własnej cysterny, tę, która płynie z twej studni. Na zewnątrz mają bić twoje źródła? Tworzyć na placach strumienie? Niech służy dla ciebie samego, a nie innym wraz z tobą; niech źródło twe świętym zostanie, znajduj radość w żonie młodości. Przemiła to łania i wdzięczna kozica, jej piersią upajaj się zawsze, w miłości jej stale czuj rozkosz! Po cóż, mój synu, upajać się obcą i obejmować piersi nieznanej? (Prz 5, 15-20)
Używaj życia z niewiastą, którąś ukochał, po wszystkie dni marnego twego życia, których ci [Bóg] użyczył pod słońcem. (Koh 9, 9)
Choć odnośnie pieszczot cielesnych to Biblia zauważa, że nie zawsze jest na nie czas:
Wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem: (…) czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich (Koh 3, 1.5b)
Takim czasem nie jest na przykład okres krwawienia miesiączkowego, o czym już wspominaliśmy (Kpł 18, 19; Kpł 20, 18; Kpł 15, 24).
Nigdy też nie powinno zasmucać się swojego małżonka:
A Edna odezwała się do Tobiasza: «Dziecko i bracie umiłowany, niech cię Pan przyprowadzi znowu, abym widziała dzieci twoje, dopóki żyję, i Sary, córki mojej, zanim umrę. Wobec Pana – oddaję ci córkę moją w opiekę. Nie zasmucaj jej przez wszystkie dni twojego życia. Idź w pokoju, dziecko! Od tej chwili jestem twoją matką, a Sara siostrą. Niech ci się we wszystkim szczęści przez wszystkie dni waszego życia!» I serdecznie ich oboje ucałowała, i odesłała zdrowych. (Tb 10, 13)
Biblia wskazuje również na to, że kobieta nie powinna utrzymywać męża:
Złem jest, bezwstydem i wielką hańbą, jeśli żona utrzymuje swego męża. (Syr 25, 22)
W kontekście budowania pięknej małżeńskiej relacji musimy wspomnieć również o Pieśń nad Pieśniami, którą to możemy rozpatrywać na różnych poziomach: relacji Boga (Oblubieńca) i ludu (Oblubienicy), ale także współmałżonków.
Pozwolicie, że podejmę poniżej pewną próbę analizy – choć na pewno moje myśli nie będą wyczerpywać głębi kryjącej się w tej Księdze. Jest to utwór o charakterze poetyckim, a takie jak wiemy, posługują się niejednoznacznymi metaforami i innymi środkami wyrazu, które swobodnie możemy interpretować na więcej niż jeden sposobów. Wyciąganie życiowych porad z tego typu form siłą rzeczy jest nieco utrudnione i to nie tylko dlatego, że tekst możemy różnie rozumieć, ale myślę sobie, że bardziej dlatego, że… nie po to pisze się poezję. Myślę, że się ze mną zgodzicie, że np. maturalne zadania związane z interpretowaniem poezji, które powinno wpisywać się w jakiś z góry założony klucz, są nieco – delikatnie mówiąc – chybione. Oczywiście warto uczyć uczniów metod interpretacji i zachęcać do niej, ale nie po to jednak twórca napisał jakiś wieloznaczny wers, żebyśmy mogli zinterpretować go w „jedyny słuszny sposób” – gdyby tak było, ów twórca nie pisałby poezji, ale np. poradnik, w którym dosłownie wyjaśniłby o co mu chodzi. Rolą poezji (i w ogóle sztuki) jest wzbudzenie w nas pewnego rodzaju zachwytu i własnej refleksji. Oczywiście nie oznacza to, że nawet w poezji nie znajdziemy jakiejś praktycznej porady, dlatego też w moich wpisach czasami pojawiają się cytaty z Pieśni nad Pieśniami (np. we wpisie o wyglądzie zewnętrznym, a nawet z statystyczną analizą opisywanych części ciała kobiety sugerującą, na co powinien patrzyć mężczyzna, kiedy przygląda się kobiecie). Dlatego, tak sobie myślę, że kiedy jesteś z osobą, z którą chciałbyś spędzić resztę życia (lub nawet jeśli dopiero ją poznajesz) – to w celu pogłębiania Waszej relacji zachęcam do wspólnej lektury Pieśni nad Pieśniami i rozmowy na jej temat.
W pierwszej kolejności warto zwrócić uwagę na fakt wzajemnego wychwalania się Oblubieńca i Oblubienicy. To oczywiście taka porada dla nas, żeby się wzajemnie doceniać i zauważać również pewne nieoczywiste piękne przymioty drugiej osoby. Szczere mówienie komplementów to naprawdę pewnego rodzaju wysiłek, dzięki któremu zauważamy sprawy, na które inne osoby mogą nie zwracać uwagi. Lubimy, kiedy ktoś zauważa w nas takie rzeczy, z których nawet my czasami nie zdajemy sobie sprawy. Pamiętajmy jednak o tym, że komplementowanie zawsze powinno być szczere (tzn. naprawdę tak myślisz) i konkretne, bo kiedy jest niekonkretne świadczy o tym, że nie wkładamy wysiłku w poznanie drugiej osoby. Co ciekawe w Pieśni nad Pieśniami znajdujemy 4 hymny pochwalne: 3 z nich dotyczą Oblubienicy (Pnp 4, 1-16; Pnp 6, 4-10; Pnp 7, 2-10), a tylko jeden Oblubieńca (Pnp 5, 10-16).
Co zwróciło moją uwagę, to nie tyle co fakt, że oni wzajemnie wychwalają swój wygląd (co zresztą analizowałem w kontekście porad związanych z wyglądem zewnętrznym), ale przede wszystkim wzajemnie cenią pewnego rodzaju aktywność drugiej osoby, taką jakby postawę dynamiki, działania, a nie raczej siedzenia w miejscu. To pokazuje że budowanie relacji wymaga ciągłego „bycia w ruchu”, ciągłego rozwoju, ale też ciągłego poszukiwania, czego potrzebuje ta druga osoba. Ta aktywność pociąga i w pewien sposób przemienia drugą osobę pociągając ją do działania. Poniższe fragmenty pokazują nam, że relacja to piękna przygoda, a może inaczej: zapraszają nas do wspólnego wyruszenia na piękną przygodę, która zbuduje naszą relację:
[OBLUBIENICA:] Pociągnij mnie za sobą! Pobiegnijmy! Wprowadź mnie, królu, w twe komnaty! Cieszyć się będziemy i weselić tobą, i sławić twą miłość nad wino; [jakże] słusznie cię miłują! (Pnp 1, 4)
[OBLUBIENIEC:] Do zaprzęgu faraona przyrównam cię, przyjaciółko moja. (Pnp 1, 9)
[OBLUBIENICA:] Cicho! Ukochany mój! Oto on! Oto nadchodzi! Biegnie przez góry, skacze po pagórkach. Umiłowany mój podobny do gazeli, do młodego jelenia. Oto stoi za naszym murem, patrzy przez okno, zagląda przez kraty. Miły mój odzywa się i mówi do mnie: «Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź! (Pnp 2, 8-10)
[OBLUBIENICA:] Nim wiatr wieczorny powieje i znikną cienie, wróć, bądź podobny, mój miły, do gazeli, do młodego jelenia na górach Beter! (Pnp 2, 17)
[OBLUBIENICA:] Pójdź, mój miły, powędrujemy w pola, nocujmy po wioskach! O świcie pospieszmy do winnic, zobaczyć, czy kwitnie winorośl, czy pączki otwarły się, czy w kwieciu są już granaty: tam ci dam miłość moją. (Pnp 7, 12-13)
[OBLUBIENICA:] Biegnij, miły mój, bądź podobny do gazeli lub do młodego jelenia na górach [wśród] balsamowych drzew! (Pnp 8, 14)
Powyższe porady możemy traktować także bardzo dosłownie – po prostu wybrać się na wspólny spacer przez pola, wycieczkę z noclegiem na wsi, odwiedzaniem winnic itp. – co przecież bardzo buduje relację.
Ważne wydaje się również to, że Oblubienica poszukuje u Oblubieńca tego, żeby dał jej poczucie bezpieczeństwa – ta porada bardziej przyda się mężczyznom, żeby być właśnie takim, który daje to poczucie bezpieczeństwa:
[OBLUBIENICA:] O ty, którego miłuje dusza moja, wskaż mi, gdzie pasiesz swe stada, gdzie dajesz im spocząć w południe, abym się nie błąkała wśród stad twych towarzyszy. (Pnp 1, 7)
[OBLUBIENICA:] W upragnionym jego cieniu usiadłam, a owoc jego słodki memu podniebieniu. (Pnp 2, 3b)
[OBLUBIENICA:] Murem jestem ja, a piersi me są basztami, odkąd stałam się w oczach jego jako ta, która znalazła pokój. (Pnp 8, 10)
Ciekawy jest również komplement, który Oblubieniec powtarza Oblubienicy, który być może wskazuje na to, że jest ona w jakiś sposób onieśmielająca – bo tak sobie myślę, że chyba raczej współcześnie kobiety nie chciałby usłyszeć o sobie, że są „groźne” – choć może to też wskazuje na pewność siebie i wysokie poczucie własnej wartości:
[OBLUBIENIEC:] Piękna jesteś, przyjaciółko moja, jak Tirsa, wdzięczna jak Jeruzalem, groźna jak zbrojne zastępy. Odwróć ode mnie twe oczy, bo niepokoją mnie. (Pnp 6, 4-5a)
[CHÓR:] Podziwiają ją dziewczęta i zwą ją szczęśliwą, królowe i nałożnice ją wysławiają: «Kimże jest ta, która świeci z wysoka jak zorza, piękna jak księżyc, jaśniejąca jak słońce, groźna jak zbrojne zastępy?» (Pnp 6, 10)
Co też ważne Oblubieńcy wzajemnie zauważają, że są wybranymi z wielu, w pewien sposób wyjątkowymi w kontekście innych:
[OBLUBIENIEC:] Jak lilia pośród cierni, tak przyjaciółka ma pośród dziewcząt. [OBLUBIENICA:] Jak jabłoń wśród drzew leśnych, tak ukochany mój wśród młodzieńców. (Pnp 2, 2-3a)
[OBLUBIENIEC:] Cała piękna jesteś, przyjaciółko moja, i nie ma w tobie skazy. (Pnp 4, 7)
[OBLUBIENICA:] Miły mój śnieżnobiały i rumiany, znakomity spośród tysięcy. (Pnp 5, 10)
[OBLUBIENIEC:] Sześćdziesiąt jest królowych i nałożnic osiemdziesiąt, a dziewcząt bez liczby, [lecz] jedyna jest moja gołąbka, moja nieskalana, jedyna swej matki, wybrana swej rodzicielki. [CHÓR:] Podziwiają ją dziewczęta i zwą ją szczęśliwą, królowe i nałożnice ją wysławiają: (Pnp 6, 8-9)
Pieśń nad Pieśniami zauważa także, że miłość to najmocniejsza motywacja, silniejsza nawet od śmierci, choć niestety bywa niedoceniona:
[OBLUBIENICA:] Połóż mię jak pieczęć na twoim sercu, jak pieczęć na twoim ramieniu, bo jak śmierć potężna jest miłość, a zazdrość jej nieprzejednana jak Szeol, żar jej to żar ognia, płomień Pański. Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości, nie zatopią jej rzeki. Jeśliby kto oddał za miłość całe bogactwo swego domu, pogardzą nim tylko. (Pnp 8, 6-7)
Jeszcze tak na zakończenie tej analizy zauważmy, że Oblubieńcy wzajemnie chwalą swój… zapach. Zapewne jest to również piękny symbol głębokich treści duchowych, ale tak życiowo niech nam to przypomina, że warto dbać o higienę, nie tylko ze względu na siebie, ale także na tę najbliższą nam osobę 🙂 :
[OBLUBIENINICA:] Woń twych pachnideł słodka, olejek rozlany – imię twe, dlatego miłują cię dziewczęta. (Pnp 1, 3)
[OBLUBIENINICA:] Gdy król wśród biesiadników przebywa, nard mój rozsiewa woń swoją. Mój miły jest mi woreczkiem mirry wśród piersi mych położonym. Gronem henny jest mi umiłowany mój w winnicach Engaddi. (Pnp 1, 12-14)
[OBLUBIENIEC] …a zapach twoich szat jak woń Libanu. (…) nard i szafran, wonna trzcina i cynamon, i wszelkie drzewa żywiczne, mirra i aloes, i wszystkie najprzedniejsze balsamy. (Pnp 4, 11b.14)
Dante Gabriel Rossetti. Oblubienica (1865-1866)
Tate Britain, Londyn (wikimedia.org)
Obraz inspirowany Pieśnią nad Pieśniami
Jak znaleźć współmałżonka?
Przyjrzeliśmy się kwestii tego, co Biblia mówi o małżeństwie, warto jednak przenalizować także kwestię wchodzenia w związek małżeński, ponieważ jak się zdaje, społecznie mamy z tym teraz duży problem.
W kwestii szukania współmałżonka, koniecznie musimy zacząć do tego, że wielokrotnie Biblia mówi o tym, że dobry współmałżonek to dar Boga, który otrzymują Ci, którzy „boją się Pana” (akurat wszystkie poniższe fragmenty mówią literalnie o żonie – uwzględniając jednak uwarunkowania kulturowe, myślę, że możemy te fragmenty odnosić także do męża, który też na pewno jest darem dla kobiety):
Szczęśliwy mąż, który ma dobrą żonę, liczba dni jego będzie podwójna. Dobra żona radować będzie męża, który osiągnie pełnię wieku w pokoju. Dobra żona to dobra część dziedzictwa i jako taka będzie dana tym, którzy się boją Pana: wtedy to serce bogatego czy ubogiego będzie zadowolone i oblicze jego wesołe w każdym czasie. (…) Wdzięk żony rozwesela jej męża, a mądrość jej orzeźwia jego kości. Dar Pana – żona spokojna i za osobę dobrze wychowaną nie ma odpłaty. (Syr 26, 1-4.13-14)
Kto zdobędzie żonę, ma początek pomyślności, pomoc podobną do siebie i słup oparcia. Gdzie nie ma ogrodzenia, rozdrapią posiadłość, a gdzie brakuje żony, tam mąż wzdycha zbłąkany. (Syr 36, 24-25)
Małżonka twoja jak płodny szczep winny we wnętrzu twojego domu. Synowie twoi jak sadzonki oliwki dokoła twojego stołu. Oto takie błogosławieństwo dla męża, który boi się Pana. (Ps 128, 3-4)
Koroną męża jest dzielna żona, a próchnicą jego kości – bezwstydna. (Prz 12, 4)
Kto znalazł żonę – dobro znalazł i zyskał łaskę u Pana. (Prz 18, 22)
Dom i bogactwo dziedzictwem po przodkach, lecz żona rozsądna darem od Pana. (Prz 19, 14)
Pierwszą więc sprawą, o którą priorytetowo powinniśmy się troszczyć jest nasza relacja z Bogiem. Porada ta zresztą nie jest dla nas nowością, w gruncie rzeczy, w każdym z poprzednich wpisów pisałem o tym, że kiedy my troszczymy się o naszą relację z Bogiem, wtedy On troszczy się o nasze zdrowie, czy pieniądze itp.
Druga ważna kwestia, to to, że w związek małżeński wchodzi się samodzielnie i dojrzale. Związek małżeński musi być poprzedzony usamodzielnieniem się od rodziców:
Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem. (Rdz 2, 24; przytaczane w: Mt 19, 5-6; Mk 10, 7-8; Ef 5, 31)
Kolejna natomiast sprawa, wydaję się być nieco paradoksalna. Mianowicie Biblia wprost i dosłownie mówi o tym, żeby nie szukać żony:
Nie mam zaś nakazu Pańskiego co do dziewic, lecz daję radę jako ten, który – wskutek doznanego od Pana miłosierdzia – godzien jest, aby mu wierzono. Uważam, iż przy obecnych utrapieniach dobrze jest tak zostać, dobrze to dla człowieka tak żyć. Jesteś związany z żoną? Nie usiłuj odłączać się od niej! Jesteś wolny? Nie szukaj żony! Ale jeżeli się ożenisz, nie grzeszysz. Podobnie i dziewica, jeśli wychodzi za mąż, nie grzeszy. Tacy jednak cierpieć będą udręki w ciele, a ja chciałbym ich wam oszczędzić. (1 Kor 7, 25-28)
(Oczywiście porada dotycząca nieszukania żony dotyczy osób, które jej jeszcze nie mają. Jeśli jesteś już w związku małżeńskim i zgubisz żonę lub męża to koniecznie musisz ją/jego odnaleźć 🙂 )
Jest to fragment 1 Kor 7, gdzie już po raz kolejny małżeństwo wiązane jest z udrękami – dzieliłem się już z Wami moimi spostrzeżeniami w tej sprawie powyżej przy okazji cytowania innych fragmentów z tego rozdziału – powyżej myśli te odnosiły się bardziej do osób już znajdujących się w małżeństwie, a te tutaj bardziej do osób, które jeszcze nie weszły w ten związek. Na końcu rozdziału mniej więcej podobną radę Paweł daje osobom owdowiałym:
Żona związana jest tak długo, jak długo żyje jej mąż. Jeżeli mąż umrze, może poślubić kogo chce, byleby w Panu. Szczęśliwszą jednak będzie, jeżeli pozostanie tak, jak jest, zgodnie z moją radą. A wydaje mi się, że ja też mam Ducha Bożego. (1 Kor 7, 39-40)
(Choć np. cytowany już fragment 1 Tm 5, 14 daje młodym wdowom dokładnie odwrotną poradę – żeby rodziły dzieci, a do tego potrzebny jest mąż. Być może kwestie te zależały od konkretnych potrzeb danej wspólnoty, do której pisał Paweł. O wskazaniach dla wdów powiemy sobie więcej w kolejnym wpisie.)
W tym rozdziale jest jednak również pewien fragment, o którym nie możemy nie wspomnieć, a który stwarza pewne trudności interpretacyjne:
Jeżeli ktoś jednak uważa, że nieuczciwość popełnia wobec swej dziewicy, jako że przeszły już jej lata i jest przekonany, że tak powinien postąpić, niech czyni, co chce: nie grzeszy; niech się pobiorą! Lecz jeśli ktoś, bez jakiegokolwiek przymusu, w pełni panując nad swoją wolą, postanowił sobie mocno w sercu zachować nietkniętą swoją dziewicę, dobrze czyni. Tak więc dobrze czyni, kto poślubia swoją dziewicę, a jeszcze lepiej ten, kto jej nie poślubia. (1 Kor 7, 36-38)
W przypisie do tego fragmentu w Biblii Tysiąclecia czytamy, że może chodzić o dwie sytuacje, kiedy ojciec kobiety zastanawia się nad wydaniem jej za mąż lub kiedy kobieta oddała się pod opiekę jakiemuś znanemu z uczciwości mężczyźnie. Jednak obydwa tłumaczenia związane są z trudnościami interpretacyjnymi. Nawet gdybyśmy spojrzeli na tę sprawę jakby bardziej w odniesieniu do współczesności i próbowali odnieść ten fragment do dziewczyny i chłopaka, którzy już bardzo długo są w związku (może już jako narzeczeństwo, choć nie koniecznie), to oczywistym jest dla nas to, że biorąc ślub nie popełniają oni grzechu, zastanawiające jest jednak to, dlaczego lepsze miałoby być jednak niezawarcie tego małżeństwa. Może chodzi o sytuację, kiedy obie osoby (choć tekst mówi o tym jedynie z perspektywy mężczyzny), dojdą do wniosku, że jednak lepiej będzie, kiedy nie wejdą w związek małżeński. Ważne jednak, że decyzja ta ma być podjęta bez jakiegokolwiek przymusu, w pełni panując nad swoją wolą (zresztą przecież każda decyzja o wejściu w związek małżeński powinna mieć taki charakter).
Idąc dalej, Biblia zauważa, że nawet rozglądanie się za kobietami lub przyglądanie się im jest bez sensu i do niczego dobrego nie prowadzi:
Nie wpatruj się w dziewicę, abyś przypadkiem nie wpadł w sidła kar z jej powodu. (…) Nie rozglądaj się po ulicach miasta ani nie wałęsaj się po jego pustych zaułkach. Odwróć oko od pięknej kobiety, a nie przyglądaj się obcej piękności: przez piękność kobiety wielu zeszło na złe drogi, przez nią bowiem miłość namiętna rozpala się jak ogień. (Syr 9, 5.7-8)
I oczywiście może być także grzechem, jeśli towarzyszą temu pożądliwe myśli:
Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. (Mt 5, 27-28)
Nie pozwól się doprowadzić do upadku pięknością kobiety, ani nawet jej nie pożądaj! (Syr 25, 21)
Biblia przestrzega także przed kontaktami z kobietami rozpustnymi:
Nie wychodź na spotkanie kobiety rozpustnej, byś nie wpadł w jej sidła. Nie wchodź w zażyłość ze śpiewaczką, by jej zamiary cię nie usidliły. (…) Nie oddawaj się nierządnicom, abyś nie stracił swego dziedzictwa. (Syr 9, 3-4.6)
Synu, przestrzegaj słów moich, moje nakazy przechowuj u siebie! (…) Mów do mądrości: «Ma siostro!», przyjaciółką nazywaj roztropność, abyś się ustrzegł przed cudzą żoną, przed obcą, co mowę ma gładką. (…) Teraz, synowie, słuchajcie mnie, zważajcie na słowa ust moich; niechaj twe serce w jej stronę nie zbacza, po ścieżkach jej się nie błąkaj; bo wielu raniła, strąciła ich wielu – a wszystkich zabiła. Dom jej drogą jest do Szeolu: co w podwoje śmierci prowadzi. (Prz 7, 1.4-5.24-27)
(W ogóle cały rozdział 7 Księgi Przysłów opowiada historię o uwiedzeniu młodzieńca przez kobietę.)
Strzeż, synu, nakazów ojca, nie gardź nauką matki, w sercu je wyryj na zawsze i zawieś sobie na szyi! (…) One cię strzegą przed złą kobietą, przed obcą, choć język ma gładki: jej wdzięków niech serce twoje nie pragnie, powiekami jej nie daj się złowić, bo nierządnicy wystarczy kęs chleba, zamężna zaś czyha na cenne życie. (Prz 6, 20-21.24-26)
Synu, daj mi swe serce, dróg moich niech strzegą twe oczy, bo dołem głębokim jest nierządnica, a ciasną studnią jest obca niewiasta, czatuje jakby rozbójnik, pomnaża niewiernych w narodzie. (Prz 23, 26-28)
Kto Prawa się trzyma, ten mądrym jest synem, przyjaciel rozwiązłych hańbi swego ojca. (Prz 28, 7)
Kto mądrość kocha – ten ojca raduje, kto z nierządnicami przestaje, dobra roztrwoni. (Prz 29, 3)
Jak widzimy Biblia zauważa związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy obcowaniem z nierządnicami a roztrwonieniem majątku. Nie ma chyba jednak podstaw do stwierdzenia takiego związku w odwrotnym kierunku, tzn. nie każdy, kto żyje rozrzutnie, obcuje z nierządnicami – a tak myślał starszy syn w przypowieści o synu marnotrawnym, choć nie ma w niej nic o tym, że młodszy syn miał kontakt z nierządnicami (zob. Łk 15, 13.30).
Pismo Święte przestrzega także przed kontaktami z kobietami zamężnymi (oczywiście chodzi tu o żonę kogoś innego):
Aby cię ustrzec przed cudzą żoną, przed obcą, co mowę ma gładką, co przyjaciela młodości rzuciła, Bożego przymierza niepomna. Już dom jej ku śmierci się chyli, ku cieniom [Szeolu] jej droga: każdy, kto idzie do niej, nie wraca, nie odnajdzie ścieżek życia. (Prz 2, 16-19)
Tak ten, kto idzie do żony bliźniego, kto jej dotknie, nie ujdzie karania. (…) Lecz kto cudzołoży, ten jest niemądry: na własną zgubę to czyni. Chłostę i wstyd on tu znajdzie, a jego hańba się nie zmaże: bo zazdrość pobudza gniew męża, nie okaże litości w dniu pomsty, na okup za winę nie spojrzy, dary odrzuci, choćbyś je mnożył. (Prz 6, 29.32-35)
Usta żon cudzych są dołem głębokim: na kogo Pan się gniewa, ten tam wpadnie. (Prz 22, 14)
Z kobietą zamężną nigdy razem nie siadaj ani nie ucztuj z nią przy winie, aby przypadkiem twa dusza nie skłoniła się ku niej, byś przez swą namiętność nie potknął się aż do zagłady. (Syr 9, 9)
Może nie być łatwe znalezienie praktycznej porady w cytowanych powyżej fragmentach, bo na pewno jest to bardziej skomplikowane niż: Jesteś wolny? Nie szukaj żony! (1 Kor 7, 27). Czytając to od razu przypomniał mi się fragment Ewangelii:
Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. (Mt 7, 7-8)
I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. (Łk 11, 9-10)
Zestawiając razem te dwie myśli możemy zdaje się rozciągnąć myśl Pawła na stwierdzenie: Nie szukaj żony, bo jak będziesz szukał, to… znajdziesz. No ale nam przecież chodzi właśnie o to, żeby znaleźć. A może właśnie nie powinno nam o to chodzić? Bo jak będziesz szukał, to znajdziesz, a jak znajdziesz to będzie to związane z całym mnóstwem udręk, o których mówi Paweł. Z drugiej strony Pismo Święte mówi o tym, że dobra żona to dar Boga, a o dar możemy prosić, a kto prosi, ten otrzymuje (Mt 7, 8; Łk 11, 10). Czyli nie szukać, a tylko prosić?
Może wspólnota chrześcijan w Koryncie, do której pisał Apostoł Paweł, funkcjonowała w taki sposób, że jej członkowie koncentrowali się przede wszystkim na tym, żeby znaleźć odpowiedniego współmałżonka. Może przychodzili na spotkania wspólnoty, tylko po to, żeby znaleźć żonę lub męża i zamiast skupić się na modlitwie rozglądali się za pięknymi pannami / przystojnymi kawalerami do wzięcia. Oczywiście przy tym pojawiały się jakieś zazdrości, krzywe spojrzenia, plotki i ploteczki, nieodwzajemnione wzdychania, ścierania się, rozczarowania i porzucenia. Czy nasze środowiska, w których żyjemy czasami tak nie wyglądają?
Może właśnie o to chodzi, żeby nie szukać. Oczywiście nie chodzi o to, żeby tylko prosić i nic nie robić, ale żeby nie szukać. Już to wyjaśniam. Pamiętacie może trzy grafiki z wpisu dotyczącego konkretnych porady dotyczących relacji? Na pierwszej osoby skierowane są w zupełnie inne strony, na drugiej skierowane są na siebie, a na trzeciej na wspólny cel. Dwie pierwsze sytuacje nie są dobre dla relacji, bo prowadzą, albo do rozejścia się, albo do zderzenia. Trzecia natomiast (wspólny cel) prowadzi do zbliżenia się osób. I zobaczcie, że działanie służące wprost szukaniu męża/żony moglibyśmy odnieść właśnie do tej drugiej grafiki, gdzie celem jest druga osoba (albo relacja sama w sobie), co ostatecznie kończy się zderzeniem.
Na czym polega szukanie męża lub żony? Najczęściej na tym, że kręcisz się gdzieś wśród ludzi, w miejscach spotkań, w środowiskach, gdzie spodziewasz się, że znajdziesz odpowiednią dla siebie osobę, ew. na portalach randkowych. Wyobraź sobie, że wchodzisz do takiej przestrzeni (potraktujmy ją dosłownie lub w przenośni) i rozglądasz się za odpowiednią kandydatką/kandydatem, czyli inaczej szukasz – jesteś nakierowany na relację:
No i co robisz? Analizujesz potencjalnych kandydatów / potencjalne kandydatki na podstawie jakiś tam ważnych dla Ciebie kryteriów (pewnie wyglądu, choć przecież o tym już mówiliśmy, wartości, zainteresowań itp.). Robisz tak? A pamiętasz co Pan Jezus powiedział:
Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. (Mt 7, 1)
Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni (Łk 6, 37a)
A Ty właśnie to robisz. To co mam robić, zapytasz? Biblia odpowiada: Nie szukaj (1 Kor 7, 27), staraj się naprzód o królestwo [niebieskie] i o Jego sprawiedliwość (Mt 6, 33), czyli o sprawy Boże i proś (Mt 7, 7; Łk 11, 9). Zobrazujemy to tak:
W pewien sposób wysuwasz się spośród ludzi, bo dążysz do czegoś innego (nawet jeśli generalnie wciąż jesteś z nimi i dla nich). Oczywiście nie chodzi o to, że uważasz się za lepszego, ale o to, że w pozytywnym sensie podążasz swoją ścieżką, a nie za tym, co robią inni. Przez to stajesz się w jakiś sposób wyjątkowy, a przez to też pociągający, tzn. pociągasz za sobą innych. Prawdziwa koncentracja na Bogu sprawia też, że bardziej potrafisz kochać ludzi wokół Ciebie, potrafisz odpowiadać na ich potrzeby, jesteś po prostu dobry i ludzie to zauważają i doceniają. Każdy z nas w jakiś sposób za tęskni doświadczeniem bycia kochanym, a Ty im to dajesz. Pamiętacie, o czym mówiliśmy przy okazji pierwszego wpisu dotyczącego relacji na temat tzw. złotej zasady postępowania? Co chcesz, żeby ludzie Ci czynili, czyń najpierw im. Chcesz spotkać idealnego kandydata na współmałżonka najpierw się nim stań, a dążąc do tego, co naprawdę chce od Ciebie Bóg, właśnie takim się stajesz.
I może właśnie na tej ścieżce służenia Bogu i życia w Jego radości spotkasz osobę, która razem z Tobą będzie chciała nią kroczyć. Jeszcze inaczej można to ująć tak, że „pociągniesz”, spośród ludzi których znasz, właśnie jego/ją na drogę, którą idziesz:
A nawet jeśli nie spotkasz, to może odkryjesz, że droga małżeńska nie jest dla Ciebie. Może odkryjesz, że właśnie dla Ciebie, jest to, o czym mówił Pan Jezus w Mt 19, 12 i wybierzesz drogę niewchodzenia w związek małżeński w celu służenia Bogu. Na pewno jednak uczciwie podążając tą drogą nic nie stracisz, a wybierając każdą inną drogę stracisz bardzo dużo.
Co też ważne, takie postawienie Boga i Jego spraw na pierwszym miejscu, uświadomienie sobie Jego bliskości w naszym życiu i budowanie swojego poczucia wartości właśnie na Nim, a nie na małżonku, sprawia, że będziemy żyli w radości, a nie poczuciu niespełnionych pragnień i potrzebie udawadniania sobie i innym naszej wartości właśnie przez to, że jesteśmy w relacji. Na podstawie wspomnianego już fragmentu Rdz 3, 16 możemy przypuszczać, że kwestia ta dotyczy bardziej kobiet, dla których skutkiem grzechu jest kierowanie pragnień ku mężczyznom. Jeśli staramy się żyć bez grzechu, w bliskości Boga – odwracamy to przekleństwo. Nie potrzebujemy wtedy drugiej osoby, żeby budowała i potwierdzała nasze poczucie wartości i piękna, nie wchodzimy relację myśląc tylko o zaspokojeniu swoich pragnień (a może nawet powiedzieć „braków”).
Na skutek grzechu pierworodnego utraciliśmy obraz nas samych jako umiłowanych dzieci Bożych, dzieci, którym nic nie brakuje i o które ciągle troszczy się Bóg. Nosimy przez to w sobie niezaspokojone pragnienie, które zaspokoić może tylko Bóg, choć nam się wydaje, że zaspokoi je relacja z drugim człowiekiem. Myśląc tak, nawet nieświadomie, stawiamy drugiego człowieka na miejscu Boga. Jeśli natomiast przede wszystkim zależy nam na naszej relacji z Bogiem, troszczymy się o nią, ciągle pytamy Boga, czego pragnie dla nas – wtedy też budujemy swoje poczucie wartości, piękna i pewności siebie właśnie na Nim. Jesteśmy przez to otwarci zarówno na życie bez wchodzenia w związek małżeński, jak i na życie w takim związku, a co najważniejsze nie szukamy go na siłę np. rezygnując z ważnych dla siebie wartości, kiedy nie respektuje ich osoba, z którą chcemy się związać.
Bycie w pięknej, prawdziwej relacji z Bogiem sprawia, że „promieniujemy” (w tym dosłownie na twarzy: Wj 34, 29-35; Łk 9, 29; Dz 6, 15; 2 Kor 3, 18) przymiotami Boga, takimi jak: miłość, ciepło, radość, czułość, zdecydowanie, dawanie poczucia bezpieczeństwa itp. Taka postawa pociąga innych, bo nikt przecież nie lubi spędzać czasu w towarzystwie osób ciągle smutnych:
Miej ufność w Panu i postępuj dobrze, mieszkaj w ziemi i zachowaj wierność. Raduj się w Panu, a On spełni pragnienia twego serca. Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał i sprawi, że twoja sprawiedliwość zabłyśnie jak światło, a słuszność twoja – jak południe. Upokórz się przed Panem i Jemu zaufaj! (Ps 37, 3-7a)
(Więcej o proszeniu Boga powiemy sobie przy okazji wpisu dotyczącego modlitwy.)
Powyższą analizę jasno możemy odnieść do sytuacji, kiedy jesteśmy tzw. singlami, czyli nie jesteśmy w żadnym związku. Wtedy wprost koncentrujemy się na działaniu w służbie Bogu, np. poprzez zaangażowanie w Kościele, służbę potrzebującym, czy nawet robienie pięknych Bożych dzieł w naszej pracy zawodowej. Nieco inaczej może być jednak w sytuacji, kiedy już poznaliśmy osobę, która wydaje się, że mogłaby być naszym współmałżonkiem lub kiedy nawet już jesteśmy razem. Oczywiście wtedy dalej stawiamy Boga na pierwszym miejscu i pełnimy Jego wolę, tylko wtedy koniecznie musimy rozważyć, czy właśnie lepsze poznawanie tej drugiej osoby, spędzanie z nią czasu i pomaganie jej, nie jest tym, czego właśnie akurat teraz chce od nas Bóg. Może być tak, że poznajesz rewelacyjną osobą lub co gorsza jesteś już z nią w związku, a cały swój czas spędzasz np. w kościele, pomagając całemu miastu, czy robiąc jakieś „rewelacyjne” wielkie dzieła, gdy tymczasem osoba, z którą mogłabyś/mógłbyś założyć piękną rodzinę siedzi samotnie w kawiarni i czeka na Ciebie, bo umówiłaś/eś się z nią, ale akurat właśnie wypadła Ci kolejna misja „zbawienia” świata. Aktywizm jest ucieczką.
Myślę, że pięknie obrazuje to wszystko historia opisana w Księdze Tobiasza. Głównym bohaterem tej księgi jest właściwie Tobiasz młodszy (Τωβίαν, Tobias), ale sama księga nosi tytuł od imienia jego ojca – również Tobiasza (Τωβὶτ, Tobit), ponieważ do połowy 3. rozdziału pisana jest w narracji pierwszoosobowej właśnie z jego perspektywy (W Biblii Tysiąclecia obydwa imiona zostały przetłumaczone jako „Tobiasz”).
Przybliżę ją tutaj w największym skrócie, a Was zachęcam do lektury całości. W jednym czasie, w dwóch odległych od siebie miejscach modlą się o śmierć dwie zdesperowane osoby: oślepły Tobiasz ojciec oraz młoda Sara, która zawierała już małżeństwo z 7 mężczyznami, ale z żadnym nie skonsumowała związku, ponieważ w noc poślubną zabijał ich demon. Co ciekawe modlitwa tych obojga pokazuje, że troszczą się oni nie tylko o sobie, ale także o ludzi wokół: Tobiasz pokutuje za grzechy swojego narodu, a Sara myśli o swoich rodzicach.
Bóg wysłuchuje ich próśb… i Tobiaszowi przypomina się, że ma pieniądze do odzyskania, które złożył w depozycie kiedyś w czasie swoich wcześniejszych wypraw (tak na marginesie: Bóg potrafi wykorzystywać ciekawe i nietypowe sytuacje, żeby wysłuchiwać naszych próśb, np. właśnie pieniądze). Tobiasz wysyła więc swojego syna, żeby je odzyskał. Tobiasz młodszy podejmuje się wyprawy na polecenie ojca – przypuszczamy, że jego główną motywacją jest miłość do ojca, a przecież jest to ważny wymiar wypełniania Bożych przykazań. Towarzyszy mu anioł Rafał, choć, że jest to anioł, bohater dowiaduje się dopiero po zakończeniu wyprawy.
Tobiasz wyrusza odzyskać pieniądze dla ojca i przy okazji… wchodzi w związek małżeński! Żeby to jednak się udało, po drodze musi pokonać demona (robi to oczywiście z pomocą anioła – bo samemu nie da się pokonać żadnego demona). Tobiasz odzyskuje pieniądze, z żoną Sarą i aniołem Rafałem szczęśliwie wracają do domu, uzdrawiają ślepotę ojca i wszyscy żyją długo i szczęśliwie (Tobiasz starszy umiera w pokoju w wieku 112 lat, a Tobiasz młodszy w 117 roku życia – może autor księgi specjalnie dokładnie zapisał lata ich życia, żeby konkretnie pokazać, że służba Bogu daje długie i szczęśliwe życie i żeby nikt nie pytał: co to znaczy długie życie 🙂 ).
Wnioski z tej historii w kontekście omawianego przez nas tematu wchodzenia w związek małżeński:
– Na pierwszym miejscu stawiaj pełnienie woli Bożej (objawiające się np. w posłuszeństwie rodzicom zgodnie z czwartym przykazaniem)
– Nie bój się wyruszyć w podróż, która wiąże się z trudami, a może nawet jakąś walką, ale przed wyruszeniem na nią poproś Boga o pomoc – w podróż nie wyruszaj sam tylko z Nim. Można powiedzieć, że celem Twojej podróży jest służba Bogu, ale jest On ciągle z Tobą. Trochę taki paradoks: idziesz do Niego (zobacz najbliższa grafika powyżej), ale z Nim (no ale Bóg potrafi zrobić coś takiego, bo pamiętacie co powiedział o sobie Jezus, że jest jednocześnie drogą i prawdą, i życiem. J 14, 6).
– Wyruszenie w podróż to także usamodzielnienie się od rodziców, „opuszczenie ich” (Rdz 2, 24)
– Kiedy zauważysz, że w czasie Twojej podróży Bóg wzywa cię do wejścia w związek małżeński, podejmij trudy z tym związane, ale jednocześnie nie zaniechaj misji, którą masz do wykonania (bo przecież ostatecznie Tobiasz odzyskuje pieniądze).
– Wejdź w związek małżeński z osobą podobną do Ciebie „z Twojego rodu”, a nawet moglibyśmy powiedzieć (choć trzeba to dobrze rozumieć i za chwilę to wyjaśnimy) „przeznaczoną” Tobie
– Poproś Boga o pomoc w walce z słabościami (demonami), które dręczą Twoją żonę. Nigdy nie walcz z nimi sam, możesz prosić o pomoc aniołów. (Tak na marginesie: zobaczcie, że pewnym archetypem w naszej kulturze jest historia księżniczki, którą książę/rycerz uwalania od złych mocy obrazowanych np. poprzez smoka, czarownicę, macochę itp., jak np. w historiach Królewny Śnieżki, Kopciuszka, Roszpunki, Szewczyka Dratewki, czy nawet w Shreku – może tymi złymi mocami, które więżą kobietę są jej różne słabości, a mężczyzna nie powinien bać się konfrontacji z nimi).
– Powróć do domu, tzn. nie zapominaj o swoich rodzicach i teściach. Troszcz się o nich, jak o własnych rodziców (o czym szerzej pisałem w kontekście emerytury) aż do ich śmierci (podobnie np. troszczyła się o swoją teściową Rut – bohaterka Księgi Rut).
Szczere i dogłębne postawienie Boga na pierwszym miejscu sprawia, że Tobiasz modląc się przed nocą poślubną mógł powiedzieć tak:
Tyś stworzył Adama, i stworzyłeś dla niego pomocną ostoję – Ewę, jego żonę, i z obojga powstał rodzaj ludzki. I Ty rzekłeś: Nie jest dobrze być człowiekowi samemu, uczyńmy mu pomocnicę podobną do niego. A teraz nie dla rozpusty biorę tę siostrę moją za żonę, ale dla związku prawego. Okaż mnie i jej miłosierdzie i pozwól razem dożyć starości!» (Tb 8, 6-7)
Wtedy ten związek będzie naprawdę prawy, a nie zawierany tylko ze względu na niebezpieczeństwo rozpusty, o czym pisał Święty Paweł (1 Kor 7, 2).
Pewne analogie do tej historii znajdujemy także w historii zawarcia małżeństwa przez Izaaka syna Abrahama i Rebekę opisanej w 24. rozdziale Księgi Rodzaju, tylko, że tam w podróż wyruszył sługa (bo Abraham nie chciał, żeby Izaak wracał do kraju, z którego wyprowadził go Bóg), ale miał wybrać żonę spośród najbliższego rodu, w czym pomagał mu anioł (Rdz 24, 7.40 – tutaj w sposób niewidzialny).
Warto zwrócić uwagę, że Pieśń nad Pieśniami też mówi o czymś podobnym – choć tutaj w kontekście kobiety, zapraszając, powiedzielibyśmy współczesnym językiem, do wyjścia z domu, do podjęcia aktywności, w miejscu, gdzie może być osoba, z którą wejdziemy w związek. Może się okazać, że niespodziewanie znajdziemy się właśnie tam, gdzie ona, nawet jeśli trochę to potrwa (to również zachęta do wytrwałości):
[OBLUBIENICA:] O ty, którego miłuje dusza moja, wskaż mi, gdzie pasiesz swe stada, gdzie dajesz im spocząć w południe, abym się nie błąkała wśród stad twych towarzyszy. [CHÓR:] Jeśli nie wiesz, o najpiękniejsza z niewiast, pójdź za śladami trzód i paś koźlęta twe przy szałasach pasterzy. (Pnp 1, 7-8)
[OBLUBIENICA:] Na łożu mym nocą szukałam umiłowanego mej duszy, szukałam go, lecz nie znalazłam. «Wstanę, po mieście chodzić będę, wśród ulic i placów, szukać będę ukochanego mej duszy». Szukałam go, lecz nie znalazłam. Spotkali mnie strażnicy, którzy obchodzą miasto. «Czyście widzieli miłego duszy mej?» Zaledwie ich minęłam, znalazłam umiłowanego mej duszy, pochwyciłam go i nie puszczę, aż go wprowadzę do domu mej matki, do komnaty mej rodzicielki. (Pnp 3, 1-4)
[OBLUBIENICA:] Szukałam go, lecz nie znalazłam, wołałam go, lecz nie odpowiedział. Spotkali mnie strażnicy, którzy obchodzą miasto, zbili i poranili mnie, płaszcz mój zdarli ze mnie strażnicy murów. (Pnp 5, 6b-7)
[OBLUBIENICA:] Zeszłam do ogrodu orzechów, by spojrzeć na świeżą zieleń doliny, by zobaczyć, czy rozkwita krzew winny, czy w kwieciu są już granaty. Niespodziewanie znalazłam się [wśród] wozów książęcego orszaku. (Pnp 6, 11-12)
W kontekście małżeństwa Tobiasza i Sary trzeba zauważyć, że Biblia wielokrotnie wskazuje, że w związek małżeński powinnyśmy wchodzić tylko z osobą, która „jest z naszego rodu”, podobną do nas, reprezentują ten sam zestaw wartości, odpowiednią dla nas:
Potem Pan Bóg rzekł: «Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc». (…) Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział: «Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta». (Rdz 2, 18.22-23)
Kości sugerują na podobieństwo wnętrza, a ciało podobieństwa zewnętrzne. Jakoś tak można by to ująć, że oni „pasowali do siebie”. Dalej w Księdze Rodzaju czytamy:
Abraham zestarzał się i doszedł do podeszłego wieku, a Bóg mu we wszystkim błogosławił. I rzekł Abraham do swego sługi, który piastował w jego rodzinie godność zarządcy całej posiadłości: «Połóż mi twą rękę pod biodro, bo chcę, żebyś mi przysiągł na Pana, Boga nieba i ziemi, że nie weźmiesz dla mego syna Izaaka żony spośród kobiet Kanaanu, w którym mieszkam, ale że pójdziesz do mego rodzinnego kraju i wybierzesz żonę dla mego syna Izaaka». (Rdz 24, 1-4)
A jeszcze dalej:
Wtedy Izaak zawołał Jakuba, pobłogosławił go i dał mu taki rozkaz: «Nie bierz sobie żony spośród mieszkanek Kanaanu. Idź do Paddan-Aram, do rodziny Betuela, ojca twej matki, i weź sobie tam za żonę jedną z córek Labana, twego wuja. A Bóg Wszechmocny będzie ci błogosławił. Uczyni cię płodnym i da ci liczne potomstwo, tak że staniesz się praojcem wielu szczepów. Błogosławieństwo, [otrzymane przez] Abrahama, da również tobie i twojemu potomstwu, abyś posiadł na własność kraj, w którym przebywasz, a który Bóg oddał niegdyś Abrahamowi». (Rdz 28, 1-4)
Później Bóg w Prawie Mojżeszowym zapisał nawet to, żeby nie wolno zawierać związków małżeńskich z przedstawicielami innych narodów (i tym samym innych religii) w obawie o utratę wiary:
Nie będziesz oddawał pokłonu bogu obcemu, bo Pan ma na imię Zazdrosny: jest Bogiem zazdrosnym. Nie będziesz zawierał przymierzy z mieszkańcami tego kraju, aby, gdy będą uprawiać nierząd z bogami obcymi i składać ofiary bogom swoim, nie zaprosili cię do spożywania z ich ofiary. A także nie możesz brać ich córek za żony dla swych synów, aby one, uprawiając nierząd z obcymi bogami, nie przywiodły twoich synów do nierządu z bogami obcymi. (Wj 34, 14-16)
Gdy Pan, Bóg twój, wprowadzi cię do ziemi, do której idziesz, aby ją posiąść, usunie liczne narody przed tobą: Chetytów, Girgaszytów, Amorytów, Kananejczyków, Peryzzytów, Chiwwitów i Jebusytów: siedem narodów liczniejszych i potężniejszych od ciebie. (…) Nie będziesz z nimi zawierał małżeństw: ich synowi nie oddasz za małżonkę swojej córki ani nie weźmiesz od nich córki dla swojego syna, gdyż odwiodłaby twojego syna ode Mnie, by służył bogom obcym. Wówczas rozpaliłby się gniew Pana na was, i prędko by was zniszczył. (Pwt 7, 1.3-4)
A kiedy młody Tobiasz wyruszał na wyprawę ojciec dał mu takie polecenie:
Strzeż się, dziecko, wszelkiej rozpusty, a przede wszystkim weź sobie żonę z potomstwa twych przodków! Nie bierz żony obcej, która nie byłaby z pokolenia twojego ojca, ponieważ jesteśmy synami proroków. Wspomnij sobie, dziecko, z przeszłości, że Noe, Abraham, Izaak, Jakub, przodkowie nasi, wszyscy wzięli żony z pokrewieństwa swego i dlatego byli błogosławieni w dzieciach swoich, a ich potomstwo posiądzie ziemię. A teraz, dziecko, kochaj twoich braci i nie wynoś się w sercu swoim nad twych krewnych ani nad synów, ani nad córki twego narodu i wybierz sobie z nich żonę, ponieważ w pysze jest wiele zepsucia i niegodziwości, a w próżniactwie ubytek i wielka bieda. Albowiem próżniactwo jest matką głodu. (Tb 4, 12-13)
Podobne wskazania znajdujemy także w Lb 36, 1-12, choć tam chodzi bardziej o sprawy majątkowe dotyczące podziału ziemi pomiędzy pokolenia izraelskie.
Podobną myśl – choć nie wprost w kontekście małżeństwa – odnajdujemy w Księdze Syracha:
Każda istota żyjąca lubi podobną do siebie, a każdy człowiek tego, kto jest mu równy. Każda istota żyjąca łączy się według swego gatunku, a człowiek przystaje do podobnego sobie. Czy współżyć będzie wilk z jagnięciem? Podobnie grzesznik ze sprawiedliwym? (Syr 13, 15-17)
Wejście w związek z osobą, która „nie jest z naszego rodu” może skończyć się oczywiście szybkim jego rozpadem lub co gorsza odejściem od Boga, jak to miało miejsce w przypadku króla Salomona:
Król Salomon pokochał też wiele kobiet obcej narodowości, a mianowicie: córkę faraona, Moabitki, Ammonitki, Edomitki, Sydonitki i Chetytki, z narodów, co do których Pan nakazał Izraelitom: «Nie łączcie się z nimi, i one niech nie łączą się z wami, bo na pewno zwrócą wasze serce ku swoim bogom». Jednak Salomon z miłości złączył się z nimi, tak że miał siedemset żon-księżniczek i trzysta żon drugorzędnych. Jego żony uwiodły więc jego serce. Kiedy Salomon zestarzał się, żony zwróciły jego serce ku bogom obcym i wskutek tego serce jego nie pozostało tak szczere wobec Pana, Boga jego, jak serce jego ojca, Dawida. (1 Krl 11, 1-4)
Odniesienia do grzechu Salomona znajdziemy także w innych miejscach:
Czyż nie przez to zgrzeszył Salomon, król izraelski? A przecież między wielu narodami nie było króla jak on. Był on miły Bogu swemu, i ustanowił go Bóg królem nad całym Izraelem: nawet jego skusiły do grzechu cudzoziemskie kobiety. (Ne 13, 26)
Niestety, kobietom wydałeś swe lędźwie i wyuzdaniu oddałeś władzę nad swym ciałem. (Syr 47, 19)
Podobnie zresztą negatywne konsekwencje brania za żony kobiet pogańskich opisują następujące fragmenty: Ezd 9, 1-15, Ezd 10, 1-44 oraz Ne 13, 23-29.
Oczywiście wszystkie te wskazania, a zwłaszcza rozumienie słów „pokrewieństwo”, „potomstwo przodków” czy „ród”, nie mogą być traktowane dosłownie. W czasach biblijnych rody, czy pokrewieństwa były bardzo liczne, co ograniczało ryzyko kazirodztwa (zresztą surowo potępianego przez Biblię: Rdz 19, 30-38; Kpł 18, 6-18; Kpł 20, 11-12.14.17; Pwt 23, 1; Pwt 27, 20.22-23; 1 Kor 5, 1). Szukając mądrości w tych wskazaniach możemy rozumieć je jako środowiska wspólnych wartości i podobieństw. O wiele lepiej żyje się z współmałżonkiem, który ma podobne wartości, przekonania, kulturę osobistą, a nawet styl życia i zainteresowania. Te sprawy są jednocześnie powiedzielibyśmy „wewnętrzne”, ale poniekąd także „zewnętrzne”, dotyczące np. środowiska wychowania, sposobów spędzania wolnego czasu, nawet stylu ubierania się, poziomu życia itp. Oczywiście nie oznacza to, że nie będziemy w stanie stworzyć szczęśliwego związku, kiedy wejdziemy w związek małżeński z kimś, jak to się mówi „z innego świata”, „z innej bajki”, wykonującego zupełnie inny zawód, z rodziny o zupełnie innym statusie majątkowym, czy z innej narodowości. Chodzi tu o to, że w pewnym sensie im ktoś do nas bardziej podobny, tym większe prawdopodobieństwo, że będziemy mieli więcej wspólnych płaszczyzn rozumienia się i mniej spraw będziemy musieli sobie wyjaśniać. To niestety nie jest tak, jak czasami mówimy, że „różnice się przyciągają” (jak w magnesie). Może być tak, że np. ktoś bardzo ekstrawertyczny lubi się z kimś bardzo introwertycznym, ale jeśli nie znajdą porozumienia w sprawach najważniejszych i najgłębszych, to nie będą w stanie stworzyć trwałego związku.
Znalezienie takiej osoby, która najbardziej do nas „pasuje” pod każdym względem można by podsumować takim stwierdzeniem (a na pewno najważniejszym wymiarem stwierdzenia tego, że do siebie pasujecie, jest to, że oboje tak myślicie):
A gdy już będziesz miał z nią się złączyć, powstańcie najpierw oboje i módlcie się, i proście Pana nieba, aby okazał wam miłosierdzie i ocalił was. Nie bój się, ponieważ od wieków jest ona przeznaczona dla ciebie. W ten sposób ją ocalisz i ona pójdzie z tobą. Sądzę też, że urodzi ci dzieci i będą dla ciebie jak bracia. Nie martw się! (Tb 6, 18)
Trzeba być jednak bardzo rozważnym w stwierdzaniu z przekonaniem, że coś lub ktoś jest nam przeznaczony, bo czasami rozumiemy to tak, że jest jakaś wielka szafa, w której są księgi dla każdego i tam jest zapisane, że akurat Ty wejdziesz w związek małżeński z tą, a nie inną osobą. Kiedy to zrobisz to będzie to zapisane i pewnie nawet schowane na lata w jakiejś wielkiej szafie, ale dopóki tego nie zrobisz, to myśląc tak, jakby odsuwasz od siebie podjęcie decyzji o wyborze współmałżonka (no bo skoro jest zapisane, to znaczy, że ktoś już dokonał tego wyboru za Ciebie, a Ty nie musisz w tej sprawie nic robić, „co ma być, to będzie”). Pamiętajmy też o tym, że Bóg jest poza czasem (tak jakby „obok” czasu, albo lepiej powiedzieć: „ponad”) i dla Niego ciągle jest „teraz”, co oznacza, ze oczywiście zna naszą przyszłość – jednak nie oznacza to, że w jakikolwiek sposób ogranicza naszą wolność. To, że wiesz jaką decyzję podejmie Twój przyjaciel nie oznacza, że masz na nią jakikolwiek wpływ. To, że Twój przyjaciel wie, jaką podejmiesz decyzję, nie oznacza, że nie będzie kosztowało Cię wysiłku jej podjęcie i podjęcie działań związanych z jej konsekwencjami. Wszystkie stwierdzenia mówiące o tym, że coś jest „od wieków”, albo „na wieki” oznaczają, że istnieje to (lub będzie istnieć patrząc z naszej perspektywy) niezależnie od upływającego czasu. Bóg wie, jaką podejmiesz decyzję, ale nie oznacza to, że ty nie musisz jej podjąć (pamiętaj, że niepodjęcie decyzji też jest decyzją).
Tak sobie też myślę, że to określenie „przeznaczona dla Ciebie” w kontekście powyższych myśli związanych z wchodzeniem w związek małżeński z osobą z tego samego „rodu” można by skrócić w bardzo krótkiej poradzie:
Wejdź w związek małżeński z osobą, która jest co najmniej tak blisko Pana Boga jak ty i będzie prowadzić Cię do Boga.
Każdy z nas, w wyniku własnej decyzji (na którą może wpływać oczywiście wychowanie i środowisko, w którym żyje), żyje w pewnym stopniu bliskości z Bogiem, która objawia się w naszym życiu i postępowaniu. Oczywiście w dużej mierze zależy to od nas, ponieważ Bóg nikogo nie zmusza do wejścia w relację z Nim. Ten stopień bliskości objawia się w tym, na ile w naszym życiu postępujemy zgodnie z Bożymi prawami i natchnieniami. Oczywiście nie zawsze wiemy, jaki jest ten stopień bliskości drugiej osoby z Bogiem, ponieważ nie widać go w pełni na zewnątrz – ale dużo widać przede wszystkim w okazywaniu miłości, a czasami także w wyglądzie zewnętrznym (jak to było np. u Mojżesza, którego twarz promieniała po spotkaniach z Bogiem). Powyższe biblijne wskazania mówią nam więc o tym, żeby nasza relacja małżeńska nie odciągała nas od Boga, co mogłoby się wydarzyć, jeśli związalibyśmy się z kimś, kto żyje dalej od Boga niż my sami. Planując więc wejście w trwałą relację i samą już decyzję o małżeństwie zastanów się, czy ta relacja będzie prowadzić Cię do Boga.
W myśl tych rozważań, wejście w związek z osobą, która żyje dalej od Boga z myślą „nawrócę go/ją” niestety może doprowadzić do tego, że my sami od Boga odejdziemy (tak jak Salomon). Kiedy już jednak jesteśmy w związku, a zwłaszcza małżeńskim, pamiętajmy o tym, że mamy obowiązek wzajemnego prowadzenia się do Boga, troszczenia się nie tylko o swoją z Nim relację, ale także relację osoby, z którą jesteśmy w związku (o czym zresztą było już w przytoczonych fragmentach: 1 Kor 14, 33b-35; 1 P 3, 1-2).
Ważną sprawą, która dosłownie przewija się jak refren w Pieśni nad Pieśniami, jest to, że relację z ukochaną osobą warto budować z pewną subtelnością, niezbyt szybko, dając sobie i drugiej osobie czas i przede wszystkim szanując swoją i jej wolność i podmiotowość:
[OBLUBIENIEC:] Zaklinam was, córki jerozolimskie, na gazele, na łanie pól: Nie budźcie ze snu, nie rozbudzajcie ukochanej, póki nie zechce sama. (Pnp 2, 7, podobnie: Pnp 3, 5; Pnp 8, 4)
I co też ważne Oblubienica z Pieśni nad Pieśniami jest dziewicą – co w kontekście naszych rozważań małżeńskich podpowiada nam, że powinna pozostać taką aż do nocy poślubnej:
[OBLUBIENIEC:] Ogrodem zamkniętym jesteś, siostro ma, oblubienico, ogrodem zamkniętym, źródłem zapieczętowanym. (Pnp 4, 12)
W Biblii znajdujemy też fragmenty, które mi osobiście sprawiają pewną trudność w interpretacji, ponieważ sugerują, że to mężczyznom jest trudniej znaleźć właściwą kandydatkę na żonę niż kobietom kandydata na męża. Zastanawiam się nad tym zauważając, że przecież w naszym społeczeństwie wydaje się być na odwrót.
Kobieta przyjmie każdego męża, lecz jedna dziewczyna jest lepsza od drugiej. (Syr 36, 21)
Niewiastę dzielną któż znajdzie? Jej wartość przewyższa perły. (…) Powstają synowie, by szczęście jej uznać, i mąż, ażeby ją sławić: «Wiele niewiast pilnie pracuje, lecz ty przewyższasz je wszystkie». (Prz 31, 10.28-29)
I przekonałem się, że bardziej gorzką niż śmierć jest kobieta, bo ona jest siecią, serce jej sidłem, a ręce jej więzami. Kto Bogu jest miły, ten się od niej ustrzeże, lecz grzesznika ona usidli. Oto, do czego doszedłem – powiada Kohelet – jedno z drugim porównując, by znaleźć słuszną ocenę, której nadal szukam, a nie znajduję. Znalazłem jednego [prawego] mężczyznę pośród tysiąca, ale kobiety [prawej] w tej liczbie nie znalazłem. Tylko, oto co stwierdziłem: Bóg uczynił ludzi prawymi, lecz oni szukają rozlicznych wybiegów. (Koh 7, 26-28)
[Oblubienica] Miły mój śnieżnobiały i rumiany, znakomity spośród tysięcy. (Pnp 5, 10)
Oblubienica z Pieśni na Pieśniami znalazła swojego Oblubieńca spośród tysięcy mężczyzn, ale Kohelet nie znalazł kobiety spośród jednego tysiąca (choć nie mówi on o tym, że szukał kobiety na żonę). Być może tak, jak Oblubienica, powinien poznać co najmniej kilka tysięcy, a wtedy by znalazł. Oczywiście trudno traktować te liczby dosłownie, bo ciężko byłoby poznać na w miarę sensownym poziomie nawet tysiąc osób drugiej płci. Znajdujemy w nich jednak pewną praktyczną poradę, dotyczącą tego, że przy podejmowaniu ostatecznej decyzji dotyczącej zawarcia małżeństwa w pewien sposób powinniśmy być „wybredni”, tzn. stawiać swojemu kandydatowi odpowiednio wysokie wymagania (stawiając je oczywiście najpierw sobie) i zdawać sobie sprawę, że nie podoła im każda ze znanych nam osób.
Co też ciekawe odnośnie przytoczonego powyżej fragmentu z 7. rozdziału Księgi Koheleta redaktorzy 5. wydania Biblii Tysiąclecia zrezygnowali z umieszczonych w nawiasie słów „prawego/prawej”, które być może pasują tutaj z kontekstu poprzednich zdań, choć nie wyczerpują głębi myśli biblijnego autora, który, jak sam o sobie mówi, szuka słusznej oceny (Koh 7, 27-28) choć wciąż nie znajduje, jakby zapraszając nas do tego, żebyśmy poszukali jej sami.
Poza tym oraz przytoczonym już wcześniej Rdz 3, 1-6 w Piśmie Świętym pojawiają się też inne fragmenty mówiące o tym, że kobietę jest jakby łatwiej odciągnąć od Boga, niż mężczyznę – co w kontekście naszych rozważań w pewien sposób utwierdzałoby też to, że mężczyźnie może być trudniej znaleźć właściwą dla siebie kandydatkę na żonę, niż kobiecie kandydata na męża:
Albowiem Adam został pierwszy ukształtowany, potem – Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz zwiedziona kobieta popadła w przestępstwo. (1 Tm 2, 13-14)
Początek grzechu przez kobietę i przez nią też wszyscy umieramy. (Syr 25, 24)
Choć z drugiej strony powyższe fragmenty mogły być jakąś odpowiedzią na potrzebę wynikającą z konkretnych zachowań, które pojawiały się w społeczności, do której skierowane były dane słowa (np. pyszne wywyższanie się jakiejś kobiety), bo przecież w innym miejscach Paweł, zestawiając Adama i Chrystusa nic nie wspomina o tym, że grzech pierworodny jest tylko i wyłącznie skutkiem upadku Ewy:
Dlatego też jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli… (Rz 5, 12)
I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni. (1 Kor 15, 22)
Spotkałem się z taką myślą i wiem, że możecie się z nią nie zgodzić, że Bóg stwarzał wszystko począwszy od bytów moglibyśmy powiedzieć najprostszych, ale przez to też najmniej pięknych (jak np. materia nieożywiona), a skończywszy na bytach najpiękniejszych, ale przez to też najbardziej skomplikowanych – jak człowiek, a ostatecznie kobieta (choć tak wynika tylko z drugiego opisu stworzenia świata, Rdz 2, 4-25, bo nie wiem czy kolejność wymienienia słów „mężczyznę i niewiastę” w pierwszym opisie w Rdz 1, 27 tez może nam to sugerować). Może więc kobieta, będąca jakby ukoronowaniem stworzenia, jego najpiękniejszym finałem (ale też przez to jego najbardziej skomplikowanym „elementem”), jest najbardziej znienawidzona i przez to atakowana przez nieprzyjaciela Stworzenia? Równocześnie fakt ten stawiałby kobietę jakby w bliższej relacji do Boga niż mężczyznę, pokazując, że kiedy kobieta naprawdę i ostatecznie podejmie decyzję o bliskości z Nim i oczywiście przy wsparciu Jego łaski, to może być bliżej Niego niż mężczyzna – wszak najbliższym Bogu w historii człowiekiem jest właśnie kobieta – Maryja.
Maryja, jako jedyna na świecie kobieta niedotknięta zmazą grzechu, nie doświadczała też jego konsekwencji o których czytamy w Rdz 3, 16: nie odczuwała trudu brzemienności, urodziła Jezusa bez bólu i nie kierowała swych pragnień wobec swojego męża, który nie panował nad Nią. Tak sobie myślę, że właśnie dlatego Maryja nie miała żadnych problemów ze znalezieniem odpowiedniego dla siebie kandydata na męża, bo Ona go po prostu nie potrzebowała, żeby zaspokoił Jej pragnienia. Nie kierowała wobec niego swoich w pragnień, bo miała je całkowicie zaspokojone w Bogu. Myślę zresztą, że Święty Józef miał bardzo podobne podejście do tej kwestii i właśnie dlatego stworzyli Oni tak piękne małżeństwo, w którym mógł przyjść na świat Bóg. Dlatego też postawa Maryi to najpiękniejsza wskazówka dla kobiet pragnących wejść w związek małżeński – żeby pokładać wszystkie swoje pragnienia w Bogu. O Maryi i Jej małżonku w kontekście omawianych tutaj tematów powiemy sobie jeszcze pod koniec wpisu.
W temacie poszukiwania współmałżonka, może warto jeszcze zacytować proroctwo Izajasza, które odnosi się do kwestii relacji Boga ze swoim ludem, ale możemy je odczytywać również tak, że o wiele ważniejsza jest relacja z Bogiem, niż posiadanie współmałżonka:
Śpiewaj z radości, niepłodna, któraś nie rodziła, wybuchnij weselem i wykrzykuj, któraś nie doznała bólów porodu! Bo liczniejsi są synowie porzuconej niż synowie mającej męża, mówi Pan. (Iz 54, 1)
Na koniec tych refleksji możemy jeszcze dodać to, że Stary Testament mówi także o sytuacjach, kiedy niepoślubieni sobie kobieta i mężczyzna współżyją ze sobą. Takie współżycie nie jest właściwe, ale kiedy już miało miejsce powinno generalnie prowadzić do zawarcia związku małżeńskiego:
Jeśli ktoś uwiódł dziewicę jeszcze nie zaręczoną i obcował z nią, uiści [rodzinie] opłatę [składaną przy zaślubinach] i weźmie ją za żonę. Jeśliby się ojciec nie zgodził mu jej oddać, wówczas winien zapłacić tyle, ile wynosi opłata składana przy zaślubinach dziewic. (Wj 22, 15-16)
Jeśli mężczyzna znajdzie młodą kobietę – dziewicę niezaślubioną – pochwyci ją i śpi z nią, a znajdą ich, odda ten mężczyzna, który z nią spał, ojcu młodej kobiety pięćdziesiąt syklów srebra i zostanie ona jego żoną. Za to, że jej gwałt zadał, nie będzie jej mógł porzucić przez całe swe życie. (Pwt 22, 28-29)
Jan Steen. Tobiasz i Sara z Archaniołem Rafaelem (1658-1660)
Museum Bredius, Haga (wikimedia.org)
Tb 8, 1-4
Kształtuj swoje małżeństwo na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu
Ideałem najpiękniejszego życia rodzinnego ukazanym w Piśmie Świętym była rodzina Maryi i Józefa z Nazaretu. Bóg, przychodząc na świat właśnie w rodzinie, wybrał na swoich rodziców najpiękniejszych małżonków, dlatego możemy uczyć się od Nich, jak kształtować nasze życie małżeńskie.
Nie wiele wiemy o tym, jak poznali się Maryja i Józef. W biblijnej narracji poznajemy ich już jako małżonków, choć nie mieszkających jeszcze ze sobą (Mt 1, 18; Łk 1, 26-27). Nie wiemy jaka była Ich historia przed wejściem w związek małżeński, na pewno wiemy jednak, że obydwoje byli ludźmi bogobojnymi i nade wszystko stawiającymi Boga:
Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym… (Mt 1, 19)
Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański… (Mt 1, 24)
Anioł wszedł do Niej [Maryi] i rzekł: «Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą». (Łk 1, 28)
(O posłuszeństwie Józefa wobec poleceń Bożych przekazywanych we śnie czytamy także w: Mt 2, 13-14; Mt 2, 19-21)
Maryja i Józef przestrzegali zarówno prawa Bożego, jak i stanowionego przez ludzi:
A gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do Galilei, do swego miasta – Nazaret. (Łk 2, 39)
Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. (Łk 1, 41)
W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. (…) Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. (Łk 2, 1.3-5)
Niezbyt wiele wiemy o tym jak wyglądały codzienne relacje pomiędzy małżonkami, wnioskując jednak z Tego, że naprawdę starali się o przestrzeganie Prawa Bożego i, że wychowywany przez Nich Syn wzrastał w bezpiecznym środowisku, możemy wnioskować, że ich małżeństwo było bardzo szczęśliwe:
Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim. (Łk 2, 40)
Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi. (Łk 2, 52)
Bardziej szczegółowo o kwestiach związanych z wychowaniem Jezusa, które może być dla nas wskazówka dotyczącą wychowania naszych dzieci, powiemy sobie w następnym wpisie.
Lorenzo Lotto. Święta Rodzina z Świętym Janem Chrzcicielem (ok 1536-1537)
Luwr, Paryż (wikimedia.org)
W kolejnym wpisie poruszymy kolejny rodzinny temat, a więc kwestię wychowania i generalnie relacji międzypokoleniowych. Będzie także o sierotach, wdowach, osobach starszych i porady dotyczące okazywania szacunku dla osób zmarłych:
Biblijne wskazówki dotyczące wychowania dzieci, starości i szacunku dla zmarłych
Czy macie jakieś refleksje odnośnie przedstawionych tutaj treści? Zapraszam do dyskusji w komentarzach.
Chwała Bogu za tą mądrość!
A czy żona ma prawo opuścić męża (przy założeniu, że pozostanie niezamężna), który ją zaniedbuje, wylewa na nią złość, manipuluje, nie ma żadnej empatii, wpada w konflikty z ludźmi (przez co żona też doświadcza izolacji, bo nikt nie chce się z mężem zadawać, kto go bliżej pozna), nie troszczy się o nią? Ale żąda uwagi, troski dla siebie, zrozumienia i niekończącego się przebaczenia – powołując się na Boga i Biblię? Uważa się za wierzącego, pięknie się modli, śpiewa pieśni, ale potrafi ignorować żonę, karać ją ciszą, żałuje jej miłych słów itd.? Jeśli żona jest zmęczona po dwudziestu paru latach i wie, że nie może liczyć na męża w chorobie (bo już doświadczyła takich zaniedbań), że zawsze będzie doświadczać jego złości, biernej agresji i chodzić dookoła niego na paluszkach i już po prostu nie ma siły tego znieść, zaczyna łykać tabletki, ma zaburzenia lękowe, czuje się samotna- to czy wg Biblii musi trwać przy takim mężu i okazywać mu uległość, szanować go i….cierpieć?
To bardzo złożony problem. Chyba najważniejszą sprawa jaką, myślę, należy w takiej sytuacji podkreślić, jest to, że okazywanie miłości nie musi sprowadzać się do okazywania uległości, ale polega także na stawianiu drugiej osobie adekwatnych wymagań.