Na czym polega kształcenie charakteru (i dlaczego nie lubię pojęcia „rozwój osobisty”)

Ukształtowany charakter sprawia, że człowiek ma zdolność realizacji spraw, których naprawdę chce. Bez tej zdolności każda przeszkoda, czy to zewnętrzna, czy wewnętrzna może zmienić kierunek jego działania. Zobaczcie, że taka definicja pojęcia „ukształtowany charakter", może być nieco kontrowersyjna, ale postaram się Was do niej przekonać. A tak przy okazji zapraszam do krytycznej refleksji nad pojęciem „rozwój osobisty”.

 

Święty Charbel Makhlouf kiedyś powiedział: „Kierunek, który obierasz, jest ważniejszy niż prędkość, z jaką się poruszasz. Jaki jest pożytek z prędkości i przyspieszenia, kiedy kierunek jest błędny?” (Nader, 2013, s. 99). Oczywiście kierunek może być związany z jakimś stanem końcowym, ale nie zawsze tak jest, ponieważ wiele z naszych działań podejmujemy z myślą o ich robieniu, a nie zrobieniu (jak np. byciu dobrym człowiekiem czy dobrym rodzicem).

 

Dobrze ukształtowany charakter sprawia, że człowiek wytrwale podąża zgodnie z obranym kierunkiem, zgodnie z wizją swojego życia.

 

Taka definicja pojęcia kształtowania charakteru opisywana jest zarówno w literaturze o charakterze religijnym np.:

– przez redemptorystę o. Mariana Pirożyńskiego (2018, pierwsze wydanie 1946), który pisze, że pierwszym krokiem powinno być odpowiedzenie sobie na pytanie „po co ja właściwie żyję na tym świecie?”, a jedyną odpowiedzią na nie jest to, że ostatecznym celem człowieka jest BÓG (s. 32.),

– przez nawróconego niemieckiego etyka Friedricha Foerstera (1930), który zauważa, że charakter to „wierność wobec wiekuistego przeznaczenia duszy” (s. 31.)

– przez ojca Jacka Woronieckiego, dominikanina, przedwojennego rektora KUL, który w Katolickiej Etyce Wychowawczej (2013, pierwsze wydanie 1948) pisał wprost (s. 444, pogrubienie moje):  

Piękny charakter moralny dojrzałego człowieka, świadomego swego celu i umiejącego sprawnie rządzić sobą w jego urzeczywistnianiu, jest szczytem tego podobieństwa do Boga, do jakiego możemy dojść w tym życiu. Słusznie winien on być uważany za największe doczesne dobro, o które ponad wszystkie inne winniśmy zabiegać.

 

ale także z perspektywy pedagogicznej, np. przez filozofa i psychologa profesora Mieczysława Kreutza (2015, pierwsze wydanie 1946), który pisał, że istotą czegoś, co określamy mianem kształcenia charakteru jest w gruncie rzeczy kierowanie postępowaniem (od s. 28).

 

Co ważne, charakterystyką dobrej wizji jest to, że nie tylko nadaje ona kierunek, ale również dodaje pewnego rodzaju motywacyjnej energii, inspiracji do tego, żeby ją realizować. Wizja działania wynika z prawdziwego rozpoznania siebie, a więc z odkrycia prawdziwych pragnień. Jest tym, co naprawdę chcesz robić.

Kiedy zastanawiasz się nad tym, czego naprawdę chcesz, pamiętaj o podziale na marzenia i zachcianki (przytaczałem już ten podział w wpisie o zarządzaniu czasem). To, czego NAPRAWDĘ chcemy, to nasze marzenia, pragnienia, długofalowe plany i cele, a to, czego chcemy, to nasze zachcianki, potrzeby chwili, utrudniacze, ale też w jakiś sposób są one dla nas atrakcyjne.

 

 

W tym rozróżnieniu możemy również ulokować dylematy moralne. Przecież generalnie chcesz być dobrym człowiekiem, ale czasami pod wpływem chwili, chęci zysku czy też może strachu podejmujesz decyzję dotyczącą zachowania wbrew sumieniu.

To bardzo proste i oczywiste przykłady, ale chcę pokazać, że czasami to, czego chcemy, troszkę rozjeżdża się z tym, czego NAPRAWDĘ chcemy. Jeśli odpowiesz sobie na pytanie o to, czego NAPRAWDĘ chcesz, trochę innego znaczenia nabiera słowo „muszę”. Jeśli naprawdę chcesz skończyć studia, to powiedzenie „muszę uczyć się do egzaminu” równie dobrze oznacza „chcę uczyć się do egzaminu”. Oczywiście trudno spontanicznie powiedzieć „chcę się uczyć”, jeśli chodzi o naukę samą w sobie. Dopiero kiedy połączysz cel bliski (egzamin) i cel daleki (koniec studiów), nabiera to sensu. W pewnym sensie osoba, która bardzo dobrze odkrywa swoje najgłębsze cele i nim żyje, może nie mieć w swoim życiu takich spraw, o których powie „muszę”.

 

Człowiek o ukształtowanym charakterze ma łatwość realizacji marzeń i opierania się zachciankom.

 

Żeby jeszcze lepiej zrozumieć o co mi chodzi pokażę Wam tę sprawę jeszcze od innej strony. Zwierzęta skonstruowane są w taki sposób, że każdy bodziec uruchamia u nich reakcję:

 

Zwierzęta nie są wolne, ale czy my czasami też nie reagujemy bezmyślnie?

 

U człowieka jest coś pomiędzy bodźcem a reakcją: osąd, myślenie, wola, możliwość podjęcia decyzji, przestrzeń wolności. JESTEŚ TY!

 

 

Zauważ, że:

– to nie ktoś sprawił, że go obrażasz – to Ty go obrażasz,

– to nie pączek chciał być zjedzony, on nie zmusił Cię do zjedzenia go – to Ty go zjadłeś,

– to nie ktoś sprawił, że na niego krzyczysz – to Ty krzyczysz,

– to nie ktoś Cię zdenerwował – to Ty się zdenerwowałeś,

– to nie Tobie się nie chce – to Ty nie chcesz.

 

W szczególności warto zauważyć subtelną różnicę pomiędzy „nie chce mi się” a „nie chcę”.

Nie chce mi się – pochodzi jakby gdzieś z zewnątrz. Mówiąc tak, odpychasz od siebie odpowiedzialność, uważasz, że to nie zależy od Ciebie.

Nie chcę – pochodzi z wewnątrz Ciebie. Mówiąc tak, przyjmujesz odpowiedzialność, uważasz, że to zależy od Ciebie.

 

Jeśli chcesz odpowiedzialnie podchodzić do swojego życia, to zamiast mówić „nie chce mi się”, mów „nie chcę”. To podkreśla Twoją decyzję i wskazuje, że to nie jakieś zewnętrzne czynniki wpływają na Ciebie. Kiedy jesteś np. zmęczony, a ktoś proponuje Ci wyjście na imprezę, to zamiast odpowiadać „nie chce mi się”, powiedz po prostu „nie chcę, ponieważ muszę odpocząć”.

Ludzie różnią się wielkością tej przestrzeni pomiędzy bodźcem a reakcją, czyli przestrzenią wolności. Przykładowo u dzieci lub osób chorych jest ona mniejsza. Zwróć uwagę, że jednych ludzi łatwiej zdenerwować, a innych – trudniej. Niektórzy są bardziej podatni na wpływy zewnętrzne, inni – mniej. Niektórzy bardziej ulegają swoim zachciankom, inni – mniej.

Jedną z najważniejszych rzeczy jest to, że tę przestrzeń można powiększać. Na tym właśnie polega coś, co nazywamy pracą nad sobą lub pracą nad swoim charakterem.

 

Praca nad charakterem polega na powiększaniu przestrzeni wolności pomiędzy bodźcem a reakcją.

 

  • Podręcznik - Jak Uczyć SkutecznościWięcej o tym, jak działać skutecznie i żyć z innymi znajdziecie w moim podręczniku:
    Jak Uczyć Skuteczności

    ZOBACZ PODRĘCZNIK

 

Kiedy zauważamy tę przestrzeń pomiędzy bodźcem a reakcją i zaczynamy ją powiększać, widzimy, że powiększa się zarazem nasz wpływ na rzeczywistość. Właśnie na tym polega postawa proaktywności: dostrzegasz, że nie jesteś wyłącznie wynikiem wszystkiego, co na Ciebie działa (genów, środowiska, kultury, wychowania, koniunktury, polityki, ludzi wokół, własnych nastrojów i zachcianek), ale jesteś wynikiem własnych działań i decyzji. Zatem Twoje życie to nie tylko reagowanie, czyli odpowiadanie na to, co dzieje się wokół Ciebie i w Tobie, lecz także kreowanie tego.

Kiedy nie pracujesz nad swoim charakterem Twoje życie jest wynikiem odbijania się od sytuacji zewnętrznych (rozumianych tutaj jako zewnętrzne wobec Twojego najgłębszego ostatecznego JA, czyli np. też nastroje, emocje, zachcianki). Płyniesz tam, gdzie powieje wiatr. Stajesz się niewolnikiem ludzi wokół, a co gorsza swoich zachcianek i nastrojów. Nie musisz się wysilać, bo świat podpowie Ci co masz chcieć. Wystarczy, że tylko włączysz telewizor i pooglądasz reklamy, a przecież Święty Paweł przestrzega:

 

Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę. (1 Kor 6,12)

 

a zaraz dalej:

 

Nie bądźcie więc niewolnikami ludzi. (1 Kor 7, 23b)

 

 

Powyższe grafiki pochodzą z wpisu: Musisz mieć wizję… bo inaczej ktoś inny będzie ją dla Ciebie miał i możemy powiedzieć, że:

 

Wizja wyznacza kierunek działania, a ukształtowany charakter sprawia, że ją realizujemy.

 

Oczywiście rzeczywistość zewnętrzna wpływa na Ciebie, ale ona Cię ostatecznie nie determinuje, no chyba, że… się na to zgodzisz. Niestety czasami celowo jakby odpychamy to przekonanie o własnym wpływie, bo przecież wiąże się ono z odpowiedzialnością. Czy czasami nie lepiej myśleć, że moje życie nie zależy ode mnie, ale np. od jakichś psychiczno-biologicznych sił, które działają w mojej podświadomości (jak fatalnie namieszał w światopoglądzie ludzi naszej cywilizacji Freud…), od ludzi wokół mnie (rodziców, polityków, osób, które mają pieniądze, jakichś sił i grup, które rządzą światem – a może oni chcą, żebyś myślał, że na nic nie masz wpływu?), czy od sytuacji historyczno‑społecznej (dialektyczna teza ściera się z antytezą, za nic mając moją sytuację – zdaje się, że Hegel i Marks namieszali jeszcze bardziej)?

 

 

Kiedy zdaję sobie sprawę, że choć to wszystko jakoś na mnie wpływa, to jednak NIC nie determinuje mnie ostatecznie, mówię: „Och, jakiż to ciężar!”. Schopenhauerowski ciężar wolności, a skoro wolności, to i odpowiedzialności. Może w takim razie nie będę go jednak dostrzegał i dalej wszystkim wokół siebie, zwłaszcza samemu sobie, będę tłumaczył, że moje życie tylko w małym stopniu zależy ode mnie?

Czy nie spotykacie się z takim podejściem do odpowiedzialności wśród ludzi, szczególnie młodych? Oczywiście nie wyrażają oni tego w takich słowach, ale np. młode osoby w rozmowach często koncentrują się na ograniczeniach, na tym, co na nie wpływa i co nie zależy od nich, na problemach wokół. Przejawiają też podejście: „Taki już jestem i nic nie da się z tym zrobić”.

Niestety da się. Piszę „niestety”, ponieważ zauważam, że dla wielu osób dostrzeżenie tej odpowiedzialności prowadzi właśnie do negatywnej reakcji – oznacza to, że coś trzeba ze swoim życiem robić.

Stephen Covey (1996), jeden z największych światowych autorytetów w dziedzinie skuteczności osobistej, nawyk związany z dostrzeżeniem i powiększaniem przestrzeni pomiędzy bodźcem a reakcją nazywa proaktywnością (w odróżnieniu od reaktywności) i wymienia jako pierwszy i najważniejszy nawyk skutecznego działania.

Pomyśl o kimś, kogo nazwałbyś Wielkim Człowiekiem. Czy to nie będzie właśnie osoba, która ma bardzo dużą przestrzeń pomiędzy bodźcem a reakcją? Osoba, która potrafi wznosić się ponad swoje ograniczenia, nie podlega wpływom i jest heroiczna? Właśnie na tym polega też coś, co nazywamy silną wolą, czyli taką „zdolnością” dzięki której mamy łatwość opierania się zachciankom.

Tak więc, może nieco upraszczając, możemy powiedzieć, że:

 

ukształtowany charakter = duża przestrzeń wolności wewnętrznej = silna wola = łatwość w realizowaniu tego, co naprawdę chcesz

 

Może w pewnym sensie to, o czym przed chwilą napisałem, że dostrzeżenie swojej wolności wiążę się z ciężarem odpowiedzialności, a w związku z tym niektórzy ludzie mogą przed tym uciekać, zabrzmiało nieco oceniająco. W pewnym sensie jest to ocena, ale piszę o tym tylko dlatego, żeby przypomnieć, że tak naprawdę każdy z nas – nawet najbardziej tego świadomy i odpowiedzialny – może czasami uciekać przez tym „ciężarem wolności”. Przecież tak naprawdę tylko ja sam najlepiej wiem jaka jest moja przestrzeń wolności wewnętrznej, co ode mnie zależy, a co nie i co jest moim ograniczeniem, a co nie. To, że właśnie ja to wiem najlepiej nie oznacza, że wiem o sobie wszystko, ale na pewno oznacza to coś bardzo ważnego: że my nie mamy prawa ostatecznego sądzenia i oceniania innych ludzi, bo nie wiemy jaka jest ich przestrzeń wolności wewnętrznej.

 

Jak duża jest przestrzeń wolności wewnętrznej widać tylko „od środka.”

 

To znaczy, że jeśli np. dostrzegasz u kogoś blisko siebie jakieś ograniczenia, np.

– schematy myślowe i przekonania (np. „tego się nie da zrobić”)

– uzależnienia (np. palenie papierosów)

– przyzwyczajenia i nawyki

– itp., itd.

to Ty tak naprawdę nie wiesz w jakim stopniu to ograniczenie leży we władzy danej osoby czy nie, czy ono od niej zależy, czy nie. Jaki z tego wniosek? Nie sądź i nie oceniaj, a jak już musisz to robić (bo np. masz taką pracę i jesteś np. nauczycielem, lekarzem lub przełożonym), to rób to tylko w tej przestrzeni, która leży w sferze Twoich kompetencji. Bardzo wnikliwie opisałem tę sprawę w tym wpisie:

– Jak wreszcie przestać porównywać się z innymi, oceniać innych i siebie

 

A odnośnie oceniania pisałem również na blogu Centrum Dobrego Wychowania (w kontekście bardziej pracy nauczyciela, ale każdy, kto ma zadanie oceniać innych, znajdzie tam praktyczne porady):

Jak sprawiedliwie i motywująco oceniać pracę uczniów

 

Co to znaczy być wolnym?

W powiększaniu przestrzeni wewnętrznej wolności nie chodzi też o to, żeby się wyzwalać od wszystkiego. W przestrzeni mediów da się słyszeć podpowiedzi w stylu: „nie daj się ograniczać”, „nie pozwól nakładać na siebie ograniczeń”, „niech inni nie mówią Ci, co masz robić”, „rób, co chcesz” itp. Freudysta by powiedział, że powinniśmy wyzwolić się spod opresji superego, czyli jarzma oczekiwań społecznych. Nie do końca o taką wolność w kształtowaniu charakteru chodzi. Wolność bez jasnego i ważnego celu staje się samowolą. Kiedy „robisz co chcesz”, ale bez celu stajesz się niewolnikiem swoich zachcianek, impulsów, wydarzeń zewnętrznych. To tak jakby nazywać wolnością błądzenie po pustyni. Wyobraź sobie, że jesteś na pustyni, strasznie gorąco, nie ma wody, wokół sam piasek, a ktoś Ci mówi: „nie pozwól się ograniczać”, „idź gdzie chcesz”. Czy nie jest trochę tak, że ktoś, kto nam podpowiada „nie pozwól się ograniczać”, „rób co chcesz” już ma dla nas wizję – i chcę nas do niej przekonać najpierw wyprowadzając na pustynię „robienia co chcesz”. Bo przecież jak się domyślamy człowiekiem, który zabłądził na pustyni jest bardzo łatwo manipulować. Przecież wystarczy powiedzieć, że wiesz, gdzie jest woda… (a czy współczesna postmodernistyczna kultura nie „wygania” nas właśnie na taką aksjologiczną pustynię?). Możecie mi nie wierzyć, ale w takim razie co ma na celu umieszczenie na bilbordzie reklamującym piwo hasła: „nie pozwól się ograniczać” (a widziałem ostatnio takie bilbordy) – czyżby producent piwa zachęcał nas do pracy nad charakterem?

Miałem kiedyś okazję uczestniczyć w konferencji naukowej na Uniwersytecie w Leuven poświęconej Self-Determination Theory (obecnie jest to zdaje się jedna z najpopularniejszych teorii opisujących motywację – opisuje ją w tym wpisie). Zgodnie tą teorią jedną z podstawowych potrzeb człowieka jest autonomia. Prelegent Maarten Vansteenkiste mówił wtedy, że autonomia wcale nie oznacza samowoli i nie narzucania sobie ograniczeń. Właśnie prawdziwa wewnętrzna autonomia pozwala nam np. na podjęcie decyzji o dobrowolnym podporządkowaniu się np. kodeksowi ruchu drogowego lub innym sensownym zasadom. Właśnie o to chodzi w ukształtowanym charakterze, że podejmujesz świadomą, dobrowolną, autonomiczną decyzję, że chcesz być czemuś podporządkowany – celowi/kierunkowi i zasadom, których przestrzeganie Cię do niego doprowadzi. W prawdziwej wolności nie chodzi o to, że jesteś „wolny od”, ale, że jesteś „wolny ku”. „Wolność od” to pierwszy, podstawowy stopień wolności, a dopiero „wolność ku” jest jej pełnią. Zobaczcie też, że kiedy mówimy np. że „człowiek sam dla siebie jest ograniczeniem”, to właśnie mamy na myśli lęki, uzależnienia, złe nawyki, sztywne schematy myślowe – i właśnie kształtowanie charakteru ma za zadanie redukować te ograniczenia, a nie ograniczenia, których człowiek się dobrowolnie podejmuje.

 

 

Charakter a emocje

Zobaczcie, że też bardzo często „oddajemy” kontrolę nad naszym życiem naszym emocjom. Czasami słyszę od ludzi (i to nie tylko młodych) stwierdzenia w stylu: „emocje muszą wybrzmieć”, „nie można tłumić emocji, po później wybuchniesz”, „trzeba kierować się sercem”. Czasami mam wtedy ochotę odpowiedzieć po prostu: „kompletna bzdura”, ale oczywiście przez kulturę osobistą :), wyrozumiałość (bo to by zabrzmiało trochę w stylu: „nie przeżywaj tego, co przeżywasz”) i wiedzę o tym, jak beznadziejnie podkopał filary naszej cywilizacji koncepcje Freuda, tego nie robię. Odpowiadam zazwyczaj wtedy zadając pytania: „a kto jest panem Twoich uczynków i kto ponosi za nie odpowiedzialność: Ty, czy jakieś chemiczne substancje w Twoim mózgu? Chyba nie dasz sobą sterować jakimś chemicznym mechanizmom”. Oczywiście sprowadzenie emocji do tylko i wyłącznie „chemicznych mechanizmów w mózgu”, to celowo zastosowana przesada. Najlepszy obraz jaki może zakończyć wszelkiego tego rodzaju dyskusje, z którym generalnie każdy się zgadza (nawet nieświadomy wyznawca freudyzmu) to: emocje to Twój najlepszy przyjaciel, pozwól mu się wypowiedzieć, posłuchaj go, ale ostatecznie decyzję musisz podjąć sam, bo przecież żadnej poważnej decyzji nie może podjąć za Ciebie nawet Twój najlepszy przyjaciel. Więcej o emocjach, ich funkcji i radzeniu sobie z nimi było w tym wpisie:

Po co nam emocje? Jak sobie radzić z emocjami?

 

 

Praca nad charakterem

Jak pracować nad charakterem, czyli jak kształtować u siebie postawę proaktywności?

Czyli jak powiększać przestrzeń wolności pomiędzy bodźcem a reakcją?

1. Pracuj nad sobą i nie poddawaj się w małych, codziennych sprawach (np. w ścieleniu łóżka).

2. Kiedy ktoś Cię zdenerwuje, przypomnij sobie, że potrafisz kontrolować swoje reakcje.

3. Wymagaj od siebie, nawet jeśli nikogo to nie obchodzi.

4. Rób sobie postanowienia i realizuj je (zaczynaj od małych).

5. Podchodź do swojego życia jak do wyzwania i przygody, a nie jak do nudnej rutyny czy splotu niesprzyjających okoliczności z Tobą w roli głównej ofiary.

6. Miej poczucie kontroli nad tym, co robisz. Dobrze jest zdawać sobie sprawę z tego, co jesteś w stanie kontrolować, a co nie.

7. Bądź zaangażowany. Niech Ci zależy nawet wówczas, gdy innym nie zależy.

 

Co powiększa postawę reaktywności, czyli co prowadzi do „braku charakteru”?

Czyli czego unikać, żeby nie pomniejszyła się przestrzeń wolności pomiędzy bodźcem a reakcją?

1. Wszelkiego rodzaju uzależniacze: używki, telewizja, gry komputerowe, a nawet kawa.

2. Brak wizji i mądrego planowania, bo wtedy żyjesz pod reżimem spraw pilnych.

3. Uzależnianie swojej opinii o sobie od opinii innych osób i uleganie wpływom innych, bo wtedy każda opinia innych bardzo na Ciebie wpływa.

4. Uleganie swoim humorom, zachciankom i nastrojom.

5. Przywiązania, przyzwyczajenia i schematy, które Cię ograniczają („Ja to zawsze tak robię i nie da się inaczej”).

6. Przesądy i zabobony.

 

Zobaczcie, że współczesna kultura raczej nie promuje takiego podejścia do wychowania i edukacji dzieci i młodzieży. Młody człowiek o ukształtowanym charakterze nie jest idealnym konsumentem, czy wyborcą podatnym na reklamy i manipulacje. Czy jednak właśnie tego typu podejście nie powinno na powrót stać się podstawą edukacji?

 

  • Podręcznik - Jak Uczyć SkutecznościWięcej o tym, jak działać skutecznie i żyć z innymi znajdziecie w moim podręczniku:
    Jak Uczyć Skuteczności

    ZOBACZ PODRĘCZNIK

 

Kształcenie charakteru a etyka cnót

Zobaczcie, że to podejście jest nieco odmienne od klasycznej etyki cnót, choć nie można powiedzieć, że jest jej przeciwstawne, bo przecież cnota jest trwałą predyspozycją do czynienia dobra, która niewątpliwe pomaga człowiekowi w realizacji właściwego kierunku działania. Takie podejście nie koncentruje się również zbytnio na wadach, a bardzo często pod pojęciem pracy nad charakterem rozumiemy właśnie eliminowanie swoich wad. Z wadami walczymy, tyle o ile utrudniają one podążanie w obranym przez siebie kierunku (choć oczywiście najczęściej właśnie tak jest).

Klasyczna etyka cnót określa cnotę jako trwałą sprawnością moralną osoby, dzięki której przestrzeganie zasad moralnych staje się łatwiejsze. Życie zgodnie z cnotami jest wg Arystotelesa warunkiem szczęścia i w dziele opisującym jego system etyczny Etyka Nikomachejska (nazwa pochodzi od imienia jego syna, Nikomacha, który zredagował ją około roku 300 przed Chrystusem) wymienione są cnoty oraz charakterystyki opisujące nadmiar i niedostatek cechy leżącej u podstaw cnoty.

 

 

Zgodnie z klasyczną etyką cnót proces kształcenia charakteru polega właśnie na kształtowaniu w sobie poszczególnych cnót i pokonywaniu wad, które są ich niedomiarem lub nadmiarem.

 

I zobaczcie, że ukształtowane cnoty i pokonane wady są ważne o tyle, o ile pomagają w realizacji tego celu, a najczęściej właśnie pomagają.

 

Klasyczna etyka cnót jest w kształtowaniu charakteru ważna też z innego powodu. Może być tak, że jakaś osoba obiera sobie kierunek życia i nawet jeśli ten kierunek jest bardzo wzniosły i moralnie dobry, to jednak, w drodze jego realizacji osoba ta nie do końca zachowuje się w porządku wobec innych, ma wady, które choć może aż tak bardzo nie przeszkadzają jej w podążaniu obranym kierunkiem, to jednak obniżają jakość jej życia (a przede wszystkim jakość życia ludzi wokół) – takie trochę „dążenie po trupach do celu” i życie przekonaniem, że „skoro realizuje bardzo ważny cel, to wszystko mi wolno”, „cel uświęca środki”. Cel nigdy nie uświęca środków i nie ma żadnego usprawiedliwienia dla moralnego zła! Dlatego kierowanie się w życiu cnotami jest bardzo skutecznym drogowskazem, którym warto się kierować, niezależnie od tego, jaki jest obrany kierunek.

W tym kontekście również Mieczysław Kreutz (2015, s. 102) przypomina nam o wartości regularnych rozmyślań (tzw. „rozmyślań ogólnych”), które pozwalają nam na zauważenie wad. Takie wady psują „harmonię obrazu” człowieka, który wytrwale dąży do realizacji swojego celu, ma ogromne osiągnięcia, ale przez takie, czasami drobne przywary nie zachęca nas do podążania jego drogą.

Dlatego Kreutz radzi, żeby koncentrować się na dwóch sprawach (s. 110):

1. Jaki obieram sobie ogólny cel życia, czyli do czego chcę dążyć? (dzisiaj powiedzielibyśmy: jaką mam misję i wizję)

2. Jakiej wady chcę się pozbyć? (jednej na raz)

 

W Jak Uczyć Skuteczności proponuję bardzo podobne podejście do skutecznego działania:

1. Rozwój samoświadomości, czyli koncentrację na osobistych mocnych stronach (bardzo szeroko rozumianych talentach) i odpowiedzenie sobie na pytanie, komu mogą być one potrzebne i komu mogę je dać (znajdź siebie – daj siebie), które formuje się poprzez spisanie misji, przy jednoczesnej…

2. Pracy nad wadami – najskuteczniej nad jedną konkretną.

 

W podręczniku opisuje też bardzo prostą metodę: Arkusza Rozwoju, na którym zaznacza się wykonanie regularnych czynności (np. codziennych, cotygodniowych, czy miesięcznych) prowadzących do realizacji celu (np. uczenie się 5 słówek dziennie) lub likwidacji wady (np. łagodności).

 

 

Pobierz Arkusz Rozwoju (docx)

Pobierz Arkusz Rozwoju (pdf)

 

Tak jeszcze w kontekście charakteru definiowanego jago zdolności do obrania i podążania w obranym przez siebie kierunku warto wspomnieć o ważnej cnocie jaką jest długomyślność, czyli właśnie podejmowanie decyzji z myślą o długofalowej perspektywie, nadawanie odpowiedniego kierunku swojemu postępowaniu, umiejętność zauważania bardzo odległych konsekwencji naszych decyzji i wytrwałe oraz cierpliwe dążenie w obranym przez siebie kierunku bez oczekiwania szybkich efektów swoich działań.

Tak rozumiana praca nad cechami charakteru lub wadami tożsama jest również z pracą nad kształtowaniem nawyków (lub usuwaniem niewłaściwych). W pewnym sensie charakter jest sumą nawyków człowieka (i tych złych – wad – i tych dobrych – cnót), ale dodałbym do tego jeszcze to, że właśnie kluczową sprawą w ukształtowanym charakterze jest to, że pozwala on na realizację obranego przez siebie kierunku. O tym jak kształtować nawyki pisałem więcej tutaj:

Jak kształtować nawyki (czyli jak napisać doktorat w 15 minut dziennie)

 

Nieco inspiracji dotyczących tego, jak poszukiwać celu, który stanie się treścią życia zawarłem w wpisie Skąd mam wiedzieć czego chcę, a jeszcze pełniej w pierwszym podrozdziale Jak Uczyć Skuteczności (I.1. Samoświadomość), a tutaj zapraszam Was do ćwiczenia pomagającego w pracy z wadami i ograniczeniami (i to nie tylko wewnętrznymi):

1. Wypisz wszystkie sprawy, które uważasz za swoje ograniczenia.

2. Zastanów się, które z tych spraw to ograniczenia wewnętrzne, takie, które są „w Twojej głowie”, Twoje przekonania, lęki, wady itp. a ile z nich to ograniczenia zewnętrzne (np. złe warunki pracy).

3. Ułóż je w hierarchii począwszy od sprawy, która jest dla Ciebie najmniejszym problemem i z czym, z łatwością możesz sobie poradzić, a skończywszy na sprawach najtrudniejszych – takich, odnośnie których wydaje Ci się, że nie masz na nie wpływu.

4. Zaplanuj jedną codzienną prostą czynność, która pozwoli Ci zredukować pierwsze ograniczenie z listy – czyli to najłatwiejsze – możesz użyć w tym celu zaprezentowanego przed chwilą Arkusza Rozwoju (jeśli uważasz, że ta sprawa jest tak błaha, że nie warto się nią zajmować – to po co ją tutaj wpisałeś?).

5. Kiedy załatwisz pierwszą sprawę z listy, to zajmij się następną (jeśli pytasz: skąd mam wiedzieć, czy sprawa jest już załatwiona? – jest załatwiona wtedy, kiedy nie wpisałbyś tej sprawy na listę. Oczywiście może być tak, że jakaś mała sprawa blokuje Cię przed pójściem dalej, ale po pierwsze może to oznaczać, ze wcale nie jest taka mała, a po drugie, jeśli jest jednak bardzo mała, to znaczy, że Ci nie przeszkadza i można ją wykreślić z listy).

6. Tym sposobem, metodą małych kroków, możesz pracować nad sprawami, które Cię ograniczają. I zobaczcie, że zaczynając wśród tych spraw mogą znaleźć się również jakieś ograniczenia zewnętrzne – je również warto usuwać i zmieniać wokół siebie rzeczywistość zewnętrzną (np. sposób dojeżdżania do pracy, warunki pracy itp.), tak, żeby łatwiej było nam kierować swoim postępowaniem. Bardzo ważne jest również to, że podejmując małe kroki zmieniające proste sprawy w nas lub wokół nas, po woli powiększamy swój krąg wpływu.

 

Jeśli potrafisz kontrolować swoje reakcje, możesz skuteczniej wpływać na rzeczywistość zewnętrzną.

 

 

Kształcenie charakteru a rozwój osobisty

W tym kontekście chcę się z Wami podzielić kilkoma moimi refleksjami na temat pojęcia „rozwój osobisty” i generalnie całego podejścia, które za nim stoi. Nie lubię tego pojęcia z kilku powodów:

 

1. Po pierwsze przynajmniej dla mnie sugeruje, że rozwój może być celem samym w sobie (lub po prostu mi się tak kojarzy) – traktowanie rozwoju jako celu samego w sobie prowadzi do ciągłego zapisywania się na nowe szkolenia, kolekcjonowaniu zaświadczeń, bo może się kiedyś przydadzą, czytaniu wszystkiego po kolei i robieniu jeszcze innych dziwnych rzeczy tak jak „małpa szkoleniowa” (słyszałem kiedyś takie stwierdzenie od doświadczonego trenera biznesu) to pomieszanie środka i celu. Oczywiście warto i trzeba się rozwijać, ale tylko wtedy, kiedy wiemy po co i mamy odpowiednią hierarchię celów. Rozwój dla samego rozwoju jest tak jak pracowanie dla… pieniędzy (a nie dla wartości, którą daje praca).

 

2. Po drugie słowo „osobisty” sugeruje nam, że rozwijamy się dla siebie, żeby się lepiej czuć, mieć poczucie rozwoju kompetencji itp. Bardzo podobnie zresztą jak przedrostek „samo-” w słowie „samorealizacja” (tak jakby samemu i dla samego siebie). Te dwa słowa kładą duży akcent na „Ja” („osobisty”, „samo-”), jakby w oderwaniu od „My”. Człowiek jest szczęśliwy tylko wtedy, kiedy rozwija się po to, żeby służyć większym celom niż on sam. I właśnie po to odkrywamy i wykorzystujemy swoje talenty oraz pozbywamy się wad. Tak na marginesie, wiecie kogo człowiek spotyka, kiedy w wielkich trudach, zdobywa szczyt piramidy samorealizacji? NIKOGO. Na szczycie piramidy samorealizacji jesteś zupełnie sam! (i to wcale nie jest śmieszne, a im prędzej zdasz sobie z tego sprawę tym będzie lepiej dla Ciebie, dlatego też osobiście preferuję określenie: „realizacja siebie dla innych").

 

3. Po trzecie określenie to jakoś kojarzy mi się z łatwymi rozwiązaniami, skutecznymi pomysłami na bogactwo, ideami na to jakby się dorobić, a nie narobić. Rozwój osobisty, taki lekki i przyjemny. A przecież tak naprawdę rozwój to ciężka praca nad sobą wymagająca wiele wysiłku i poświęceń. Praca nad sobą to najtrudniejsza i najdłuższa praca jaką wykonujemy w życiu – tutaj przecież nie ma emerytury, bo nigdy nie możemy powiedzieć, że robota już skończona.

 

4. Po czwarte pojęcie rozwój osobisty zdaje się koncentrować tylko na pozytywnych aspektach, rozwoju możnych strony i talentów jakby zapominając o pracy nad wadami. Choć praca nad swoimi zaletami (rozwijaniem talentów) powinna być priorytetem, nie można zapominać o pracy nad wadami. Takie podejście było podstawą edukacji i wychowania już od starożytności (tzw. edukacja klasyczna). Światowej sławy specjalista od zarządzania Stephen Covey (1996) we wstępie do swojej bestsellerowej książki 7 nawyków skutecznego działania pisze, że nowoczesna edukacja jakby o tym zapomina, akcentując tylko płytko rozumianą pracę nad osobowością (tzw. rozwój osobisty, osiąganie sukcesów, techniki, triki, lifehacki, manipulacja itp.), a zapominając o głębokiej pracy nad charakterem (pracy nad sobą dotykającej wszystkich sfer człowieka, kształtowania cnót i walki z wadami).

 

5. Po piąte wreszcie i ostatnie, moim zdaniem jakikolwiek rozwój powinien wynikać z całkowitej i bezwarunkowej akceptacji samego siebie i przebaczenia (innym i sobie – czyli też bezwarunkowej akceptacji innych). Kiedy zrobimy ten krok (a wbrew pozorom jest on mega trudny) możemy mówić o prawdziwym rozwoju. Czasami mam wrażenie, że płytko rozumiany rozwój osobisty to takie łatanie dziur w samoocenie, pewności siebie i generalnie swoim człowieczeństwie. Nie chce, żeby brzmiało to oceniająco, ale nasze poczucie własnej wartości i samoocena powinna wynikać z bezwarunkowego uznania godności człowieka jako osoby. Dopiero wtedy możliwe jest stawianie sobie i innym wymagań prowadzące do rozwoju (pisałem o tym na blogu Centrum Dobrego Wychowania).

 

Dlatego osobiście bardziej wolę określenia właśnie takie jak: praca nad sobą, praca nad charakterem, kształtowanie charakteru lub realizacja siebie dla innych.

 

Dziękuję mojemu przyjacielowi Kubie Łabidze za inspiracje do napisania tego wpisu i polecenie książki Mieczysława Kreutza "Kształcenie Charakteru", z której myśli opisałem tutaj.

 

Więcej praktycznych informacji o kształtowaniu charakteru znajdziecie w moim kursie, który przygotowałem dla Centrum Dobrego Wychowania: Tutoring i Mentoring – Edukacja Spersonalizowana w Praktyce. Brak spersonalizowanego podejścia do ucznia to niestety jedna z bolączek współczesnych szkół. Wiadomo, że egalitarna edukacja niesie ze sobą bardzo dużo korzyści i jest zdecydowanie potrzebna, ale na pewno warto wprowadzać elementy personalizacji (czytaj również jako: „uczłowieczenia") w edukacji. I właśnie dlatego zrobiłem ten kurs. Zapraszam do wzięcia udziału, bo poza teoretycznymi podstawami proponuję tam bardzo wiele praktycznych rozwiązań i gotowych materiałów do pobrania.

 

 

Co sądzicie o takim podejściu do kształcenia charakteru? Zapraszam do dyskusji w komentarzach.

 

 

Bibliografia:

Covey S. (1996). 7 nawyków skutecznego działania. Warszawa.

Foerster F. (1930). Religia a kształcenie charakteru. Dociekania psychologiczne i pedagogiczne wskazania. Poznań-Warszawa-Wilno-Lublin.

Kreutz M. (2015). Kształcenie charakteru. Wskazówki praktyczne. Lublin.

Nader R. (2013). Święty Charbel. Orędzia z Nieba. Kraków: Wydawnictwo AA.

Pirożyński M. (2018). Kształcenie charakteru. Szczecinek.

Woroniecki J. (2013). Katolicka Etyka Wychowawcza, I, Wydawnictwo KUL.

  • Podręcznik - Jak Uczyć SkutecznościWięcej o tym, jak działać skutecznie i żyć z innymi znajdziecie w moim podręczniku:
    Jak Uczyć Skuteczności

    ZOBACZ PODRĘCZNIK

 

Pobierz Darmowy E-book

Liczba komentarzy: 4

  1. Panie Michale,

    Bardzo dobrze merytorycznie przygotowany (wciągający w rozmślenia, budujący i motywujący do dalszego działania nad Sobą 😉 ) artykuł. Dziękuję za przedstawione informcje. 

    P.S. jest to pierwszy artykuł jaki przeczytałem i pewnie nie ostatni. 

  2. Artykuł przeczytałam z dużym zainteresowaniem, choć znajduję w nim sporo sprzeczności. Definiowanie charakteru jest zadaniem trudnym, ponieważ w około niego toczy się od lat spór psychologiczno-pedagogiczny. Niemniej, gdyby odwołać się choćby do Słownika Polskiego; charakter definiowany jest jako „zespół cech psychicznych względnie stałych, właściwych danemu człowiekowi” . Jest to definicja w dużym stopniu zbieżna z definicjami osobowości i w piśmiennictwie psychologicznym te pojęcia są najczęściej tożsame. Przyjęcie takiej definicji oznaczałoby, że charakteru jednostki nie można zmienić lub jest trudny do zmiany – i tu narracje o kształotowaniu proaktywności itd. nie miałaby zastosowania. Natomiast, jeśli przyjrzeć się składowej powyższej definicji, to wydaje się, że w zakresie cech psychicznych, rozumianych jako „właściwości procesów poznawczych, emocjonalnych i czynnościowych jednostki wyrażające się w jej zachowaniu, działaniu i w relacjach z innymi osobami”, może nastąpić zmiana procesów czynnościowych lub emocjonalnych.  W artykule mieszają mi się naukowe i potoczne rozumienia pojęcia charakteru. Raz jest zespołem cech, raz siłą woli a czasem nawet wyborem. Tymczasem, korzystąc nawet z potocznego rozumienia charakteru, wydaje się, że można mieć "dobry charakter"  ale nie mieć wewnętrznej woloności lub silnej woli…

    1. Dziękuję za Twoje uwagi. Mój pogląd na charakter i to, co opisuję w wpisie stoi właśnie nieco w opozycji do słownikowej i potocznej definicji charakteru jako „zespołu cech psychicznych względnie stałych, właściwych danemu człowiekowi”. W pewnych sytuacjach właśnie tak definiowany charakter jest zupełnym zaprzeczeniem tego, o czym tutaj piszę, bo ogranicza człowieka, tzn. zmniejsza jego wolność wewnętrzną („taki już jestem”, „jestem, jaki jestem”).

      Charakter rozumiany jako wewnętrzna wolność może być rozumiany jako zespół cech (np. mądrość, szlachetność itp.), a na pewno możemy go określić jako siłę woli i wybór. Zgadzam się z Tobą, że bazując na potocznym rozumieniu charakteru moglibyśmy stwierdzić, że ktoś ma „dobry charakter” (np. można się z nim dogadać, jest pracowity, obowiązkowy itp.), ale nie ma wewnętrznej wolności (bo np. czuje się zmuszony przez otoczenie społeczne do bycia takim) i właśnie dlatego napisałem ten wpis – chcąc pokazać, że definiowanie charakteru właśnie jako wewnętrzna wolność ma większe praktyczne zastosowanie np. właśnie w podejściu do kształtowania własnego życia, wychowania, czy pracy z drugim człowiekiem (np. w terapii lub działaniach rozwojowych).

  3. Świetny artykuł! Żyjemy i funkcjonujemy, po to aby dzielić się z innymi, nie zatracając swojego JA. Czyli rozwój osobisty musi być ukierunkowany na innych, wtedy ma sens.

Skomentuj Maciej Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *